niedziela, 30 grudnia 2012

Nowe opowiadanie

Hej ! :))
Zapraszam Was na moje nowe opowiadanie, z Harry'm i Grace w rolach głównych. (Nie)zwykła historia, trochę w stylu Amandy i Niall'a :) Pisząc rozdziały na tego bloga, czuję się tak, jak czułam się pisząc pierwsze rozdziały na "I'll take you to another world". Zdarza mi się to po raz pierwszy od tamtego czasu, więc to chyba jakiś znak :)
Serdecznie zapraszam na "The falling leaf".
Całusy,
Olga

P.S. Oczywiście nadal pracuję nad drugą częścią Amandy i Niall'a ! :)  

wtorek, 18 grudnia 2012

Roczek xx

Heeeej ! :) xx
Pewnie nie wiecie, ale w tę sobotę (15 grudnia) minął rok od kiedy dodałam pierwszy rozdział na tym blogu ! :D Strasznie szybko to zleciało ;o
No i tak w ramach prezentu chciałam Was poinformować, że pracuję nad drugą częścią Amandy i Niall'a :D (z fabułą pomogła mi nieco Ronnie, za co bardzo jej dziękuję xx)
Czy coś z tego wyjdzie ? Niestety, nie mogę Wam tego zagwarantować.. Aczkolwiek chcę, żebyście wiedziały, iż bardzo się o to postaram ! :) Póki co mam już 4 nowe rozdziały, ale zacznę je dodawać dopiero, gdy będę mieć ich więcej :P Chcę mieć pewność, że nie wypalę się już po kilku rozdziałach. Poza tym jestem w 3 gim., więc potem mogłabym mieć problem z regularnym pisaniem.. A w ten sposób będę mieć już większość gotową ! :)
Mam nadzieję, że się cieszycie :D I że jeśli druga część wypali, to będziecie tu razem ze mną ! :)
Całusy,
Olga

P.S. KOOOOOOOOOCHAM WAS ! <3333333333

sobota, 8 września 2012

Rozdział czterdziesty ósmy (wersja druga)

NIESPODZIANKA ! :D
Druga wersja ostatniego rozdziału z tego opowiadania ;)
(początek zbieżny z pierwszą wersją)

Obudził mnie dźwięk budzika, którego wcale nie chciałam usłyszeć. To był ten dzień. Dziś miałam na zawsze pożegnać się z Londynem i wyprowadzić do USA. Podniosłam się z łóżka cała załamana. Szybko wykonałam poranną toaletę i ubrałam się. Malować mi się nie chciało, a poza tym zapewne i tak rozmazałabym sobie makijaż, płacząc. Zeszłam na dół, by zjeść śniadanie. W kuchni ojciec przywitał mnie krótkim „dzień dobry”, jednak nie odpowiedziałam. Zachowywałam się jak jakieś widmo. Niby byłam i robiłam wszystkie swoje zwyczajne czynności, ale nie odzywałam się i byłam kompletnie bez życia. Wszystko się zawaliło, całe moje życie.
Po rozmowie z Niall’em nie dałam rady porozmawiać z Rachel, więc zrobiłam to dopiero następnego dnia, czyli wczoraj. Rozpłakała się tak, że nie mogłam jej uspokoić. Próbowałam pocieszyć ją tym, że będzie mnie często odwiedzać, jednak nie pomogło. Zresztą na mnie też to nie działało.
Po zjedzeniu śniadania byliśmy już praktycznie gotowi, żeby jechać. Jednak ojciec obiecał mi, że zanim udamy na lotnisko, pojedziemy do domu dziecka, żebym mogła pożegnać się z Rachel. Kiedy dotarliśmy przed budynek okazało się, że chłopcy też tam są. Wszyscy, oprócz Niall’a. Zauważyłam również Dianę, z którą ja i Rachel się zaprzyjaźniłyśmy.
- Hej. – przywitałam ich smutno, wychodząc z samochodu.
- Cześć. – odpowiedzieli mi jak zwykle chórem, jednak tym razem bez ich entuzjazmu.
Rachel niemal natychmiast rzuciła się na mnie, cała we łzach.
- Będę tak strasznie z tobą tęsknić! – łkała.
- Ja za tobą też. – również się rozpłakałam.
Przyjaciółka nie chciała wypuścić mnie z uścisku, jednak w końcu zrobiła to, by dać innym szansę, żeby się ze mną pożegnać.
- Dbaj o Rachel. – szepnęłam do Zayn’a, kiedy się z nim żegnałam.
- Nie martw się, będę. – odparł. Nie martwiłam się. Wiedziałam, że dotrzyma słowa.
Pożegnałam się z pozostałymi chłopcami i Dianą, czując się coraz gorzej.
- A co z Niall’em? – spytałam ostrożnie.
Chłopcy nie odpowiedzieli, tylko spuścili wzrok.
- Nie ma zamiaru przyjść, tak? – spytałam, załamującym się głosem.
Pokiwali głowami na znak, że mam rację i popatrzyli na mnie ze współczuciem.
- Przykro nam. – powiedział cicho Liam.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Zrobiliśmy nasz ostatni grupowy uścisk, po czym starałam się opanować łzy, nie chcąc rozklejać się przed ojcem. Wsiadłam do taksówki. Kiedy odjeżdżaliśmy wyglądałam przez szybę, patrząc ze łzami na moich przyjaciół, na moją rodzinę. Dziś ich opuszczałam. Na zawsze.
Wydawało mi się, że nic nie było mi dziś przychylne. Nawet radio. Puścili w nim piosenkę, która w tym momencie najlepiej nadawała się do zdołowania mnie, gdyż idealnie opisywała sytuację w jakiej się znajdywałam. Wsłuchiwałam się w tekst piosenki Taylor Swift „Breathe”.

I see your face in my mind as I drive away
Cause none of us thought it was gonna end that way
People are people
And sometimes we change our minds
But it's killing me to see you go after all this time

Music starts playin' like the end of a sad movie
It's the kinda ending you don't really wanna see
Cause it's tragedy and it'll only bring you down
Now I don't know what to be without you around

And we know it's never simple, never easy
Never a clean break, no one here to save me
You're the only thing I know like the back of my hand

And I can't breathe without you
But I have to
Breathe without you
But I have to

Never wanted this, never wanna see you hurt
Every little bump in the road I tried to swerve
But people are people
And sometimes it doesn't work out
Nothing we say is gonna save us from the fall out

And we know it's never simple, never easy
Never a clean break, no one here to save me
You're the only thing I know like the back of my hand

And I can't breathe without you
But I have to
Breathe without you
But I have to

It's 2 a.m., feelin' like I just lost a friend
Hope you know it's not easy, easy for me
It's 2 a.m., feelin' like I just lost a friend
Hope you know it's not easy, easy for me
And we know it's never simple, never easy
Never a clean break, no one here to save me
You're the only thing I know like the back of my hand

And I can't breathe without you
But I have to
Breathe without you
But I have to

Sorry, sorry 
Sorry, sorry 
Sorry, sorry 
Sorry

Śpiewałam po cichu „Sorry” i już dłużej nie udało mi się powstrzymać łez. Rozryczałam się na dobre. Myślałam, że może to przekona mojego tatę do zmiany decyzji, jednak przeliczyłam się.
- Robię to dla twojego dobra. – upierał się.
- Jakiego mojego dobra?! – nie wytrzymałam. – Rozdzielasz mnie z najważniejszą osobą w moim życiu i to ma niby być dobre?!
- Zobaczysz, że potrafisz żyć bez niego. Tak będzie lepiej. – odpowiedział, po czym odwrócił się tyłem do mnie, uznając rozmowę za skończoną.
Siedziałam na siedzeniu, płacząc niemiłosiernie i co chwilę wycierając nos w chusteczki. W końcu ujrzałam budynek lotniska – dojechaliśmy. Zapewne wyglądałam, jakbym szła na skazanie. Zresztą właśnie tak się czułam.
Wysiedliśmy, ojciec zapłacił taksówkarzowi za podwózkę i wyjął nasze walizki, po czym udaliśmy się do wnętrza zatłoczonego pomieszczenia. Tylu ludzi, gnających nie wiadomo dokąd. Jedni szczęśliwi, jak na przykład rodziny lecące na wakacje, bądź w odwiedziny do krewnych, inni obojętni, jak biznesmani, dla których była to jedynie część pracy. Jednak kogoś takiego, jak ja – płaczącego, załamanego – nie było. Czułam się samotna, pomimo obecności tych wszystkich ludzi.
Odnieśliśmy bagaże, po czym udaliśmy się do naszego terminalu. Stałam cierpliwie w kolejce, choć jedynym, co naprawdę chciałam wtedy zrobić było zacząć krzyczeć, aby pozwolić emocjom się ze mnie wydostać. Może wtedy byłoby mi lepiej…
Przyszła nasza kolej. Tata załatwił wszystko, czas na następny etap. Położyliśmy nasze podręczne bagaże na specjalnej taśmie, po czym przeszliśmy przez bramki. Nie zapiszczało, więc poszliśmy dalej. Zebrałam swoje rzeczy i skierowałam do dalszej części lotniska.
Wtedy usłyszałam jego głos:
- Amanda!
Odwróciłam się natychmiast i zobaczyłam, jak Niall próbuje się przedostać przez pierwsze przejście, jednak jeden ze strażników powstrzymał go, a inni już biegli, by mu pomóc.
- Niall! – krzyknęłam rozpaczliwie.
Chciałam do niego pobiec, jednak moja reakcja była zbyt wolna. Ojciec złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w drugą stronę lotniska.
- Puść mnie! – próbowałam się wyrwać, jednak nie dałam rady, a Niall’a już zaczęli wyprowadzać.
- Amanda! – krzyczał nadal. – Amanda, kocham cię!
Ojciec przyśpieszył, przez co musiałam odwrócić głowę, żeby się nie przewrócić.
„Niall'a zabrali. Ja za jakieś pół godziny wylecę do Stanów Zjednoczonych”. To była nasza ostatnia szansa na naprawienie wszystkiego. Nie udało się. Właśnie ponownie wszystko straciłam…

*Pół roku później*
Amanda, kocham cię!
Ostatnie słowa Niall’a nadal dudniły w mojej głowie niczym echo, zupełnie, jakby to było wczoraj. A przecież minęło już tak dużo czasu… Jednak ja nadal nie umiałam się pozbierać. Ciągle towarzyszyło mi uczucie pustki, braku czegoś. A raczej kogoś. Tym kimś był Niall.
Z początku, gdy widywałam go w telewizji, natychmiast zmieniałam kanał, żeby się nie rozpłakać. Jednak teraz czasem sama włączam sobie filmiki z nim na youtubie, żeby zobaczyć jak się śmieje, wygłupia, śpiewa. Wtedy czuję się, jakbym była bliżej niego. Jest mi wtedy lepiej.
Ale czasami nadchodzą depresyjne noce, kiedy nie umiem zasnąć, bo nie mogę przestać o nim myśleć i o tym, jak bardzo za nim tęsknię. Kiedy praktycznie cały czas, który powinnam poświęcić na sen, przepłakuję. Noce takie, jak ta.
Teraz siedziałam na łóżku z telefonem w ręce, ponownie zastanawiając się, czy nacisnąć zieloną słuchawkę. Do tej pory nadal nie skasowałam jego numeru, nie umiałam. Czasem liczyłam, że może on zadzwoni, jednak nie zrobił tego…
Ponownie skupiłam się na telefonie. Wpatrywałam się w niego, jak zahipnotyzowana. W końcu mój palec sam zawędrował na odpowiedni klawisz.
Usłyszałam sygnał. Pierwszy. Drugi. Trzeci. Czwarty. Piąty. Szósty. Siódmy. Ósmy. Dziewiąty. Dziesiąty. Numer nie odpowiada.
Spróbowałam ponownie. Pierwszy. Drugi. Trzeci. Czwarty. Piąty. Szósty. Siódmy. Ósmy. Dziewiąty. Dziesiąty. Numer nie odpowiada.
Rzuciłam telefon na drugi koniec pokoju i krzyknęłam z rozpaczy. Położyłam głowę na poduszce i ponownie zaczęłam wylewać morze łez.
Amanda, kocham cię! Amanda, kocham cię! Amanda, kocham cię!…

*Perspektywa Niall’a*
Amanda łączenie. – przyglądałem się wyświetlaczowi mojego telefonu.
Serce mówiło mi tak, lecz rozum mówił nie. Tak bardzo za nią tęskniłem, ale wiedziałem, że nie mogę odebrać. To tylko pogorszyłoby sprawę. Słysząc swoje głosy zatęsknilibyśmy jeszcze bardziej, przez co mocniej byśmy cierpieli. A ja nie chciałem sprawiać jej bólu, zresztą sobie też nie chciałem go więcej dodawać…
Rozłączyło. Odetchnąłem, jednak napis połączenia zaraz pojawił się ponownie. Przypatrywałem się ekranowi, walcząc ze sobą w środku. „Nie możesz tego zrobić, nie możesz”, powtarzałem w myślach.
Po chwili ponownie rozłączyło, a napis połączenia nie pojawił się już więcej. A co jeśli to była ostatnia szansa? A co jeśli Amanda, już więcej nie spróbuje się ze mną skontaktować? Co jeśli uzna, że musi zapomnieć i zacząć żyć od nowa? Co jeśli… znajdzie sobie nową miłość?
Nie mogłem znieść tej myśli. Tak bardzo ją kochałem. Tak cholernie mocno. Ale nie mogłem z tym nic zrobić…
Położyłem się na łóżku i rozpłakałem jak małe dziecko.
______________________________________________________________

Heeeeeeeeeeeeej ! :D
Dedykacja dla @AniaBieberPL i jej przyjaciółek, które prosiły o taką wersję ;) Mam nadzieję, że się podoba, wydaje mi się, że wyszło całkiem nieźle :)
Póki co nie wracam do pisania tego bloga. To tylko taki mały prezent, ode mnie, dla Was ;)
Baaaaaaaaardzo ładnie Was proszę, jeśli przeczytałyście, skomentujcie :3 Żebym wiedziała, że ktoś nadal czasem wspomina Amandę i Niall'a ♥
Całusy,
Olga

P.S. Po prawej nowa sonda ile osób czyta. Klikajcie !

EDIT: MUSICIE OBEJRZEĆ TEN FILMIK, PORYCZAŁAM SIĘ NA NIM ! [LINK]

sobota, 16 czerwca 2012

Info #2

Heej ! :)
Po prawej pojawiła się sonda, taka jak już kiedyś tu była, jednak mam nadzieję, że tym razem więcej osób zagłosuje ;) Tak więc klikajcie "tak", jeśli czytałyście tego bloga, będę wdzięczna ! :)
Całusy,
Olga

poniedziałek, 14 maja 2012

Info

Hej :)
Chciałam Was zachęcić do zajrzenia na bloga Wymarzony świat z One Direction. Regularnie będzie tam prowadzony konkurs "Blog miesiąca", który ma na celu rozsławienie jednych z najlepszych opowiadań o One Direction w sieci. Żeby strona miała powodzenie, najpierw trzeba ją samą rozsławić. Dlatego dodaję tego posta, by pomóc autorkom :)
Mam nadzieję, że zajrzycie na bloga i pomożecie w jego działalności, poprzez zgłaszanie swoich lub czyichś blogów do eliminacji :)
Więcej info pod podanym linkiem.
Całusy,
Olga

poniedziałek, 7 maja 2012

Podsumowanie

Epilog w poście niżej.
To jest podsumowanie od autorki, niedotyczące przyszłości bohaterów. Przyszłość bohaterów została opisana w epilogu.

Na początek chciałabym Wam wszystkim BARDZO serdecznie podziękować  Za to, że dałyście szansę mojemu opowiadaniu, czytałyście je, komentowałyście i zostałyście tu ze mną do samego końca :) Pisząc miewałam lepsze i gorsze dni, dlatego powstawały lepsze i gorsze rozdziały. Jednak przeważały te lepsze dni, tak więc mam nadzieję, że również lepszych rozdziałów było więcej ;) Mam także nadzieję, że zgodnie z założeniami i tytułem bloga, udało mi się zabrać Was do innego świata. Świata Amandy i Niall’a :)

Druga rzecz: PRZEPRASZAM. Przepraszam, jeśli kogoś zawiodłam, czy to jakimś rozdziałem, gdyż był kiepski, czy przebiegiem niektórych wydarzeń, gdyż wolał, by potoczyły się inaczej, bądź czymkolwiek innym. Przepraszam też za wszelkie niedociągnięcia, przede wszystkim za to, że tak mało było reszty chłopców, zwłaszcza Liam’a i Louis’a. Wiem, że to ogromny minus tego opowiadania, ale mam nadzieję, że plusy choć trochę go przyćmiły :) Wiem też, że wiele rzeczy było zbyt idealnych i mimo iż były smutniejsze momenty to i tak zawsze pod koniec wszystko było dobrze…  Ale po prostu za bardzo kocham to opowiadanie, by zakończyć je krzywdą bohaterów. To mój pierwszy blog, dlatego teraz staram się uczyć na błędach.

Starałam się przelać w treść opowiadania jak najwięcej uczuć i jak najlepiej ukazać Wam postacie, które były narratorami w danej sytuacji. Pomimo iż zdarzały się inne perspektywy, przeważała jednak perspektywa Amandy, gdyż była ona główną bohaterką. Wiem, że czasami mogła wydawać się nudziarą, ale mam nadzieję, że mimo to zdobyła Waszą sympatię :)

Obie z dwóch przyjaciółek, zarówno Amanda jak i Rachel, mają w sobie coś ze mnie. Nieśmiałość Amandy ma źródło w mojej przeszłości, choć teraz wciąż czasami bywam nieśmiała :) Natomiast nieogarnięcie Rachel to ja na co dzień haha :D

Kto wie, może kiedyś powrócę do pisania o Amandzie i Niall’u? Wiele osób namawia mnie do stworzenia drugiej części… Niestety, wątpię, że powstanie, ale gdyby nagle naszła mnie masa nowych pomysłów to być może :) Opisałabym jeszcze jakieś wydarzenia sprzed epilogu, albo coś by się wymyśliło :) Gdybym rzeczywiście zdecydowała się na drugą część będę ją kontynuować tutaj, więc mam nadzieję, że nie zapomnicie o tym blogu i będziecie czasem na niego zaglądać :) Ale tak jak mówię, drugiej części raczej nie będzie.

No nic, to już chyba ostatni oficjalny wpis na tym blogu :) Jednak zapewne pojawią się tu posty o moich nowych blogach :) Jeśli jesteście ciekawe moich innych opowiadań u góry znajduje się zakładka „Moje blogi” (link), gdzie znajdziecie informacje z kim je piszę, bądź czy jest to moja własna praca, oraz krótkie opisy zachęcające do czytania :) Jeśli założę jakieś nowe blogi (a raczej tak będzie ;) ), to na pewno pojawią się w spisie :)

Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję wszystkim Czytelniczkom  Zarówno tym, które są tu ze mną od początku, jak i tym, które dopiero niedawno poznały historię Amandy i Niall’a, a także tym, które dopiero w przyszłości przeczytają moje opowiadanie, już po zakończeniu go (bo kto wie, może będą takie? ;) ). Jestem Wam wdzięczna za całe Wasze wsparcie jakie mi okazałyście :)

Nie wiem, czy komukolwiek chciało się to czytać, no ale czułam potrzebę uwolnienia moich uczuć :) Chociaż i tak pewnie zapomniałam o połowie rzeczy, które chciałam napisać :P Mam do tego opowiadania ogromny sentyment i bardzo się z nim zżyłam. Pisanie rozdziałów sprawiało mi ogromną radość, więc nawet, gdyby czytało to kilka osób, to zapewne i tak nie zrezygnowałabym :)

Założyłam bloga 15 grudnia 2011 roku. To było cudowne 5 miesięcy. Cieszę się i dziękuję, że mi towarzyszyłyście.

To już, by było na tyle :) Ostatni podpis na tym blogu    :
Całusy,
Olga

Epilog

Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Mogę to powiedzieć z czystym sumieniem. Chcecie wiedzieć dlaczego? Może wrócę do wydarzenia sprzed trzech miesięcy.

Z okazji naszej trzeciej rocznicy Niall zabrał mnie popływać łódką po jeziorze. Było cudownie.
- Pięknie tu. – powiedziałam, na co chłopak mi przytaknął.
Niby wszystko było idealnie, ale od początku naszego pobytu tutaj Niall niewiele się odzywał, co było do niego niepodobne.
- Wszystko w porządku? – spytałam.
- Tak. – odparł niepewnie. – Po prostu trochę się denerwuję.
- Czym?
Wziął głęboki oddech, po czym uklęknął przede mną.
- Amanda… – zaczął, wyciągając coś z kieszeni. – Wyjdziesz za mnie? – otworzył pudełeczko z pierścionkiem.
Zaniemówiłam, wpatrując się w niego z szeroko otwartymi oczami. Niall patrzył na mnie wyczekująco.
- Boże, oczywiście, że tak! – krzyknęłam, rzucając się mu na szyję. Z radości aż się rozpłakałam.
- Spokojnie, bo przewrócimy łódkę. – zaśmiał się.
Siedzieliśmy wtuleni w siebie, ciesząc się swoją bliskością.
- Skoro się zgodziłaś to znaczy, że już niedługo będę mógł nazywać cię moją żoną. – powiedział z uśmiechem.
- A jak miałabym się nie zgodzić? – odpowiedziałam również z uśmiechem, po czym pocałowałam go najczulej, jak potrafiłam.

Mój ojciec z radością przyjął wieść o ślubie, podobnie jak Rachel, Diana (która stała mi się prawie tak bliska jak Rachel) i chłopcy. A właśnie, jesteście pewnie ciekawe, co u nich? Liam i Danielle pobrali się w zeszłym roku, Louis nadal spotyka się z Eleanor, Harry i Diana tworzą szczęśliwą parę, a Rachel i Zayn nadal są w sobie szaleńczo zakochani.

Przygotowania do ślubu zaczęły się dość wcześnie. Niall ma dość dużą rodzinę, więc musieliśmy rozesłać sporo zaproszeń. Moją druhną została oczywiście Rachel. Jeśli chodzi o szukanie sukienki, był to prawdziwy koszmar. Nie umiałam znaleźć odpowiedniej. Wszystkie, które podobały mi się na wieszakach, po założeniu ich na mnie, nie były już takie cudne. Albo fason okazywał się dla mnie nieodpowiedni, albo coś za bardzo odstawało, albo źle leżała. Niall zaproponował, że zamówi sukienkę szytą specjalnie na mnie, ale odmówiłam.

Byłam już chyba w dziesiątym sklepie z sukniami ślubnymi.
- Co sądzisz o tej? – spytałam, wychodząc z przebieralni.
- Nie. – odparła Rachel, krzywiąc się.
- A ta? – spytałam po chwili.
- Nie.
Westchnęłam i zabrałam się za przymierzanie ostatniej sukienki. Spojrzałam w lustro – wyglądała całkiem nieźle.
- A ta? – spytałam, szykując się na niezadowolenie ze strony przyjaciółki.
- O raju! – zachwyciła się. – Ta jest wręcz idealna! Świetnie na tobie leży i jest prześliczna. Niall’owi opadnie szczęka, kiedy cię zobaczy!
Uśmiechnęłam się, na myśl o tym.
- Dobra, bierzemy ją i idziemy szukać sukienki dla mnie. W końcu druhna też musi jakoś wyglądać. – posłała mi oczko.

Czas do ślubu zleciał bardzo szybko i nim się obejrzeliśmy, szykowaliśmy się już do uroczystości. Musiałam wstać wcześnie rano, gdyż było dużo roboty z moim wyglądem. Kiedy nareszcie znalazłam się przed kościołem byłam strasznie podenerwowana.

- Rachel, boję się. – jęknęłam.
- Nie masz się, czego bać. – uspokajała mnie. – Kochasz Niall’a, on kocha ciebie i to wszystko, co teraz się tak naprawdę liczy. Poza tym on na pewno też się denerwuje. – zapewniła. – No nic, muszę już lecieć do środka. Pamiętaj, masz wchodzić, kiedy usłyszysz muzykę. – powtórzyła mi, chyba po raz setny tego dnia, po czym zniknęła we wnętrzu kościoła.
- Spokojnie. – tata ścisnął moją rękę, próbując dodać mi otuchy. Przełknęłam głośno ślinę. – Mama byłaby z ciebie dumna. – szepnął.
Spojrzałam na niego. Wiedziałam, że mówił szczerze. Uśmiechnęłam się. Staliśmy chwilę, po czym usłyszeliśmy pierwsze dźwięki „Marszu weselnego”.
- Gotowa? – spytał ojciec, łapiąc mnie pod rękę.
Wzięłam głęboki oddech.
- Tak. – skinęłam głową.
Wkroczyliśmy do kościoła, gdzie przywitała nas setka spojrzeń, przepełnionych radością. Jednak inni w tym momencie byli dla mnie nieistotni. Teraz liczył się tylko chłopak, stojący przy ołtarzu, w drugim końcu kościoła. Odwrócił się i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. W jego oczach dostrzegałam miłość. Obdarowałam go swoim najsłodszym uśmiechem. Byłam taka szczęśliwa. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu.

Jesteśmy rok po ślubie. Nadal kochamy się równie mocno, jak wcześniej. Na dodatek już niedługo zostaniemy rodzicami. Tak, jestem w ciąży, tym razem naprawdę. To już szósty miesiąc. Będzie to dziewczynka, postanowiliśmy nazwać ją Amy. Ładnie, prawda? Ja i Niall wiemy, że jesteśmy jeszcze młodzi, ale nie chcemy czekać z założeniem rodziny. Wierzymy, że sobie poradzimy.

Stałam na werandzie obserwując okolicę naszego domu. Naszego wspólnego domu. Poczułam, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i kładzie ręce na moim brzuchu. Odwróciłam się lekko – był to oczywiście Niall. Uśmiechnęłam się, a on oparł głowę na moim ramieniu.
- Kocham cię. – szepnął.
- Ja ciebie też. – odpowiedziałam również szeptem.
Odwróciłam się przodem do niego, a on objął mnie, trzymając ręce na moich plecach. Chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy, uśmiechając się, po czym nasze usta złączyły się w pocałunku.

Jeśli chodzi o zespół nie rozpadł się on. Chłopcy nadal nagrywają piosenki, dają koncerty i spotykają się z fanami. Jednak teraz nie żyją już na tak wielkich obrotach, co działa na ich korzyść. Teraz, kiedy jestem w ciąży, Niall stara się poświęcać mi jak najwięcej czasu. W najbliższym czasie ich koncerty będą dość ograniczone, zwłaszcza, kiedy mała się urodzi. Jednak prawdziwi Directioners nie mają mu tego za złe, rozumieją go i wspierają.

Jak same widzicie wszystko dobrze się ułożyło. Kto by pomyślał, że odnajdę największe szczęście na lekcjach gry gitary? Dziękuję Ci mamo, że zaraziłaś mnie swoją pasją do muzyki. To wszystko dzięki Tobie.

 __________________________________________________________________

Jeden z anonimów zgadł w komentarzu pod 38 rozdziałem treść tego epilogu (jeśli chodzi o ślub), podobnie jak czikita XD pod 48 :D Napisałyście to na jaja, a miałyście rację ;D
Nie będę się tu rozpisywać, bo zrobiłam to już w poście wyżej :D No ale tylko powiem, że jestem zadowolona z tego epilogu ;)
NIE MAM ZAMIARU USUWAĆ TEGO BLOGA! Jeśli kiedyś zostanie usunięty to tylko przez blogspota (bo ostatnio często ma humorki i usuwa blogi).
Teraz moim „głównym” opowiadaniem będzie http://two-different-worlds-collide.blogspot.com/ Serdecznie zapraszam! :)

No i tak na miłe zakończenie popatrzcie, jakich Amandę i Niall’a narysowała dla mnie Kinga :3 Słodcy, prawda? ♥
Całusy,
Olga

EDIT: Zapomniałam Wam podziękować, bo to dzięki Wam moje opowiadanie zostało opowiadaniem kwietnia na http://onedirection.pl/ ♥ Nie macie pojęcia ile to dla mnie znaczy :) Dziękuję Wam z całego serca ! ♥

EDIT 2: Kurde, zapomniałam też o twitcamie xd Postaram się go zrobić jakoś niedługo, jak coś to dodam linka :) Obawiam się, że znowu może wyjść w czwartek między 15, a 17, a wiem, że większość z Was nie ma wtedy jak oglądać :s Dlatego postaram się zrobić jeszcze jakiś w bardziej odpowiednim terminie :)

czwartek, 3 maja 2012

Rozdział czterdziesty ósmy

Obudził mnie dźwięk budzika, którego wcale nie chciałam usłyszeć. To był ten dzień. Dziś miałam na zawsze pożegnać się z Londynem i wyprowadzić do USA. Podniosłam się z łóżka cała załamana. Szybko wykonałam poranną toaletę i ubrałam się. Malować mi się nie chciało, a poza tym zapewne i tak rozmazałabym sobie makijaż, płacząc. Zeszłam na dół, by zjeść śniadanie. W kuchni ojciec przywitał mnie krótkim „dzień dobry”, jednak nie odpowiedziałam. Zachowywałam się jak jakieś widmo. Niby byłam i robiłam wszystkie swoje zwyczajne czynności, ale nie odzywałam się i byłam kompletnie bez życia. Wszystko się zawaliło, całe moje życie.
Po rozmowie z Niall’em nie dałam rady porozmawiać z Rachel, więc zrobiłam to dopiero następnego dnia, czyli wczoraj. Rozpłakała się tak, że nie mogłam jej uspokoić. Próbowałam pocieszyć ją tym, że będzie mnie często odwiedzać, jednak nie pomogło. Zresztą na mnie też to nie działało.
Po zjedzeniu śniadania byliśmy już praktycznie gotowi, żeby jechać. Jednak ojciec obiecał mi, że zanim udamy na lotnisko, pojedziemy do domu dziecka, żebym mogła pożegnać się z Rachel. Kiedy dotarliśmy przed budynek okazało się, że chłopcy też tam są. Wszyscy, oprócz Niall’a. Zauważyłam również Dianę, z którą ja i Rachel się zaprzyjaźniłyśmy.
- Hej. – przywitałam ich smutno, wychodząc z samochodu.
- Cześć. – odpowiedzieli mi jak zwykle chórem, jednak tym razem bez ich entuzjazmu.
Rachel niemal natychmiast rzuciła się na mnie, cała we łzach.
- Będę tak strasznie z tobą tęsknić! – łkała.
- Ja za tobą też. – również się rozpłakałam.
Przyjaciółka nie chciała wypuścić mnie z uścisku, jednak w końcu zrobiła to, by dać innym szansę, żeby się ze mną pożegnać.
- Dbaj o Rachel. – szepnęłam do Zayn’a, kiedy się z nim żegnałam.
- Nie martw się, będę. – odparł. Nie martwiłam się. Wiedziałam, że dotrzyma słowa.
Pożegnałam się z pozostałymi chłopcami i Dianą, czując się coraz gorzej.
- A co z Niall’em? – spytałam ostrożnie.
Chłopcy nie odpowiedzieli, tylko spuścili wzrok.
- Nie ma zamiaru przyjść, tak? – spytałam, załamującym się głosem.
Pokiwali głowami na znak, że mam rację i popatrzyli na mnie ze współczuciem.
- Przykro nam. – powiedział cicho Liam.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Zrobiliśmy nasz ostatni grupowy uścisk, po czym starałam się opanować łzy, nie chcąc rozklejać się przed ojcem. Wsiadłam do taksówki. Kiedy odjeżdżaliśmy wyglądałam przez szybę, patrząc ze łzami na moich przyjaciół, na moją rodzinę. Dziś ich opuszczałam. Na zawsze.
Wydawało mi się, że nic nie było mi dziś przychylne. Nawet radio. Puścili w nim piosenkę, która w tym momencie najlepiej nadawała się do zdołowania mnie, gdyż idealnie opisywała sytuację w jakiej się znajdywałam. Wsłuchiwałam się w tekst piosenki Taylor Swift „Breathe”.

I see your face in my mind as I drive away
Cause none of us thought it was gonna end that way
People are people
And sometimes we change our minds
But it's killing me to see you go after all this time

Music starts playin' like the end of a sad movie
It's the kinda ending you don't really wanna see
Cause it's tragedy and it'll only bring you down
Now I don't know what to be without you around

And we know it's never simple, never easy
Never a clean break, no one here to save me
You're the only thing I know like the back of my hand

And I can't breathe without you
But I have to
Breathe without you
But I have to

Never wanted this, never wanna see you hurt
Every little bump in the road I tried to swerve
But people are people
And sometimes it doesn't work out
Nothing we say is gonna save us from the fall out

And we know it's never simple, never easy
Never a clean break, no one here to save me
You're the only thing I know like the back of my hand

And I can't breathe without you
But I have to
Breathe without you
But I have to

It's 2 a.m., feelin' like I just lost a friend
Hope you know it's not easy, easy for me
It's 2 a.m., feelin' like I just lost a friend
Hope you know it's not easy, easy for me
And we know it's never simple, never easy
Never a clean break, no one here to save me
You're the only thing I know like the back of my hand

And I can't breathe without you
But I have to
Breathe without you
But I have to

Sorry, sorry 
Sorry, sorry 
Sorry, sorry 
Sorry

Śpiewałam po cichu „Sorry” i już dłużej nie udało mi się powstrzymać łez. Rozryczałam się na dobre.
- Proszę się zatrzymać. – zwrócił się mój tata do kierowcy.
- Ale… – mężczyzna chciał zaprotestować.
- Proszę się zatrzymać. – powtórzył.
Kierowca zjechał na bok i zatrzymał samochód. Mój tata wysiadł i podszedł do moich drzwi, otwierając je.
- Wysiądź na chwilę, dobrze? Chcę z tobą porozmawiać.
Zrobiłam, o co poprosił i starałam się nie potknąć przez łzy, które rozmazywały mi widok.
- Ty naprawdę go kochasz, prawda? – spytał wprost.
Kiwnęłam głową, przełykając głośno ślinę, co było spowodowane płaczem.
- Ich wszystkich. – powiedziałam cicho. – Byli dla mnie rodziną, której nie miałam. A Niall… Niall jest najważniejszym chłopakiem w moim życiu. – spuściłam głowę.
Westchnął.
- Nie wyjeżdżamy. – oznajmił.
- Co? – podniosłam głowę i wytrzeszczyłam oczy.
- Widzę jak cierpisz i nie mogę znieść myśli, że to przeze mnie. Miałem cię już więcej nie krzywdzić, w jakikolwiek sposób. A tymczasem skrzywdziłem cię, myśląc, że cię chronię. Przepraszam, że byłem taki zaślepiony.
Rzuciłam mu się na szyję, a po moich policzkach ponownie spłynęły łzy, jednak tym razem były to łzy szczęścia.
- Wracajmy. – tata uśmiechnął się do mnie.
Wsiedliśmy do taksówki, po czym mój ojciec poprosił taksówkarza, by zawrócił. Otarłam łzy z policzków i ledwo umiałam wysiedzieć na miejscu. Miałam ochotę skakać z radości. Kiedy dotarliśmy pod dom dziecka okazało się, że moi przyjaciele nadal tam stoją.
- Nie wyjeżdżamy! – krzyknęłam radośnie, wybiegając z samochodu.
 - Co?! – zdziwili się wszyscy.
- Nie wyjeżdżamy. – powtórzyłam.
Wszyscy wydali z siebie radosne okrzyki i rzucili się, by mnie uściskać.
- Ej chwila, a co z Niall’em? – spytał Louis.
- Co masz na myśli? – zdziwiłam się.
- Był tu przed chwilą.
- Co?!
- Przyjechał, bo miał nadzieję, że jednak zdąży się z tobą pożegnać. Powiedzieliśmy mu, że pojechałaś już na lotnisko, więc też się tam udał. – powiedział Liam. – Nie minął was przypadkiem?
- Nie wiem. – odparłam bezradnie, po czym podbiegłam do taksówki.
- Muszę natychmiast jechać na lotnisko. – oznajmiłam.
- Po co? – zdziwił się mój ojciec.
- Niall tam pojechał.
- No dobrze. – odparł, wręczając mi pieniądze na taksówkę.
Wsiadłam do samochodu i oznajmiłam dokąd chcę jechać, po czym taksówka ruszyła. Kiedy dotarliśmy na parking przed lotniskiem, rzuciłam kierowcy pieniądze i czym prędzej wysiadłam z auta. Pobiegłam do wejścia, ile sił w nogach. Stanęłam, rozglądając się za Niall’em, jednak nigdzie go nie widziałam. W pewnym momencie usłyszałam jakąś kłótnię, więc odwróciłam się w tamtą stronę. Ujrzałam, jak Niall kłóci się z jakimś ochroniarzem, próbując przedostać się przed odprawę.
- Musi mnie pan wpuścić, tam jest dziewczyna, którą kocham! – zwrócił się do mężczyzny.
- Niall! – krzyknęłam.
Momentalnie się odwrócił.
- Amanda! – odkrzyknął, gdy mnie ujrzał.
Zaczął biec w moją stronę, a ja w jego. Objął mnie mocno, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję i zaplotłam nogi wokół jego pasa. Oboje płakaliśmy.
- Przepraszam. – zaczął Niall. – Nie potrafię bez ciebie żyć. Wcale nie chcę urywać kontaktu, po prostu mnie wtedy poniosło i…
- Nie wyjeżdżam. – przerwałam mu, patrząc na niego.
- Co? – zareagował tak samo, jak reszta.
- Nie wyjeżdżam. Zostajemy w Londynie. – uśmiechnęłam się.
Na jego ustach zagościł szeroki uśmiech, po czym przybliżył swoją twarz bliżej mojej i zaczął mnie namiętnie całować. Jedną rękę nadal miałam zarzuconą na jego szyi, a drugą położyłam na jego policzku, gładząc go. Nie przejmowaliśmy się tym, że otacza nas mnóstwo obcych ludzi. Liczyliśmy się tylko my. Tylko to, że byliśmy razem.
_____________________________________________________________________

Więc tak jak mówiłam epilog mam już prawie gotowy, ale zanim przyjdzie na niego kolej najpierw jeszcze jeden rozdział (czyli ten) :D Wiem, że powtarza się schemat „wszystko się wali, a potem wszystko jest pięknie”, ale po prostu nie umiałabym na stałe skrzywdzić bohaterów tego opowiadania, za bardzo się z nim zżyłam.
Proszę, nie miejcie mi za złe, że kończę tego bloga. Mnie też jest z tego powodu smutno, ale ile można ciągnąć jedno opowiadanie? A poza tym nie mam już prawie pomysłów do tej historii :s Spróbujcie mnie też zrozumieć...
Bardzo Wam dziękuję za ponad 160 komentarzy pod poprzednim rozdziałem ! ♥ Uwielbiam Was, wiecie? :3 Jak już pisałam jednej dziewczynie na twitterze, kocham Was za to, że czytacie :) Nie wiecie, jaka jestem Wam za to wdzięczna ♥
Epilog pojawi się, jak będzie dużo komentarzy :) Jedna dziewczyna proponowała mały szantażyk, mianowicie dodanie epilogu, jeśli pod rozdziałem będzie 200 komentarzy, jednak nie chcę Was szantażować :P Ale będzie mi baaardzo miło, jeśli mimo wszystko pod tym rozdziałem znajdzie się duża liczba komentarzy :)
Całusy,
Olga

czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział czterdziesty siódmy

Proszę, przeczytaj tekst pod rozdziałem :)

- Co takiego?! – krzyknęłam.
- Wyjeżdżamy do USA. – powtórzył mój ojciec.
- To żart, tak?
- Żaden żart, mówię całkiem poważnie.
- Ale jak to?! Dlaczego?!
- Myślałem, że jesteś rozsądna, ale najwidoczniej przy tym chłopaku głupiejesz. Wiem, że mimo mojego zakazu zapewne i tak byś się z nim spotykała, dlatego postanowiłem, że wyjedziemy.
- Ale ja nie chcę nigdzie jechać! – krzyknęłam.
- Amanda, uspokój się. – poprosił.
- Jak mam się uspokoić, kiedy mówisz mi, że wyprowadzamy się na inny kontynent?! Co z moim życiem tutaj?! Co z Rachel, Niall’em i resztą chłopaków?!
- Ci chłopcy tylko mącili ci w głowie. A Rachel będzie mogła przyjeżdżać do nas w odwiedziny.
- Ale ja nie chcę nigdzie jechać! – powtórzyłam.
- Już wszystko jest postanowione. Bilety mamy zamówione, tymczasowy hotel też zarezerwowany. Wyjeżdżamy za dwa dni, więc lepiej już zacznij się pakować.
Wzbierał we mnie coraz większy gniew. Patrzyłam na mojego ojca i czułam jak w moich oczach wzbierają łzy.
- Nienawidzę cię! – krzyknęłam, po czym pobiegłam na górę do swojego pokoju.
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Nie umiałam sobie tego wyobrazić. Już za dwa dni miałam wyjechać i zostawić wszystko, co tu miałam? Nie, to było niemożliwe, nie chciałam tego… Ale co mogłam zrobić? Teraz mój tata był moim prawnym opiekunem i jeśli zarządził przeprowadzkę nie mogłam nic zrobić… „Ale chyba trochę przesadziłam z tym, że go nienawidzę”, stwierdziłam w myślach. Nie powinien tak zareagować, ale w sumie wielu ojców wkurzyłoby się, słysząc, że ich niepełnoletnia córka jest w ciąży.
Po chwili naszła mnie najgorsza myśl. „Jak ja mam to oznajmić przyjaciołom?”. Zwłaszcza Rachel i Niall’owi… I co będzie z naszym związkiem? Najprawdopodobniej Niall zapewni, że nadal możemy być razem, ale przecież będzie dzieliła nas taka wielka odległość… „Będę mu tylko sprawiać problemy”, pomyślałam.
Wytarłam oczy, wysiąkałam nos i ogarnęłam się trochę. Postanowiłam, że muszę z nimi porozmawiać, jak najszybciej, żebyśmy spędzili razem te ostatnie chwile. Zabrałam klucze i telefon, po czym po cichu wyszłam z pokoju i na palcach zeszłam po schodach. Zerknęłam do salonu – był pusty. Usłyszałam jakieś dźwięki dochodzące z kuchni, zapewne to tam był mój tata. Minęłam pomieszczenie najciszej i najszybciej jak umiałam, po czym znalazłam się w przedpokoju. Wsunęłam trampki na nogi, zawiązałam je i po cichu wykradłam się z domu. Kiedy byłam już na ulicy zaczęłam biec w kierunku centrum miasta, starając się oddalić na tyle daleko, by ojciec nie zdołał mnie zatrzymać, gdyby spostrzegł moją nieobecność.
Kiedy byłam już wystarczająco daleko od domu, wybrałam numer Niall’a.
- Cześć, Niall. – powiedziałam, zanim zdążył się odezwać.
- Hej, skarbie.
- Możemy się spotkać?
- A co na to twój ojciec?
- Nie wie, że wyszłam.
- Nie sądzisz, że może mnie jeszcze bardziej znienawidzić, kiedy dowie się, że spotykamy się potajemnie?
- Niall, posłuchaj, to bardzo ważne. Musimy się spotkać. – położyłam szczególny nacisk na pierwsze słowo. – To jak?
- Zgoda. Tylko gdzie?
- Będę czekać pod Milkshake City, dobrze?
- Dobrze.
- Pa.
- Pa, kocham cię.
- Ja ciebie też. – odpowiedziałam cicho, po czym rozłączyłam się. Zaczęłam iść w stronę Milkshake City.
Postanowiłam, że najpierw porozmawiam z Niall’em, gdyż ta rozmowa chyba będzie trudniejsza… Dzięki temu powinno mi być potem łatwiej z Rachel. Powinno…
Po jakichś piętnastu minutach dotarłam pod Milkshake City. Zobaczyłam auto chłopców, stojące po drugiej stronie ulicy, więc podeszłam do niego. Otworzyłam drzwi i usiadłam na siedzeniu pasażera.
- Tęskniłem za tobą. – powiedział Niall, przyciągając mnie do siebie i całując.
Odwzajemniłam pocałunek, jednak załamywała mnie myśl, że to jeden z naszych ostatnich. Nie udało mi się powstrzymać łez, które zaczęły spływać po moich policzkach.
- Co się stało? – spytał Niall zmartwiony, odsuwając się lekko ode mnie, tak, żeby mógł na mnie spojrzeć.
- Mam dwie wiadomości. – oznajmiłam, starając się opanować łzy. – Pierwsza: nie zostaniesz ojcem. Zrobiłam testy, jednak nie jestem w ciąży.
- A ta druga?
Wzięłam głęboki oddech.
- Niall… – zaczęłam niepewnie.
- Tak?
- Pamiętasz jak obiecałeś mi, że nigdy mnie nie opuścisz?*
- Oczywiście. – zapewnił. – I mam zamiar dotrzymać słowa.
- A co jeśli to ja będę musiała cię opuścić?
- Nie pozwolę ci odejść.
- Niestety nie masz na to wpływu. – spuściłam głowę.
- Amanda, co ty mówisz? Dlaczego wypytujesz o takie rzeczy? – zmartwił się.
- Niall, ja… Wyjeżdżam z ojcem do USA. Na stałe.
- Co takiego?! – zdziwił się.
Rozpłakałam się i wtuliłam w niego.
- Amanda, błagam cię, powiedz, że to nieprawda.
- Niestety to prawda. – powiedziałam, odsuwając się od niego. – Wylatujemy za dwa dni. – spuściłam głowę.
- A czy ty nie mogłabyś zostać? Zamieszkałabyś z nami i…
- Niall, właśnie o to chodzi, żeby nas rozdzielić. Mój ojciec twierdzi, że ty i chłopcy macie na mnie zły wpływ.
- Przecież to nieprawda! – oburzył się.
- Wiem o tym. – położyłam mu dłoń na policzku. – Ale on nie chce słuchać… Niall. – powiedziałam, patrząc mu w oczy i zabierając rękę. – Jest jeszcze kwestia nas, naszego związku.
- Nie martw się, jakoś damy radę. Będę cię odwiedzał. No i razem z chłopcami będziemy mieć dużo koncertów w USA, więc…
- Niall, nie. – powiedziałam stanowczo.
- Co, nie?
- To nie ma sensu… Będę dla ciebie tylko problemem, o którym nie będziesz umiał zapomnieć. Musimy to skończyć.
- O czym ty mówisz? – zmartwił się.
- O tym, że musimy skończyć. Skończyć z nami. Nasz związek nie ma szans przetrwać przy tak dalekiej rozłące. Zostańmy przyjaciółmi, dobrze? – wykrztusiłam. Nie miał pojęcia, jak trudno było mi mówić o nas w ten sposób. Zawsze wierzyłam, że poradzimy sobie, bez względu na problemy. Ale co jeśli teraz to ja byłam problemem?
Niall patrzył na mnie z niedowierzającym wzrokiem. Wiedziałam, że skrzywdziłam go tymi słowami. Skrzywdziłam go równie mocno jak siebie.
W końcu chłopak spuścił głowę.
- Masz rację. – powiedział. – Ale powinniśmy całkiem urwać kontakt.
- Co takiego? – zdziwiłam się.
- Jeśli zostaniemy przyjaciółmi, – powiedział, podnosząc na mnie wzrok. – ciągle będziemy sobie przypominać, o tym, co mieliśmy. Dlatego najlepiej będzie, jeśli zapomnimy. Zapomnimy o nas. Że kiedykolwiek byliśmy.
Tym razem to ja patrzyłam na niego niedowierzając. „Nie do tego miało dojść…”.
- Lepiej już cię odwiozę. – odezwał się beznamiętnie Niall, odpalając silnik.
Jechaliśmy w ciszy. Nie byłam nawet w stanie się odezwać, więc po prostu patrzyłam przez okno, na budynki, które mijaliśmy. Po niecałych dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Odpięłam pas, otworzyłam drzwi i zaczęłam wysiadać.
- Żegnaj. – powiedział cicho Niall.
Nie raczyłam go żadną odpowiedzią, po prostu zamknęłam drzwi. Podczas gdy ja szłam w kierunku domu, mój, już były, chłopak wykręcił samochodem i odjechał. Właśnie widziałam się z nim po raz ostatni.
- Gdzieś ty była?! – krzyknął mój ojciec, kiedy przekroczyłam próg domu.
- Z Niall’em. – mruknęłam.
- Chyba zakazałem się wam spotykać?!
- Nie masz się już o co martwić. – odparłam. – Już nigdy więcej się z nim nie spotkam, on też nie będzie próbował. Postanowiliśmy zapomnieć, że kiedykolwiek coś nas łączyło. Zadowolony? – powiedziałam oschle, po czym jak najprędzej udałam się do swojego pokoju, gdyż już dłużej nie umiałam powstrzymywać łez.
_________________________________________________________________________

*Końcówka 37 rozdziału.

Rozdział wesoły nie jest, no ale jestem zadowolona :) Epilog mam już prawie gotowy, ale pojawi się dopiero za tydzień, bo w sobotę wyjeżdżam i wracam w środę. Mam nadzieję, że do tego czasu pojawi się tu równie duża liczba komentarzy, co dwa rozdziały temu :) (ponad 170)
Całusy,
Olga

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział czterdziesty szósty

Dziękuuuję za ponad 170 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! ♥
Jesteście cudne, wiecie o tym? :3

Kiedy obudziłam się rano, samotnie w łóżku,  z moim żołądkiem ponownie było coś nie w porządku. Mój umysł momentalnie się ożywił. Natychmiast wstałam i rzuciłam się pędem do łazienki. Ponownie zwymiotowałam. Wczoraj nie zastanawiałam się, co jest powodem mojego złego samopoczucia, ale powtórzenie się tego nie wróżyło nic dobrego. Zaczęłam się obawiać, że może być to skutek, tego, co wydarzyło się miesiąc temu, we Włoszech. Skutek mojej pierwszej nocy z Niall’em. Natychmiast odpędziłam od siebie tę myśl, która szczerze mówiąc, przerażała mnie. Przecież to nie był jeszcze czas, by myśleć o dzieciach.
Wstałam i zabrałam się za mycie zębów. Kiedy kończyłam tę czynność, usłyszałam kroki na schodach, a następnie otwieranie drzwi. Chyba ktoś, Niall albo mój tata, sprawdzał mój pokój.
- Amanda? – usłyszałam głos mojego chłopaka, który zapewne zastanawiał się, gdzie się podziałam.
- Tutaj jestem! – krzyknęłam.
Po chwili pojawił się w drzwiach łazienki i natychmiast uśmiechnął na mój widok.
- Już nie śpisz? – spytał, podchodząc i obejmując mnie.
- Jak widzisz. – wzruszyłam ramionami. – A ty od dawna jesteś na nogach?
- Jakąś godzinę. Nie chciałem cię budzić. – powiedział, cmokając mnie w czoło. – Chodź, zrobiłem śniadanie.
- Poczekaj, tylko się przebiorę, dobrze?
- Dobrze. – odparł, po czym zszedł na dół.
Wzięłam z pokoju jakieś wygodne rzeczy do przebrania i założyłam je na siebie. Przeczesałam trochę włosy, po czym zeszłam na dół.
- Hej. – przywitałam tatę uśmiechem.
- Hej. Jak się spało? – spytał, odwzajemniając uśmiech.
- Dobrze. – odparłam.
Jak się okazało, Niall postanowił się wykazać i przygotował śniadanie dla nas wszystkich. Szczególnie oryginalny nie był, gdyż była to zwykła jajecznica, ale musiałam przyznać, że była pyszna. Pozmywaliśmy po śniadaniu, po czym ja i Niall udaliśmy się na górę do mojego pokoju. Siedzieliśmy chwilę i rozmawialiśmy, po czym znowu źle się poczułam. Czym prędzej pobiegłam do łazienki, w której po chwili pojawił się również Niall.
- Znowu? – spytał, wytrzeszczając oczy. Zapewne pomyślał, o tym, o czym ja wcześniej…
- Niall… – zaczęłam, jednak przerwało mi ojciec, który wołał mnie, żebym zeszła na dół.
- Ja pójdę. – odezwał się Niall, po czym zniknął za drzwiami.

*Perspektywa Niall’a*

Schodziłem na dół, martwiąc się tym, co się stało. Czy to oznaczało to, co mi się wydaje? Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że nie…
- Niall? – usłyszałem znajomy głos.
W przedpokoju stała Rachel, zdziwiona moim widokiem.
- Co ty tu robisz? – spytała.
- Zostałem tu na noc. A ty?
- Przyszłam do Amandy.
- A właśnie, gdzie ona jest?  – spytał ojciec mojej dziewczyny.
- W łazience. – odparłem, starając się nie pokazać zmartwienia.
- Rachel, masz ochotę czegoś się napić?
- Herbaty mrożonej.
- A ty? – zwrócił się do mnie ojciec Amandy.
- Nie, dziękuję.
- Dobrze, to wy poczekajcie tu na Amandę, a ja pójdę przygotować herbatę dla Rachel. – rzucił, wychodząc.
- Co ona tak długo robi w tej łazience? – spytała Rachel, siadając na kanapie.
- Wymiotuje. – powiedziałem cicho.
- Co? Jak to? – zmartwiła się.
- Nagle źle się poczuła. Wczoraj było to samo… – przyznałem.
- Co?! – wytrzeszczyła oczy. – Niall, czy wy już… No wiesz, spaliście ze sobą?
Kiwnąłem głową twierdząco.
- Czy to znaczy, że Amanda jest w ciąży?! – krzyknęła.
Zanim zdążyłem ją uciszyć, usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Natychmiast oboje się odwróciliśmy. W progu salonu stał ojciec Amandy, patrząc na nas, z wytrzeszczonymi oczami. Nagle jego szok, przerodził się w gniew. Widziałem wściekłość malującą się na jego twarzy.
- Co takiego?! – wydarł się. – Coś ty zrobił bydlaku?!
W tym momencie zobaczyłem, jak Amanda zbiega po schodach.
- Co się tu dzieje?! – wykrzyczała zdziwiona.
- On cię zgwałcił, tak?! – wyparował wprost jej ojciec.
„Co takiego?!”.
- Co?! – krzyknęła. – Co ty wygadujesz?! I to ty śmiesz go o coś takiego oskarżać, po tym, co sam mi zrobiłeś?!
- Mieliśmy do tego nie wracać…
- Niall nigdy, by mnie nie skrzywdził, a co dopiero mowa o gwałcie! – broniła mnie, stając przy moim boku.
- Więc jakim cudem jesteś w ciąży?!
Na te słowa wytrzeszczyła szeroko oczy.
- Skoro cię nie zgwałcił to znaczy, że sama dałaś się zaciągnąć do łóżka?
- To moja sprawa! – krzyknęła. – Poza tym, nawet jeśli to zrobiliśmy to dlatego, bo się kochamy!
- Pewnie wmówił ci, że masz mu w ten sposób udowodnić, że naprawdę go kochasz. – prychnął.
- Co takiego?! – oburzyłem się.
- A teraz pewnie będziesz musiała sama wychowywać dziecko!
- Mam już tego dość! – krzyknąłem. – Niech pan przestanie mnie oskarżać, o coś czego nie zrobiłem!
- Oo. Więc wcale nie spałeś z moją córką? – syknął.
Nie odpowiedziałem. Temu nie mogłem zaprzeczyć…
- Tak myślałem. – odparł mrużąc oczy. – Wynoś się stąd! – warknął.
- Ale tato…! – próbowała protestować Amanda, lecz ojciec jej przerwał.
- Nie wtrącaj się Amanda! Już wystarczająco nabroiłaś!
Podszedł, złapał mnie za ramię i zaczął wyprowadzać z mieszkania.
- Sam mogę iść. – warknąłem, wyrywając rękę.
Szybko wsunąłem buty.
- Rachel odniesie ci twoje rzeczy. A teraz wynoś się stąd i nigdy nie wracaj! I nawet nie waż się zbliżać do Amandy! – powiedział mężczyzna, wypychając mnie za drzwi.
Stanąłem przed domem i powiodłem swój wzrok w górę, do okna pokoju Amandy. Stała tam cała we łzach, patrząc na mnie smutno przez szybę.
„Kocham cię”, powiedziałem bezgłośnie, na co ona wzięła do ręki naszyjnik ode mnie i pocałowała go. Po chwili ujrzałem jej ojca. Odciągnął ją od okna i zasłonił je roletą. Spuściłem głowę i wściekły udałem się w kierunku domu.

***

Wszedłem do mieszkania, trzaskając drzwiami.
- Stary, co się stało? – usłyszałem głos Zayn’a.
- Nic takiego. – mruknąłem, chcąc udać się na górę, jednak Louis stanął mi na drodze.
- Przecież widzimy, że coś jest nie tak. – powiedział.
- Nie chcę o tym rozmawiać. – odparłem.
- Stary, kiedy coś się wali, to właśnie rozmowa jest najbardziej potrzebna. A z kim miałbyś pogadać, jeśli nie z nami?
- Ehh, no dobra. – westchnąłem, po czym udałem się do salonu, gdzie znajdowała się reszta chłopców.
- Więc o co chodzi? – spytał Liam.
- Ojciec Amandy wyrzucił mnie z ich domu. – wyznałem.
- Jak to? – zdziwił się Harry.
- Chodzi, o to, że… Amanda chyba jest w ciąży.
- Co?! – wykrzyknęli wszyscy jednocześnie. Nie pomagali mi w ten sposób.
- Zrobiliśmy to, kiedy byliśmy we Włoszech i… nie zabezpieczyliśmy się. A teraz Amanda często wymiotuje…
- Ale to, że jest w ciąży jest jeszcze niepewne, tak? – spytał Liam.
Kiwnąłem głową twierdząco.
- W takim razie niech zrobi testy. Jeśli wyjdą pozytywnie, wtedy zaczniecie się martwić.
- Masz rację. Tylko, że… Jest jeszcze jeden problem.
- Jaki?
- Jej ojciec zakazał nam się widywać.
- W takim razie rzeczywiście macie problem. – stwierdził Harry.
- Dzięki za pocieszające słowa. – mruknąłem. – Idę do swojego pokoju. – oznajmiłem ponuro, wstając.
Od razu po wejściu do pokoju rzuciłem się na łóżko. Ledwo co odetchnąłem, gdy usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę. – odezwałem się.
- Mogę wejść, stary? – odezwał się Zayn, wsuwając głowę między drzwi, a ich framugę.
- Jasne, właź. – powiedziałem, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Posłuchaj, chciałem cię spytać… A co, jeśli Amanda naprawdę jest w ciąży?
- Wtedy będziemy musieli sobie inaczej poukładać życie. – odparłem, wzruszając ramionami.
- Więc nie masz zamiaru jej porzucić? – chciał się upewnić.
- Oczywiście, że nie! Co prawda… Przeraża mnie myśl o zostaniu ojcem już teraz… Ale nigdy nie zostawiłbym Amandy samej. A już na pewno nie z dzieckiem.
- Wiem, o tym. Ale po prostu obwiałem się, że może przez ten szok mógłbyś chcieć ją zostawić…
- Nie. – odparłem stanowczo.

*Perspektywa Amandy*
*Następnego dnia*

Dziś rano zrobiłam testy. Na szczęście okazało się, że nie jestem w ciąży. Najprawdopodobniej zaszkodziło mi coś, co zjadłam. Zeszłam na dół, z zamiarem podzielenia się z ojcem wiadomością.
- Tato. – odezwałam się. – Zrobiłam testy. Nie jestem w ciąży.
- Bogu dzięki. – odetchnął. – Teraz wszystkie problemy mamy z głowy i będzie nawet jeszcze łatwiej.
- O czym ty mówisz? – nie wiedziałam, o co mu chodzi.
- Wyjeżdżamy do USA. – oznajmił.
 __________________________________________________________________________

*Nigdy nie planowałam ciąży Amandy na serio :P

Co powiecie na małego twitcam'a po zakończeniu tego opowiadania? :) Oczywiście to jeszcze nie teraz, ale chcę wiedzieć, czy byłyby chętne ;)

Dedykuję ten rozdział wszystkim dziewczynom, które poznałam/spotkałam po raz drugi na sobotnim zlocie w Katowicach, a które czytają mojego bloga :) Tzn dla: mojego idioty Kingi (styl ninja ! ♥), mojej kochanej Kaji (widzimy się w piątek ♥), mojej zboczonej Karolajny (klękanie przede mną, prosząc o sceny erotyczne zawsze spoko haha ♥), mojej cudownej Moniki (która tak samo jak ja jarała się naszym wspólnym foto haha :D ♥), mojej zacnej Klaudii (Twoje kółeczko :c hahaha xd) i Jessici, której niestety nie mogło z nami być :C We miss you ♥ No i oczywiście jeszcze dla Sabiny, Tusi i Sonii, które są z mojej szkoły i też były na zlocie :D Love you all girls ♥

A tu takie zdjęcie grupowe :) Sporo nas, a i tak nie ma tu wszystkich :P


Ja to ta, co wyszła jak udup, stojąca 2 od lewej :P
Całusy,
Olga

P.S. Powodzenia trzecioklasistkom :)

EDIT: Mam prośbę do @GumisiaBunia. Zapodziała mi się Twoja nowa nazwa na twitterze :s Może mi ją podać w komentarzu? Z góry dziękuję i przepraszam xx

czwartek, 19 kwietnia 2012

Rozdział czterdziesty piąty

PRZECZYTAJ POGRUBIONY TEKST POD ROZDZIAŁEM

Chwyciłam za uchwyt walizki i udałam się w kierunku wyjścia. Po raz ostatni kroczyłam tym korytarzem, jako mieszkanka sierocińca. Od dziś moje życie miało się zmienić – miałam mieć normalny dom i kochającego ojca. Czy aby na pewno tak będzie? Wydaje mi się, że tak.
Przy moim boku szła Rachel, która od rana nie odezwała się ani słowem, co było dziwne, gdyż zazwyczaj buzia jej się nie zamykała.
- Wszystko w porządku? – spytałam przyjaciółkę.
W odpowiedzi kiwnęła głową twierdząco. Widziałam, że coś jest nie tak, ale zapewne było jej po prostu smutno, że nie będziemy już mieszkać razem.
Opuściłyśmy budynek i udałyśmy się do samochodu zaparkowanego przy brzegu chodnika. Stał przy nim mój ojciec i rozmawiał z Susan.
- O, już są. – powiedziała opiekunka na nasz widok.
- Masz wszystko? – spytał mój tata.
- Tak. – odparłam.
- Nawet, jeśli czegoś zapomniałaś to nie martw się, nie zginie. – uśmiechnęła się Susan, po czym przytuliła mnie. – Trzymaj się Amanda. Będzie nam ciebie brakować.
- Mnie też będzie was wszystkich brakować. – powiedziałam, odwzajemniając uścisk.
Kiedy mnie puściła podeszłam do Rachel i objęłam ją. Z początku stała, nie reagując. Jednak po chwili zarzuciła mi ręce na ramiona i zaczęła płakać.
- Będę za tobą tęsknić! – krzyknęła.
- Spokojnie. – zaśmiałam się. – Przeprowadzam się do innej części miasta, a nie do innego kraju.
- Prawie na to samo wychodzi. – łkała.
- Nie płacz już, Rachel. – poprosiłam.
- Obiecujesz, że o mnie nie zapomnisz? – spytała smutno, odsuwając się, by móc na mnie spojrzeć.
- Oczywiście, że cię nie zapomnę! – zaśmiałam się ponownie. – Przecież nadal będziemy się widywać. Będę cię odwiedzać, albo ty mnie. A po wakacjach znowu idziemy razem do szkoły. Nic się nie zmieni, oprócz tego, że nie będziemy już razem mieszkać. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. – zażartowałam.
Przytuliłyśmy się po raz ostatni, po czym wsiadłam do samochodu razem z ojcem. Droga nie zajęła dużo czasu. Kiedy dojechaliśmy moim oczom ukazał się duży, biały dom, z ogrodem i garażem.
- Podoba ci się? – spytał mój ojciec.
- Tak. – przytaknęłam, uśmiechając się.
Zaparkowaliśmy przed garażem. Wyjęłam moją torbę z bagażnika, jednak tata uparł się, że sam ją zaniesie. Weszliśmy do domu po niewielkich schodkach. Ściągnęłam buty i stanęłam, nie wiedząc co powinnam ze sobą zrobić.
- Idź na górę, zobaczyć swój pokój. – polecił mi ojciec. – Drugie drzwi na prawo.
Weszłam po schodach i skierowałam się do pokoju, o którym wspominał tata. Nie był jakoś szczególnie ozdobiony, jednak podobał mi się. Zresztą sama myśl o moim własnym pokoju, w moim własnym domu, była już dość emocjonująca.
Do pokoju wszedł także mój tata.
- Nadal lubisz niebieski? – spytał, nawiązując do koloru ścian.
Kiwnęłam głową twierdząco. Teraz nawet jeszcze bardziej lubiłam niebieski. W końcu był to kolor tęczówek najpiękniejszych oczu, jakie w życiu widziałam – oczu Niall’a.
- Wiem, że jeszcze zbyt wiele tu nie ma, – kontynuował tata. – ale chciałem, żebyś urządziła sobie pokój po swojemu. Dlatego gdybyś miała jakieś pomysły, jak można go urozmaicić to daj mi znać, dobrze?
Kiwnęłam głową twierdząco.
Zwiedziłam resztę domu, który był całkiem obszerny, po czym zabrałam się za rozpakowywanie. Wyjęłam ubrania, które znajdywały się na wierzchu, a potem zaczęłam wyciągać te delikatniejsze rzeczy, które upchnęłam między ubraniami, obawiając się, żeby coś stanie się im w trakcie drogi. Jedną z tych rzeczy było zdjęcie moje i  Niall’a. Kiedyś stłukłam jego ramę, kiedy myślałam, że Niall mnie zdradził. Jednak gdy wszystko wróciło do normy kupiłam nową, jeszcze ładniejszą i na nowo oprawiłam zdjęcie. Teraz trzymałam je w dłoniach i uśmiechałam się do niego, ciesząc się ze szczęścia jakie mam. Postawiłam fotografię na szafce nocnej, żeby jak zwykle móc na nią patrzeć przed snem.

***

Cały dzień spędziłam z ojcem, który specjalnie dla mnie wziął sobie kilka dni wolnego od pracy. Oglądaliśmy razem telewizję, rozmawialiśmy, gotowaliśmy obiad. Było bardzo przyjemnie. Jednak teraz, gdy nadszedł wieczór nie byłam już w takim dobrym nastroju… Nie była to wina mojego taty, bo od czasu, kiedy wrócił, naprawdę stara się o mnie dbać i robi wszystko, żeby odkupić błędy przeszłości. Jednak właśnie – przeszłość… Ona zawsze powraca. Tym razem w postaci mojej traumy. Ufałam mojemu ojcu, lecz ten strach, że w nocy coś może się wydarzyć… Nie umiałam się go pozbyć. Miałam nadzieję, że czuję się tak, ponieważ to pierwsza noc w nowym domu, w którym mieszkam z ojcem i później będzie już dobrze. Jednak teraz nie umiałam się uspokoić.
Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Niall’a. Odebrał po trzech sygnałach:
- Witam piękną damę. – odezwał się.
- Hej, kochanie. – odpowiedziałam mu. – Posłuchaj mam do ciebie prośbę…
- Dla ciebie wszystko. – odparł wesołym głosem.
- Wpadłbyś do mnie na noc?
- Ale, że tak już? – zdziwił się. – Dopiero co się wprowadziłaś. No i nie sądzę, żeby twój ojciec to popierał…
- Pogadam z nim i go przekonam. To jak?
- No nie wiem…
- Niall, proszę cię. – powiedziałam błagalnie.
- Amanda, co się dzieje? – spytał zmartwiony.
- Nic. Tylko, po prostu… – urwałam. – Trochę się boję tej pierwszej nocy. Dlatego liczyłam, że przyjdziesz. Przy tobie będę czuć się bezpiecznie.
- Przecież wiesz, że nie masz się czego bać. No ale dobrze, przyjdę.
- Naprawdę? – ucieszyłam się.
- Tak. Będę za jakieś dwadzieścia minut, a ty przekonaj przez ten czas swojego tatę.
- Nie musisz się o to martwić. Kocham cię, pa.
- Ja ciebie też, pa.
Rozłączyłam się i udałam na dół, do salonu, gdzie mój ojciec oglądał telewizję.
- Tato… – odezwałam się słodkim głosikiem.
- Tak? – oderwał wzrok od telewizora i spojrzał na mnie.
- Czy Niall mógłby przyjść na noc?
- Ale kiedy?
- Dzisiaj.
- Dzisiaj? – zdziwił się. – No nie wiem. Dopiero, co się wprowadziłaś, a poza tym nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. – powiedział stanowczo.
- Ale tato. – jęknęłam. – Proooszę. – przeciągnęłam wyraz.
Przyglądał mi się przez chwilę, więc zrobiłam maślane oczka. W końcu westchnął.
- Eh, no dobrze. – powiedział. – Załóż poszewki na kołdrę w pokoju gościnnym…
- Ale przecież Niall może spać ze mną, mam duże łóżko. – odparłam.
- I myślisz, że ja się na to zgodzę? – uniósł brwi.
- Tato, jestem już prawie dorosła. A poza tym przecież to mój chłopak, który mnie kocha. Nie masz się, o co martwić. I mogę cię zapewnić, że nie będziemy robić żadnych głupot.
Tym razem myślał nad tym trochę dłużej, aż w końcu niechętnie kiwnął głową na znak, że się zgadza.
- Dziękuję! – krzyknęłam, radośnie.
Po jakichś dziesięciu minutach usłyszałam dzwonek. Zbiegłam ponownie na dół i otworzyłam drzwi. Od razu rzuciłam się Niall’owi na szyję.
- Spokojnie, bo mnie przewrócisz. – powiedział, śmiejąc się.
- Dziękuję, że przyszedłeś. – powiedziałam, wtulając się w niego.
- Nie masz mi za co dziękować. – odparł, również mnie obejmując.
Na początek Niall poszedł przywitać się z moim ojcem. Pomimo iż z początku nie podobał mu się pomysł z nocowaniem Niall’a, teraz wrócił mu dobry humor. Pogadaliśmy chwilę z moim tatą, po czym udaliśmy się na górę.
- Jak ci się podoba? – spytałam, demonstrując Niall’owi mój pokój.
- Przytulnie. – stwierdził. – I ładny kolor.
- Taki jak twoje oczy. – uśmiechnęłam się.
Słysząc to, Niall przyciągnął mnie do siebie i pocałował, obejmując mnie delikatnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i odwzajemniłam pocałunek. Staliśmy tak chwilę, aż w końcu trochę się od siebie odsunęliśmy.
- O, nasze zdjęcie już stoi. – zauważył Niall, uśmiechając się.
- A jakby inaczej. – odparłam odwzajemniając uśmiech.
Nagle jakoś źle się poczułam.
- Niedobrze mi. – jęknęłam i natychmiast pobiegłam do łazienki.
Nachyliłam się nad toaletą i zwymiotowałam.
- Amanda? – spytał zmartwionym głosem Niall, pojawiając się w łazience.
- Proszę, wyjdź. – jęknęłam.
- Nie ma mowy. – odparł. Podszedł i złapał mi włosy, które mnie ciężko było odgarnąć. – Nie zostawię cię samej w takim stanie.
- Właśnie, o to chodzi, że nie chcę, żebyś widział mnie w takim stanie.
- Przecież każdemu zdarza się taka sytuacja. – odparł, nie mając zamiaru mnie zostawić.
Na szczęście wymioty już się nie powtórzyły. Spuściłam wodę, po czym dokładnie umyłam zęby. Niall cały czas dotrzymywał mi towarzystwa.
- Ja już chyba wezmę prysznic, dobrze? – powiedziałam.
- Dobrze. – odparł Niall.
Poszłam do pokoju po pidżamę.
- Pooglądaj sobie telewizję, albo poczytaj jakieś magazyny. Są w górnej szufladzie biurka. – wytłumaczyłam, po czym udałam się do łazienki.
Prysznic dobrze mi zrobił, po tym nieprzyjemnym incydencie sprzed chwili. Miałam nadzieję, że wymioty się już nie powtórzą. Kiedy wróciłam do pokoju, Niall poszedł wziąć prysznic, więc włączyłam sobie telewizję. Po jakimś czasie zdawało mi się, że słyszę jakąś rozmowę z korytarza, a po chwili mój chłopak wszedł do pokoju, wyłączyłam więc telewizor.
- Rozmawiałeś z moim tatą? – spytałam.
- Ee, tak. – kiwnął, chowając swoje rzeczy do plecaka, który miał ze sobą.
- Stało się coś?
- Nie. Tylko po prostu twojemu tacie nie podoba się, że śpię w samych bokserkach.
Zaśmiałam się, słysząc to.
- W sumie to się nie dziwię, bo nie bardzo podobała mu się opcja, że będziemy spać razem. – stwierdziłam.
Niall zapiął plecak, po czym wślizgnął się do łóżka, obok mnie.
- Jeszcze raz dziękuję, że przyszedłeś. – powiedziałam, wtulając się w jego nagi tors i zaplatając jedną nogę na jego nogi, tak jak zazwyczaj robi się to z kołdrą.
- Już ci mówiłem, że nie masz mi za co dziękować. – odparł, po czym pocałował mnie.
Leżeliśmy wtuleni w siebie, muskając swoje usta. Było tak cudownie. Jednak brutalnie przerwało nam pukanie do drzwi.
- Tak? – odezwałam się, odsuwając się trochę od Niall’a.
Tata wsunął głowę do pokoju.
- Chciałem powiedzieć wam dobranoc. – powiedział, wymuszając uśmiech, jednak widziałam, że nadal nie podoba się mu, że śpię z Niall’em. A zapewne widok nas wtulonych w siebie nie uspokajał go.
- Dobranoc. – odparłam mimo wszystko.
- Dobranoc. – powiedział także Niall.
Tata wyszedł i zamknął drzwi.
- Twój tata chyba mnie nie polubił. – stwierdził Niall.
- Nie chodzi, o ciebie tylko o to, że razem śpimy. Nie przejmuj się, jestem pewna, że cię lubi. Poza tym ja jestem ci naprawdę wdzięczna, że przyszedłeś. – powiedziałam, całując go w policzek. – Nie wiem, jakbym sama sobie poradziła.
- Nigdy nie jesteś sama. Na mnie zawsze możesz liczyć. – powiedział, po czym ponownie złożył pocałunek na moich ustach, trzymając mnie za podbródek. Delikatnie przyciągnął mnie bliżej siebie, tak że nasze ciała tworzyły praktycznie jedną całość.
- Kocham cię. – szepnął, gdy odsunął twarz o parę milimetrów.
- Ja ciebie też kocham. – odpowiedziałam również szeptem, wtulając się w niego. Zasnęłam otulona jego ramionami.
______________________________________________________________________

Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać na ten rozdział, no ale za to jest w miarę długi i znowu macie swoich upragnionych Amandę i Niall'a :) Szczerze to mi tak średnio się podoba :s Kiedy pisałam jakiś taki lepszy mi się wydawał, ale po przeczytaniu całości sama już nie wiem...
Wiem, że nie każdy czyta moje notki pod rozdziałami dlatego dałam info na początku rozdziału. Sprawa jest taka: mogę liczyć na to, że przynajmniej połowa czytających skomentuje? :) Niby czyta prawie 600 osób, a nigdy nie udało mi się dobić do 100 komentarzy :C Proszę, jeśli czytacie, zostawiajcie po sobie ślad ♥ Jeśli nie macie w tym momencie czasu to później, albo następnego dnia, dla mnie to bez różnicy :) Będę bardzo wdzięczna wszystkim, którzy skomentują ♥
I oczywiście dziękuję wszystkim, które do tej pory komentowały :) A i jeśli chcecie się rozpisać to śmiało, ja chętnie przeczytam obfitsze komentarze :D Nie przepraszajcie mnie, jeśli dodacie długi komentarz, to bardzo miłe :)
Całusy,
Olga

EDIT: A i jeśli piszecie jako anonim to piszcie np. jak nazywacie się na twitterze, albo jeśli informuję Was przez gg to swoje imię, żebym wiedziała, kto pisze :)

sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział czterdziesty czwarty

*Perspektywa Amandy*

To już pewne. Zamieszkam z ojcem. Wszystkie papiery są podpisane, teraz to już tylko kwestia czasu, kiedy się przeprowadzę. Jak się czuję w tej sytuacji? Na szczęście lepiej, niż myślałam, że będę się czuć. Wydaje mi się, że mój ojciec naprawdę się zmienił. Udało mi się ponownie mu zaufać. Co prawda jeszcze nie do końca, ale jest dobrze. Cieszę się, bo będę miała teraz więcej swobody, ale muszę przyznać, że mimo wszystko trochę obawiam się zamieszkać z ojcem. Boję się, że może się powtórzyć sytuacja sprzed kilku lat… Niby wiem, że tak się nie stanie, ale trochę obawy zawsze pozostanie. Drugą wadą jest to, że teraz nie będę już mieszkać z Rachel… Znałyśmy się od ośmiu lat i nie umiałam sobie wyobrazić poranków bez pobudek, które mi robiła. Spędzałyśmy razem każdą chwilę dnia, a teraz nagle to wszystko miało się zmienić? Nie chciałam, żeby się zmieniało… No ale taka była cena normalnego domu.
Siedziałam sama w pokoju i pakowałam się. Rachel chciała zostać, żebyśmy spędziły razem wszystkie moje ostatnie chwile w sierocińcu, ale uznałam, że tylko by się nudziła, patrząc jak się pakuję. Wiem, że jest kochana i nie przyznałaby się do tego, dlatego zmusiłam ją, żeby wyszła gdzieś z Zayn’em.
Wkładanie rzeczy do walizki przerwało mi pukanie do drzwi.
- Proszę.
Okazało się, że moim gościem jest nie kto inny, jak Niall.
- Hej, skarbie. – podszedł i pocałował mnie w czoło.
- Cześć. – przywitałam go, uśmiechając się.
- Jak ci idzie?
- Dobrze, ale jeszcze masa rzeczy została mi do spakowania.
- W takim razie zrobisz sobie małą przerwę. – stwierdził.
- Nie mogę. Muszę spakować wszystkie moje rzeczy, a chcę mieć to jak najszybciej z głowy.
- Wyjdziemy teraz razem, a potem sam cię spakuję. – przekonywał.
- Niall, nie… – kontynuowałam, jednak chłopak mi przerwał.
- Ostatnio prawie nie masz dla mnie czasu. – posmutniał. – Najpierw zajmowałaś się sprawą Diany i Harry’ego, teraz ta przeprowadzka… A ja?
- Niall, wiesz, że kocham cię najbardziej na świecie. Po prostu ostatnio byłam zajęta, ale obiecuję… – nie dokończyłam, gdyż Niall złapał mnie za nogi i przewiesił sobie przez ramię. – Postaw mnie! – krzyknęłam, uderzając rękami w jego plecy. – Co ty robisz?!
- Porywam cię. – zachichotał.
Wyszedł z pokoju i poszedł do opiekunek.
- Ja i Amanda wychodzimy, dobrze? – zwrócił się do Tiffany.
- Dobrze. – odparła, śmiejąc się na nasz widok.
Niall wyszedł i skierował się do auta. Posadził mnie na fotelu dla pasażera i zapiął pas.
- Teraz już nigdzie mi nie uciekniesz. – powiedział zadowolony.
Obszedł samochód i zajął miejsce obok mnie.
- Gdzie właściwie jedziemy? – spytałam.
- Gdziekolwiek. Chcę po prostu spędzić z tobą czas. – uśmiechnął się. – To gdzie chciałabyś jechać?
- Może małe zakupy, co? Tylko wrócę się po portfel… – w tym momencie poczułam jak samochód ruszył.
- Ja stawiam. – oznajmił.
- Niall, ty zbyt często płacisz za mnie. Nie chcę, żeby wyglądało, na to, że jestem z tobą dla kasy…
- Ja wiem, że nie jesteś ze mną dla kasy. – powiedział, kładąc dłoń na mojej ręce.
Po jakichś piętnastu minutach byliśmy pod centrum handlowym. Zaparkowaliśmy, po czym udaliśmy się do środka. Na początek poszliśmy pooglądać ciuchy. Podobało mi się kilka zestawów, ale nic nie mówiłam, bo nie chciałam, żeby Niall zaraz wyrywał się z kupowaniem ich. Weszliśmy do kolejnego sklepu, gdzie zobaczyłam śliczną spódniczkę. Korciło mnie, żeby chociaż ją przymierzyć, ale powstrzymałam się. Następnie udaliśmy się do sklepu odzieżowego, gdzie zobaczyłam boskie buty na koturnie, które wołały „kup mnie!”, jednak ze względu na to, że nie miałam przy sobie żadnych swoich pieniędzy, ćwiczyłam silną wolę.
- Nic ci się do tej pory nie podobało? – spytał Niall, kiedy wyszliśmy ze sklepu.
- Nie. – wzruszyłam ramionami.
- Wiem, że na pewno coś ci się podobało, ale tylko udajesz.
- Były ładne rzeczy, ale nic nadzwyczajnego.
- Kłamiesz, wiem to. Jeśli nie powiesz  mi co byś chciała, to sam ci coś wybiorę.
- Ale ja nic nie chcę. – upierałam się.
- Ale dlaczego? Nie zawsze możesz sobie pozwolić na kupno czegoś, a przecież wiesz, że dla mnie to nie problem.
- Ale to nie znaczy, że masz spełniać każdą moją zachciankę. – odparłam. – Niall, wiem, że chcesz dobrze i jesteś przekochany, ale mimo wszystko czasami trochę umiaru nie zaszkodzi.
- Może rzeczywiście nie powinienem się tak upierać. – westchnął. – Ale jeśli coś ci się naprawdę spodoba to powiedz, dobrze? Nic się nie stanie jeśli od czasu do czasu coś ci kupię. – uśmiechnął się.
- No dobrze. – odwzajemniłam uśmiech.
Poszliśmy kupić lody, a potem pojechaliśmy do domu chłopców, który jak się okazało był pusty.
- Co robimy? – zapytałam.
- Nie możemy po prostu zająć się sobą? – spytał Niall. – Tak dawno nie miałem cię tylko dla siebie.
Uśmiechnęłam się, mając na myśli, że podoba mi się jego pomysł. Udaliśmy się na górę, do pokoju Niall’a. Położyliśmy się na łóżku i wtuliliśmy w siebie. Mój chłopak nie wytrzymał długo i już po chwili zaczął mnie namiętnie całować.
- Jak mi tego brakowało. – mruknął.
„Mnie też”, pomyślałam, nie chcąc przerywać pocałunków. Niall miał rację, już od dawna nie mieliśmy czasu tylko dla siebie. Ostatnie dni spędzaliśmy z pozostałymi, a ja i Rachel byłyśmy zajęte sprawą Diany i Harry’ego. Cudownie było znowu poczuć usta Niall’a i ciepło jego ciała. Dla takich chwil warto było żyć. Ogólnie warto było żyć, mając tak wspaniałego i kochającego chłopaka. Był idealny.
- O czym myślisz? – spytał, dając na chwilę spokój moim ustom.
- O tym, że jesteś idealny. – uśmiechnęłam się.
- To ty jesteś idealna. – odparł, zaczynając całować moją szyję. W pewnym momencie przyssał się na dłużej. – Co ty robisz? – zachichotałam.
- Nic takiego. – odparł przenosząc się ponownie na moje usta. Całował bardzo łapczywie, czułam, że to mu nie wystarcza. Zaczął podciągać moją koszulkę.
- Niall, nie. – zaprotestowałam, przerywając pocałunki.
- Dlaczego? – posmutniał.
- Nie jesteśmy nawet zabezpieczeni.
- Wtedy też nie byliśmy.
- Tak, i pod tym względem był to głupi pomysł. Innym razem, dobrze?
- Obiecujesz? – przymrużył oczy.
- Obiecuję. – cmoknęłam go w usta.
Leżeliśmy wtuleni w siebie i rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim – cokolwiek nasunęło się nam na język.
- Jak się czujesz, wiedząc, że przeprowadzasz się do ojca? – spytał nagle Niall.
- Jest lepiej niż myślałam. W sumie ten pomysł nie wydaje mi się już aż taki straszny. – odparłam. – Zaraz przyjdę, idę tylko do toalety. – cmoknęłam go w policzek.
Udałam się do łazienki na piętrze. Najpierw stanęłam przed lustrem i przyglądnęłam się bałaganowi na mojej głowie. Od tego leżenia moje włosy były całe potargane i sterczały na wszystkie strony. Jednak nagle mój wzrok przyciągnęło coś innego. Mała czerwona plamka na szyi. Malinka.
- Niall! – krzyknęłam.
W odpowiedzi usłyszałam śmiech blondyna.
_____________________________________________________________________

Tam ta dam, macie dużo Amandy i Niall'a :D Przepraszam, że troszkę nudnawo w tym rozdziale i nic szczególnego się nie dzieje :P No ale mam nadzieję, że mimo to rozdział się podoba, bo dostałyście Wasze upragnione gołąbeczki ;D
Mam do Was pytanie. Wiem, że niektóre z Was wolą, gdy piszę zwykłe historie, jak ta, a moje inne opowiadania są raczej oparte na nietypowych pomysłach. Dlatego pytam: czy chciałybyście, żebym spróbowała napisać nowe, zwykłe opowiadanie? Coś w stylu Amandy i Niall'a. Jeśli chciałybyście to mogłabym spróbować, ale to raczej dopiero w przyszłości :) No i musi mnie najść jakiś pomysł ;p
Ostatnia rzecz: pozbyłam się weryfikacji obrazkowej przy dodawaniu komentarzy, bo już kilka dziewczyn mówiło mi, że nie chce im się ona wyświetlać. Dlatego teraz możecie dodawać komentarze, bez potwierdzania ich kodem :)
Całusy,
Olga

P.S. Przeczytajcie http://www.twitlonger.com/show/gvbkls Może któraś z Was się zgłosi? :)
P.S.2. To też przeczytajcie xd http://twitition.com/spjjq Polska ma szansę zaistnieć ! ♥

Edit: Ktoś nie wiedział w jaki sposób Niall "porwał" Amandę, dlatego jak macie wątpliwości to zerknijcie tutaj: 0:28 <KLIKNIJ>