Obudził mnie dźwięk budzika, którego wcale nie chciałam
usłyszeć. To był ten dzień. Dziś miałam na zawsze pożegnać się z Londynem i
wyprowadzić do USA. Podniosłam się z łóżka cała załamana. Szybko wykonałam
poranną toaletę i ubrałam się. Malować mi się nie chciało, a poza tym zapewne i
tak rozmazałabym sobie makijaż, płacząc. Zeszłam na dół, by zjeść śniadanie. W
kuchni ojciec przywitał mnie krótkim „dzień dobry”, jednak nie odpowiedziałam.
Zachowywałam się jak jakieś widmo. Niby byłam i robiłam wszystkie swoje
zwyczajne czynności, ale nie odzywałam się i byłam kompletnie bez życia.
Wszystko się zawaliło, całe moje życie.
Po rozmowie z Niall’em nie dałam rady porozmawiać z Rachel,
więc zrobiłam to dopiero następnego dnia, czyli wczoraj. Rozpłakała się tak, że
nie mogłam jej uspokoić. Próbowałam pocieszyć ją tym, że będzie mnie często
odwiedzać, jednak nie pomogło. Zresztą na mnie też to nie działało.
Po zjedzeniu śniadania byliśmy już praktycznie gotowi, żeby
jechać. Jednak ojciec obiecał mi, że zanim udamy na lotnisko, pojedziemy do
domu dziecka, żebym mogła pożegnać się z Rachel. Kiedy dotarliśmy przed budynek
okazało się, że chłopcy też tam są. Wszyscy, oprócz Niall’a. Zauważyłam również
Dianę, z którą ja i Rachel się zaprzyjaźniłyśmy.
- Hej. – przywitałam ich smutno, wychodząc z samochodu.
- Cześć. – odpowiedzieli mi jak zwykle chórem, jednak tym
razem bez ich entuzjazmu.
Rachel niemal natychmiast rzuciła się na mnie, cała we
łzach.
- Będę tak strasznie z tobą tęsknić! – łkała.
- Ja za tobą też. – również się rozpłakałam.
Przyjaciółka nie chciała wypuścić mnie z uścisku, jednak w
końcu zrobiła to, by dać innym szansę, żeby się ze mną pożegnać.
- Dbaj o Rachel. – szepnęłam do Zayn’a, kiedy się z nim
żegnałam.
- Nie martw się, będę. – odparł. Nie martwiłam się.
Wiedziałam, że dotrzyma słowa.
Pożegnałam się z pozostałymi chłopcami i Dianą, czując się
coraz gorzej.
- A co z Niall’em? – spytałam ostrożnie.
Chłopcy nie odpowiedzieli, tylko spuścili wzrok.
- Nie ma zamiaru przyjść, tak? – spytałam, załamującym się
głosem.
Pokiwali głowami na znak, że mam rację i popatrzyli na mnie
ze współczuciem.
- Przykro nam. – powiedział cicho Liam.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Zrobiliśmy nasz ostatni
grupowy uścisk, po czym starałam się opanować łzy, nie chcąc rozklejać się
przed ojcem. Wsiadłam do taksówki. Kiedy odjeżdżaliśmy wyglądałam przez szybę,
patrząc ze łzami na moich przyjaciół, na moją rodzinę. Dziś ich opuszczałam. Na
zawsze.
Wydawało mi się, że nic nie było mi dziś przychylne. Nawet
radio. Puścili w nim piosenkę, która w tym momencie najlepiej nadawała się do
zdołowania mnie, gdyż idealnie opisywała sytuację w jakiej się znajdywałam.
Wsłuchiwałam się w tekst piosenki
Taylor Swift „Breathe”.
I see your face in my mind as I drive away
Cause none of us thought it was gonna end that
way
People are people
And sometimes we change our minds
But it's killing me to see you go after all this
time
Music starts playin' like the end of a sad movie
It's the kinda ending you don't really wanna see
Cause it's tragedy and it'll only bring you down
Now I don't know what to be without you around
And we know it's never simple, never easy
Never a clean break, no one here to save me
You're the only thing I know like the back of my
hand
And I can't breathe without you
But I have to
Breathe without you
But I have to
Never wanted this, never wanna see you hurt
Every little bump in the road I tried to swerve
But people are people
And sometimes it doesn't work out
Nothing we say is gonna save us from the fall
out
And we know it's never simple, never easy
Never a clean break, no one here to save me
You're the only thing I know like the back of my
hand
And I can't breathe without you
But I have to
Breathe without you
But I have to
It's 2 a.m., feelin' like I just lost a friend
Hope you know it's not easy, easy for me
It's 2 a.m., feelin' like I just lost a friend
Hope you know it's not easy, easy for me
And we know it's never simple, never
easy
Never a clean break, no one here to save me
You're the only thing I know like the back of my
hand
And I can't breathe without you
But I have to
Breathe without you
But I have to
Sorry, sorry
Sorry, sorry
Sorry, sorry
Sorry
Śpiewałam po cichu „Sorry” i już dłużej nie udało mi się
powstrzymać łez. Rozryczałam się na dobre.
- Proszę się zatrzymać. – zwrócił się mój tata do kierowcy.
- Ale… – mężczyzna chciał zaprotestować.
- Proszę się zatrzymać. – powtórzył.
Kierowca zjechał na bok i zatrzymał samochód. Mój tata
wysiadł i podszedł do moich drzwi, otwierając je.
- Wysiądź na chwilę, dobrze? Chcę z tobą porozmawiać.
Zrobiłam, o co poprosił i starałam się nie potknąć przez
łzy, które rozmazywały mi widok.
- Ty naprawdę go kochasz, prawda? – spytał wprost.
Kiwnęłam głową, przełykając głośno ślinę, co było
spowodowane płaczem.
- Ich wszystkich. – powiedziałam cicho. – Byli dla mnie
rodziną, której nie miałam. A Niall… Niall jest najważniejszym chłopakiem w
moim życiu. – spuściłam głowę.
Westchnął.
- Nie wyjeżdżamy. – oznajmił.
- Co? – podniosłam głowę i wytrzeszczyłam oczy.
- Widzę jak cierpisz i nie mogę znieść myśli, że to przeze
mnie. Miałem cię już więcej nie krzywdzić, w jakikolwiek sposób. A tymczasem
skrzywdziłem cię, myśląc, że cię chronię. Przepraszam, że byłem taki
zaślepiony.
Rzuciłam mu się na szyję, a po moich policzkach ponownie
spłynęły łzy, jednak tym razem były to łzy szczęścia.
- Wracajmy. – tata uśmiechnął się do mnie.
Wsiedliśmy do taksówki, po czym mój ojciec poprosił
taksówkarza, by zawrócił. Otarłam łzy z policzków i ledwo umiałam wysiedzieć na
miejscu. Miałam ochotę skakać z radości. Kiedy dotarliśmy pod dom dziecka
okazało się, że moi przyjaciele nadal tam stoją.
- Nie wyjeżdżamy! – krzyknęłam radośnie, wybiegając z
samochodu.
- Co?! – zdziwili się
wszyscy.
- Nie wyjeżdżamy. – powtórzyłam.
Wszyscy wydali z siebie radosne okrzyki i rzucili się, by
mnie uściskać.
- Ej chwila, a co z Niall’em? – spytał Louis.
- Co masz na myśli? – zdziwiłam się.
- Był tu przed chwilą.
- Co?!
- Przyjechał, bo miał nadzieję, że jednak zdąży się z tobą
pożegnać. Powiedzieliśmy mu, że pojechałaś już na lotnisko, więc też się tam
udał. – powiedział Liam. – Nie minął was przypadkiem?
- Nie wiem. – odparłam bezradnie, po czym podbiegłam do
taksówki.
- Muszę natychmiast jechać na lotnisko. – oznajmiłam.
- Po co? – zdziwił się mój ojciec.
- Niall tam pojechał.
- No dobrze. – odparł, wręczając mi pieniądze na taksówkę.
Wsiadłam do samochodu i oznajmiłam dokąd chcę jechać, po
czym taksówka ruszyła. Kiedy dotarliśmy na parking przed lotniskiem, rzuciłam
kierowcy pieniądze i czym prędzej wysiadłam z auta. Pobiegłam do wejścia, ile
sił w nogach. Stanęłam, rozglądając się za Niall’em, jednak nigdzie go nie
widziałam. W pewnym momencie usłyszałam jakąś kłótnię, więc odwróciłam się w
tamtą stronę. Ujrzałam, jak Niall kłóci się z jakimś ochroniarzem, próbując
przedostać się przed odprawę.
- Musi mnie pan wpuścić, tam jest dziewczyna, którą kocham! –
zwrócił się do mężczyzny.
- Niall! – krzyknęłam.
Momentalnie się odwrócił.
- Amanda! – odkrzyknął, gdy mnie ujrzał.
Zaczął biec w moją stronę, a ja w jego. Objął mnie mocno, a
ja zarzuciłam mu ręce na szyję i zaplotłam nogi wokół jego pasa. Oboje
płakaliśmy.
- Przepraszam. – zaczął Niall. – Nie potrafię bez ciebie
żyć. Wcale nie chcę urywać kontaktu, po prostu mnie wtedy poniosło i…
- Nie wyjeżdżam. – przerwałam mu, patrząc na niego.
- Co? – zareagował tak samo, jak reszta.
- Nie wyjeżdżam. Zostajemy w Londynie. – uśmiechnęłam się.
Na jego ustach zagościł szeroki uśmiech, po czym przybliżył swoją
twarz bliżej mojej i zaczął mnie namiętnie całować. Jedną rękę nadal miałam
zarzuconą na jego szyi, a drugą położyłam na jego policzku, gładząc go. Nie
przejmowaliśmy się tym, że otacza nas mnóstwo obcych ludzi. Liczyliśmy się
tylko my. Tylko to, że byliśmy razem.
_____________________________________________________________________
Więc tak jak
mówiłam epilog mam już prawie gotowy, ale zanim przyjdzie na niego kolej
najpierw jeszcze jeden rozdział (czyli ten) :D Wiem, że powtarza się schemat „wszystko się
wali, a potem wszystko jest pięknie”, ale po prostu nie umiałabym na stałe
skrzywdzić bohaterów tego opowiadania, za bardzo się z nim zżyłam.
Proszę, nie miejcie
mi za złe, że kończę tego bloga. Mnie też jest z tego powodu smutno, ale ile
można ciągnąć jedno opowiadanie? A poza tym nie mam już prawie pomysłów do tej
historii :s Spróbujcie mnie też zrozumieć...
Bardzo Wam dziękuję za ponad 160 komentarzy pod poprzednim rozdziałem ! ♥ Uwielbiam Was, wiecie? :3 Jak już pisałam jednej dziewczynie na twitterze, kocham Was za to, że czytacie :) Nie wiecie, jaka jestem Wam za to wdzięczna ♥
Epilog pojawi się, jak będzie dużo komentarzy :) Jedna dziewczyna proponowała mały szantażyk, mianowicie dodanie epilogu, jeśli pod rozdziałem będzie 200 komentarzy, jednak nie chcę Was szantażować :P Ale będzie mi baaardzo miło, jeśli mimo wszystko pod tym rozdziałem znajdzie się duża liczba komentarzy :)
Całusy,
Olga