niedziela, 29 stycznia 2012

Rozdział dwudziesty szósty

*Perspektywa Niall’a*

Szybko wrzucałem na siebie pierwsze ciuchy, które wpadły mi w ręce.
- Co ty wyrabiasz? – odezwał się Zayn zaspanym głosem.
- Ubieram się. Wychodzę.
- Stary… - spojrzał na elektroniczny zegarek stojący przy łóżku. – Jest druga w nocy. Gdzie ty się wybierasz o tej porze?
- Do domu dziecka.
- Jak to?
- Amandzie coś się stało…
- Co dokładnie? – chyba trochę się pobudził.
- Nie wiem. Rachel do mnie zadzwoniła i powiedziała, że zabierają ją do szpitala. Płakała.
- Jadę z tobą. – powiedział stanowczo, podnosząc się z łóżka.
- Dobra, ale pospiesz się.
Poszedłem do przedpokoju i zacząłem ubierać buty. Czekałem chwilę, lecz mojego przyjaciela nadal nie było.
- Zayn, rusz się! – krzyknąłem zdenerwowany.
- Już idę! – powiedział schodząc po schodach.
- Chłopaki, dokąd wy idziecie? – za nim zszedł Liam, przecierając oczy.
- Do szpitala. – odpowiedział Zayn, ubierając buty.
- Co się stało? – zdziwił się.
- Nie mamy czasu na wyjaśnienia. Zadzwonimy do was. Pa. – rzuciłem wychodząc z mieszkania i ciągnąc za sobą Zayn’a.
Prowadziłem auto jak jakiś wariat. „Dobrze, że o tej porze prawie nic nie jeździ”, pomyślałem. Dojechaliśmy pod dom dziecka w jakieś dwie minuty. Wytrzeszczyłem oczy. Stały tu dwa radiowozy policyjne. Szybko wyszedłem z auta i pobiegłem do wejścia.
- Gdzie Amanda?! – spytałem, gdy ujrzałem Susan.
- Zabrali ją do szpitala.
- Którego?
- St Thomas’ Hospital.
- A co z Rachel? – zapytał Zayn.
- Też pojechała, ale jej nic się nie stało. Jedziecie do nich? – zapytała z nadzieją.
- Tak. – odpowiedziałem.
- To dobrze. One was teraz potrzebują. – powiedziała smutno.
Nie miałem pojęcia co się dokładnie stało, ale to nie miało znaczenia. Musiałem jak najszybciej dowiedzieć się jak czuje się Amanda. Wróciliśmy z Zayn’em do samochodu, po czym znowu wcisnąłem gaz do dechy. Kiedy dotarliśmy na miejsce pobiegliśmy do wejścia i skierowaliśmy się do recepcji.
- Szukamy Amandy Bloom. – powiedziałem szybko.
- A kim jesteście?
- To moja dziewczyna.
- Hmm… No dobrze. Jest na oddziale intensywnej terapii.
„Co?! Na oddziale intensywnej terapii?!”, zacząłem się jeszcze bardziej martwić. Pobiegłem w kierunku wskazanym przez recepcjonistkę, za mną biegł Zayn. Kiedy dotarliśmy na miejsce ujrzałem starszą opiekunkę, Tiffany, siedzącą na krześle i Rachel u jej boku.
- Rachel! – Zayn podbiegł do niej i przytulił ją do siebie. – Czemu płaczesz? Co się stało?
- Amanda… Ona… Rose… - szlochała.
- Uspokój się i powiedz to powoli. – poprosił delikatnie, głaszcząc ją po głowie. Mimo to dziewczyna nie umiała wypowiedzieć całego zdania.
- Rose przyszła w nocy do ich pokoju i… wbiła Amandzie nóż w brzuch. – powiedziała Tiffany. Rachel rozpłakała się jeszcze bardziej.
Oniemiałem. Stałem z wytrzeszczonymi oczami, w których zapewne można było dostrzec strach. Bałem się. Bałem się o najważniejszą dziewczynę w moim życiu. O dziewczynę, którą kochałem. Którą dopiero co odzyskałem i znów mogłem stracić. Tym razem na zawsze. Upadłem na kolana i zacząłem płakać. Nic więcej nie umiałem w tej chwili zrobić. „Ona wyjdzie z tego”, próbowałem przekonać się w myślach. „To nie może się tak skończyć. Nie może…”

***

Siedzieliśmy w poczekalni już pół godziny. Rachel trochę się uspokoiła, ja wciąż byłem roztrzęsiony. Obwiniałem się za to, co się stało. To przeze mnie Rose to zrobiła…
Teraz towarzyszyli nam także Harry, Liam i Louis. Zayn zadzwonił, by ich poinformować jak obiecaliśmy. Postanowili przyjechać. Próbowali podnieść mnie na duchu, ale nie skutkowało. Jedyne, co mogłoby mnie teraz pocieszyć to widok uśmiechniętej twarzy Amandy. Niestety nie miałem na co liczyć…
Ujrzałem lekarza wychodzącego z jej sali.
- Panie doktorze, co z nią? – uprzedziłem tym pytaniem Tiffany.
- Pozbyliśmy się noża. Jej stan jest ciężki, ale już nie krytyczny. Straciła dużo krwi. Przepraszam, ale muszę już iść.
- Niech pan poczeka chwilę! Mogę do niej wejść? – spytałem błagalnym tonem.
- Wykluczone. Bardzo mi przykro, ale w tej chwili to niemożliwe. A teraz przepraszam, ale naprawdę muszę już iść.– odparł, po czym się oddalił.
Wściekły kopnąłem w krzesło.
- Niall, uspokój się. – powiedział Liam.
- Ciekawe czy ty byłbyś taki spokojny, gdyby to Danielle coś się stało?! – krzyknąłem.
- Nie, nie byłbym. – odparł, starając się zachować zimną krew. – Ale uspokój się, bo inaczej cię stąd wyrzucą.
- Eh… Przepraszam. – westchnąłem. – Nie powinienem się na ciebie wściekać, ale… to wszystko to po prostu dla mnie zbyt wiele…
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – powiedział Liam, przytulając mnie.
Spojrzałem do sali, w której leżała Amanda. Przytknąłem czoło do zimnej szyby i położyłem na niej dłoń. Leżała tam bezbronnie, podłączona do tej całej aparatury. Nawet teraz wyglądała pięknie. Jak anioł. „Mój anioł…”. Po policzkach ponownie spłynęły mi łzy.
_____________________________________________________________________________

Przepraszam, że taki krótki :pp Mam nadzieję, że całkowicie nie spaprałam perspektywy Niall'a ;p
Kiedy następny nie wiem... Nie mam coś ostatnio weny ;/
Całusy,
Olga

EDIT: Przepisywałam ten rozdział i zapomniałam o jednym fragmencie xd Dopisałam już go ;p W rozmowie z lekarzem były braki ;p

piątek, 27 stycznia 2012

Rozdział dwudziesty piąty

Idąc korytarzem trzymałam Niall’a za rękę. Szliśmy do mojego pokoju. Niestety na drodze stanęły nam trzy przeszkody.
- Wygląda na to, że naszej małej się nie udało. – powiedziała niezadowolona Kendra.
- Mówiłam ci, że wymięknie. – wtrąciła Christy.
- Więc to wy…
„No jasne… Mogłam się domyślić.”
- A co, myślisz, że sama wymyśliłaby taki plan? Nie przeceniaj jej. – prychnęła Kendra. – Powiedziała nam o swoim zauroczeniu, więc postanowiłyśmy ją wykorzystać. Co prawda trochę to trwało, musiała zdobyć wasze zaufanie. No, ale opłacało się. Ostatnie dni były takie przyjemne. Zabawnie było patrzeć jak cierpisz…
- Zamknij się. – przerwał jej Niall.
- Wiedziałam, że jesteście podłe, ale żeby aż tak?! – wkurzyłam się. – I jeszcze przez was Harry ma złamane serce…
- To akurat nie był nasz pomysł. – wtrąciła Katy. – Rose stwierdziła, że jest okazja, więc czemu by z niej nie skorzystać?
„No tak, Rose święta też nie jest”, pomyślałam.
- Zejdźcie nam z drogi. – powiedziałam.
Chyba nie miały już nic więcej do powiedzenia, bo posłuchały. „Jeszcze się kiedyś na nich zemszczę, za to wszystko co zrobiły”, pomyślałam, po czym pociągnęłam za sobą Niall’a. Zauważyłam, że drzwi do naszego pokoju są otwarte. Kiedy weszliśmy do środka ujrzeliśmy tam nie tylko Rachel, ale także Zayn’a, Liam’a oraz Louis’a.
- Jeszcze nie poszliście? – zdziwiłam się.
- Chcieliśmy wiedzieć co wyniknie z waszego spotkania. – powiedział Liam.
- Wygląda na to, że już wszystko dobrze. – stwierdził Zayn.
- Tak. – uśmiechnął się Niall, spojrzał na mnie i ścisnął moją dłoń.
- No to może my wam nie będziemy przeszkadzać. – powiedział Louis, po czym wyprowadził wszystkich z pokoju, jednak po chwili weszła Susan.
- Amanda, możemy chwilkę porozmawiać? – zapytała.
- Oczywiście.
Wyszłyśmy na korytarz.
- Już wszystko w porządku? – zapytała.
- Tak. Okazało się, że to nie Niall jest winny tylko Rose…
- Rose? – zdziwiła się.
- Tak… To długa historia. Kendra, Christy i Katy też miały w tym swój udział.
Kobieta pokręciła głową z dezaprobatą. Również za nimi nie przepadała, pomimo iż była opiekunką.
- No nic, wracaj do niego. Nacieszcie się sobą, należy się wam.
- Chyba nie bardzo nam się to uda przy dzieciakach co chwilę przechodzących przez hol. – skrzywiłam się.
Susan chyba nad czymś chwilę myślała.
- No, dobrze. Możecie zamknąć drzwi. Ale nie mam się czego obawiać, prawda? Jeśli do czegoś dojdzie mogę stracić pracę…
- Nie się pani o co martwić. – zapewniłam.
- Dobrze, ufam ci. – uśmiechnęła się i odeszła.
Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.
- Hej, przecież muszą być otwarte… - zwrócił mi uwagę Niall.
- Susan pozwoliła nam zamknąć drzwi, o ile będziemy grzeczni. – uśmiechnęłam się.
- Eh… No trudno. – westchnął Niall, udając zrezygnowanie.
Zaśmiałam się i usiadłam obok niego. Przytulił mnie do siebie.
- Jak ci się podoba prezent ode mnie?
- A , no właśnie. – przypomniałam sobie. – Wsadziłam go do kieszeni wychodząc. – wygrzebałam łańcuszek. – Jest prześliczny, naprawdę. Dziękuję.
- Cieszę się, że ci się podoba. – uśmiechnął się. Podałam mu naszyjnik i poprosiłam, żeby mi go zapiął. Kiedy już to zrobił, chwyciłam serduszko i patrzyłam na mojego chłopaka z uśmiechem, po czym pocałowałam go. Niestety ponownie przerwał nam mój telefon.
- Rachel napisała, że oglądają film w świetlicy i jeśli chcemy to możemy dołączyć.
- Ja wolę zostać tutaj i mieć cię tylko dla siebie.
- Ja też. – odpowiedziałam, po czym odpisałam przyjaciółce.
- Co to za telefon? – spytał Niall.
- Dostałam go na urodziny od Harry’ego. Los nie był zbyt łaskawy dla poprzedniego.
- Tak, dobrze o tym wiem. – zaśmiał się chłopak.
- Przepraszam za tamto…
- Daj spokój, nie masz za co przepraszać. A misiek od reszty chłopców ci się podoba?
- Tak, bardzo. Jest taki słodki.
- Pomagałem im wybierać. – uśmiechnął się.
- Nawet, kiedy chwilowo nie byliśmy razem, ty i tak się o mnie troszczyłeś. – odwzajemniłam uśmiech.
- No, a ja mogłoby być inaczej? – spytał, po czym mnie pocałował. – Nareszcie cię odzyskałem. – powiedział, kiedy się ode mnie odsunął.
- Nigdy mnie nie straciłeś. – zapewniłam go. – Przez ten cały czas myślałam tylko o tobie. Okropnie za tobą tęskniłam.
- Ja za tobą też.

***

Ze snu wyrwał mnie przeraźliwy ból w brzuchu. Krzyknęłam. Ujrzałam jakiś cień pochylający się nade mną.
- Rose, co ty wyrabiasz?! – usłyszałam krzyk Rachel.
Cień, którym najwidoczniej była Rose, gwałtownie się ode mnie odsunął. Rachel odepchnęła ją jeszcze dalej i zaczęła wołać o pomoc. Czułam się słabo, na dodatek ból w brzuchu stawał się coraz większy. Nagle do pokoju wbiegły Susan i Tiffany, zapalając światło.
- Matko Święta! – krzyknęła Tiffany. – Co tu się stało?!
- To Rose! – krzyknęła Rachel przerażona.
Rose stała w rogu pokoju, ze łzami w oczach i pustym wzrokiem. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w mój brzuch. Spojrzałam w dół. Serce mi stanęło. W moim brzuchu tkwił wbity nóż.
- Nie ruszaj go. – przestrzegła mnie Susan, starając się zachować zimną krew. – Tiffany, dzwoń po pogotowie i policję. Rachel zostań tu z Amandą. Rose, ty pójdziesz ze mną.
Zostałam w pokoju sama z Rachel. Płakała.
- Amanda… - mówiła przez łzy. – Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Moje powieki stawały się coraz cięższe.
- Nie, nie trać przytomności! Pogotowie zaraz przyjedzie!
- Proszę, zadzwoń do Niall’a. – szepnęłam.
Zrobiła o co poprosiłam.
- Cześć, Niall. Posłuchaj to bardzo pilne. Amanda jedzie do szpitala. – powiedziała szlochając.
Usłyszałam jak jego głos nagle się ożywił. Był zaniepokojony.
- To raczej nie jest rozmowa na telefon… Nie wiem do jakiego szpitala ją zabiorą. Dobra, ale nie wiem czy jeszcze będziemy, kiedy przyjedziesz. Pa. – rozłączyła się. – Zaraz tu będzie.
- Rachel, słabo mi. – jęknęłam.
- Trzymaj się. – złapała mnie za rękę i ją ścisnęła.
Słyszałam coraz bardziej zbliżający się sygnał pogotowia. Po chwili do pokoju weszli ratownicy medyczni. Położyli mnie na noszach i zaczęli wynosić. Moja przyjaciółka szła za nami krok w krok. Kiedy przemierzaliśmy korytarz ujrzałam zaspanych nastolatków wyglądających z pokoi, by zobaczyć co się stało. Wśród nich były także Kendra, Christy i Katy. Widziałam przerażenie malujące się na ich twarzach.
Nie miałam już siły, by trzymać otwarte oczy. Powoli zaczęły mi się zamykać. Ostatnie co usłyszałam to krzyk jednego z mężczyzn niosących nosze:
- Traci przytomność!
_____________________________________________________________________________

Zwaliłam tę końcówkę, nie wyszła mi ;/ Eh.. No ale mam nadzieję, że mimo wszystko podoba się Wam rozdział.
Tak jak obiecałam zapraszam na bloga @martylianka http://wish-you-were.blogspot.com Ha! Nie zapomniałam xd
Zaczęły mi się właśnie ferie :D Ale nie wiem czy będę dzięki temu szybciej dodawać rozdziały, bo jadę do babci na całe 2 tygodnie ;/ No ale na szczęście babcia jest nowoczesna i ma laptopa :D ♥
Całusy,
Olga

środa, 25 stycznia 2012

Rozdział dwudziesty czwarty

Siedziałam z kartką w dłoniach i wpatrywałam się w wypisane na niej słowa. Zastanawiałam się. Spojrzałam na łańcuszek, który odłożyłam z powrotem do pudełka. Wyjęłam go i uważnie mu się przyjrzałam. Ścisnęłam go w dłoni. W mojej głowie krążyło mnóstwo myśli. Spojrzałam na zegarek – za dziesięć piąta. „Gdybym się pośpieszyła, zdążyłabym…”, pomyślałam. Siedziałam jeszcze chwilę niezdecydowana, lecz w końcu podniosłam się i zaczęłam przebierać. Kiedy byłam już gotowa wsadziłam prezent od Niall’a do kieszeni, wzięłam telefon (ten, który dostałam od Harry’ego) i opuściłam pokój.
- Mogę wyjść się trochę przewietrzyć? – zapytałam Susan.
- Oczywiście. Trochę świeżego powietrza dobrze ci zrobi po tych ostatnich dniach.
- Dziękuję. – odpowiedziałam.
W holu ujrzałam Rachel, wciąż rozmawiającą z Zayn’em.
- Dokąd idziesz? – spytała moja przyjaciółka.
Spojrzała znacząco na chłopaka. Zdaje się, że powiedział jej, że dorzucili do prezentu także coś od Niall’a.
- Do parku.
Zignorowałam jej spojrzenie i wyszłam. Idąc zastanawiałam się po co ja w ogóle się tam wybieram? Przecież to było bez sensu…
Po jakichś piętnastu minutach dotarłam na miejsce. Niall już tam był.
- Cześć. – przywitał się niepewnie. Nie odpowiedziałam. Patrzyłam na niego chłodnym wzrokiem. – Usiądziesz? – zapytał wskazując miejsce obok siebie.
- Po co chciałeś się spotkać? – zapytałam wprost.
- Żeby porozmawiać…
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Gdyby tak było, to byś tu nie przyszła.
Miał rację.
- No dobra… Czego chcesz?
- Proszę, usiądź obok mnie.
Zawahałam się, lecz w końcu posłuchałam. Spojrzał mi głęboko w oczy i ujął za dłonie, jednak wyciągnęłam je z jego uścisku.
- Amanda… - zaczął. – Wiem, że pewnie mnie nienawidzisz i rozumiem to, ale to wcale nie było tak jak myślisz. Wtedy czekałem w parku aż przyjdziesz, jednak przed tobą pojawiła się Rose. Najpierw po prostu gadaliśmy, ale potem… zaczęła coś nawijać, że mnie kocha i zawsze kochała. Że Harry jest tylko zabawką i chciała nim wzbudzić moją zazdrość. Wtedy się przybliżyła i mnie pocałowała. Byłem zaskoczony. Kiedy usłyszałem jak krzyczysz moje imię natychmiast się od niej odsunąłem. Zacząłem cię wołać, ale nie reagowałaś. Chciałem za tobą pobiec, ale Rose mnie zatrzymała i powiedziała, żebym cię olał. Wykrzyczałem jej prosto w twarz, że nic dla mnie nie znaczy, że dla mnie liczysz się tylko ty. Wtedy popłakała się i uciekła.
Myślałam nad tym co właśnie usłyszałam. Teraz wszystko miałoby sens… To Rose pocałowała Niall’a wbrew jego woli, on nigdy mnie nie zdradził… A płakała nie z powodu Harry’ego, tylko dlatego, bo Niall powiedział jej, że dla niego liczę się tylko ja…  Jaka ja byłam głupia…
„Ale chwila.”, pomyślałam. „Przecież on może po prostu udawać.” Nie wiedziałam co sądzić… Przypomniały mi się słowa pewnej piosenki:

Listen to your heart when he’s calling for you
Listen to your heart there’s nothing else you can do
I don’t know where you’re going and I don’t know why
But listen to your heart before you tell him “goodbye”*

„A co mówi moje serce? Mówi, że kocham Niall’a. I że mu wierzę”
- To prawda. – kontynuował. – Zdarzyło mi się zdradzić moją dziewczynę… - przyznał niechętnie. – Ale tylko raz i potem bardzo tego żałowałem. Widziałem jak cierpiała. Nie mógłbym ci zrobić czegoś takiego z własnej woli. Amanda. – ponownie ujął moje dłonie. Tym razem ich nie wyrwałam. – Wtedy były twoje urodziny i postanowiłem, że powiem ci coś, czego od dawna jestem pewien, ale bałem się wyznać. Ja… kocham cię. Kocham cię, Amanda. Wiem, że to ty jesteś tą jedyną. Proszę, wróć do mnie. – szepnął.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, wtuliłam się w niego i znowu zaczęłam płakać, jednak tym razem ze szczęścia. On objął mnie i mocno do siebie przytulił.
- Też cię kocham. – szepnęłam. Siedzieliśmy w ciszy. Nie przeszkadzała mi ona. Słowa były niepotrzebne, z wyjątkiem tych dwóch, które już wypowiedziałam.
- Amanda – odsunął się, by spojrzeć mi w oczy. – Jesteś najważniejszą dziewczyną w moim życiu. Uwierz mi…
Zamknęłam mu usta pocałunkiem.
- Wierzę. – szepnęłam.
Niall się uśmiechnął. Zetknęliśmy się czołami i siedzieliśmy trzymając się za ręce. Tę cudowną chwilę przerwał mój dzwoniący telefon.
- Halo? – odebrałam niechętnie.
- Gdzie jesteś? – usłyszałam głos Rose. Zagotowało się we mnie, ale postanowiłam się uspokoić.
- Na spacerze. – odpowiedziałam.
- A gdzie konkretnie? Jestem właśnie z Harry’m. Byliśmy w domu dziecka, ale Rachel powiedziała, że wyszłaś. Martwimy się o ciebie.
- Jesteś z Harrym? – upewniłam się.
- Tak. Gdzie jesteś?
- W parku.
- Spotkajmy się za pięć minut przy dużej fontannie, dobrze?
- Dobra, zaraz będę.
- Co się stało? – zapytał Niall, kiedy się rozłączyłam.
- To Rose.
- Spotkasz się z nią?
- Tak. Czas, aby Harry ujrzał jaka jest naprawdę.
- Idę z tobą.
- Nie musisz…
- Ale chcę. Wykorzystała mojego przyjaciela i nas skłóciła. Wykorzystała także mnie, raniąc tym ciebie. Poza tym dopiero co cię odzyskałem, nie chcę cię znowu stracić…
- Nie stracisz. – zapewniłam go i cmoknęłam w usta. – Chodźmy.
Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy.
- Mówiłeś Harry’emu co tak naprawdę się wtedy wydarzyło? – zapytałam.
- Oczywiście, że tak. Wiele razy próbowałem przemówić mu do rozsądku, ale nie chciał mnie słuchać. Jest ślepo zakochany w Rose.
- Eh… Dlaczego musiał trafić na taką zdzirę? – zezłościłam się.
Kiedy doszliśmy na miejsce jeszcze ich nie było, lecz po chwili ujrzałam jak nadchodzą. Gdy Rose zorientowała się kto mi towarzyszy zaczęła odciągać Harry’ego, jednak on zdecydowanie szedł w naszą stronę. Rozmawiali między sobą, chyba przekonywał ją, żeby się nie wahała. W końcu obydwoje stanęli przed nami.
- Co ty tu robisz? – wycedził brunet patrząc na Niall’a.
- Harry, uspokój się. – powiedziałam.
- Jak ty możesz go bronić?! Po tym co ci zrobił!? Po tym co zrobił mi i Rose?! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi…
- Jesteśmy… - wtrącił blondyn.
- Przyjaciel nie zrobiłby czegoś takiego!
- Ale Niall nic nie zrobił! – krzyknęłam. – Harry obudź się! Rose tobą manipuluje! To ona pocałowała Niall’a, bo jest w nim zakochana. Nie pamiętasz jak na początku naszej znajomości próbowała go poderwać? Ona przez ten cały czas cię wykorzystywała…
- Ale niby do czego?!
- Chciała wzbudzić moją zazdrość. – odparł Niall.
- Jasne, bo wszystko kręci się wokół ciebie! Rose mnie kocha i o tym wiem.
Byłam strasznie wkurzona. Nie na Harry’ego. To nie jego wina, że zakochał się w niewłaściwej dziewczynie. Byłam wściekła na Rose.
- A ty nie masz nic do powiedzenia?! – krzyknęłam do niej. – No dalej! Powiedz w końcu prawdę!
- Amanda przestań! On namieszał ci w głowie! – denerwował się Harry.
- Nie. – powiedziała w końcu Rose.
- Co, nie? – zdziwił się.
- To nie on namieszał jej w głowie. To tobie jest bardzo łatwo to zrobić…
- Rose co ty wygadujesz?
- Że się tobą bawiłam. – powiedziała po prostu. – To wszystko co oni mówią to prawda. Było miło, ale się skończyło. – wzruszyła ramionami.
Harry patrzył się na nią niedowierzając.
- Ale…
- Przestań się gapić jakbyś zobaczył mnie nagą. Przez ten cały czas cię wykorzystywałam. Jesteś dla mnie nikim, zrozum to. A teraz wybaczcie kochani, ale ja i Niall zajmiemy się teraz sobą.
Spojrzałam zdziwiona na mojego chłopaka.
- Do końca cię już powaliło?! – Niall był równie zaskoczony jak ja.
- Daj spokój skarbie. To po to ją tu przyprowadziłeś, prawda? Żeby zobaczyła, że z wami koniec, bo to ze mną chcesz być.
- Rose, przecież mówiłem ci, że nic do ciebie nie czuję! Kocham Amandę i nie zmienisz tego.
- Niall, proszę. – powiedziała już ze łzami w oczach. – Przestań się zgrywać, to przestaje być zabawne.
- Ja się nie zgrywam! Eh, Rose… Niech to w końcu do ciebie dotrze. Ja cię nigdy nie pokocham.
Łzy zaczęły cieknąć jej po policzkach. Odwróciła się i uciekła. Byłoby mi jej żal, gdyby nie to wszystko co nam zrobiła. Zauważyłam, że Harry też płacze.
- Przykro mi… - to jedyne słowa jakie przyszły mi w tej chwili na myśl. Chciałam go jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałam jak.
- Ja już pójdę. – powiedział.
- Nie, Harry… - próbowałam go zatrzymać.
- Chcę być teraz sam. – przerwał mi.
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł. – wtrącił Niall.
- Nic sobie nie zrobię, nie martw się o to. I przepraszam. Byłem głupi.
- To nie twoja wina…
- Owszem, moja. Powinienem był przejrzeć na oczy… No, nic. Cieszę się, że znowu wszystko między wami w porządku. – uśmiechnął się poprzez łzy i odszedł.
- Szkoda mi go. – powiedziałam.
- Tak, mnie też.
- To wszystko wina moja i Rachel, to my ich ze sobą poznałyśmy…
- Nie mów tak, to nie jest wasza wina. To Rose nie potrafiła docenić Harry’ego. Nie obwiniaj się za to. Chodź, wracajmy. Robi się późno.
__________________________________________________________________________

*Posłuchaj swego serca, kiedy On cię woła
Posłuchaj swego serca, to wszystko co możesz zrobić
Nie wiem dokąd zmierzasz i nie wiem dlaczego
Lecz posłuchaj swego serca zanim powiesz Mu "żegnaj"
Kelly Clarkson "Listen to your heart"


Rozdział z obszerną dedykacją, bo dedykuję go Wam wszystkim, które czytacie mojego bloga ♥
Myślałam, że większość od razu połapie się o co chodzi ;p Na szczęście udało mi się Was na początku trochę zmylić :) Tylko Kasia, która myśli tak jak ja, od razu się wszystkiego domyśliła :D Co do szczegółu xd
Taka sprawa… Wstawiam do opowiadania dużo cytatów z piosenek. Przeszkadza Wam to?
Dziękuję bardzo za komentarze pod ostatnim rozdziałem ;) Marzyłam o 30, a dostałam prawie dwa razy tyle + przebiłam 20 000 odwiedzin O.o Jesteście nieziemskie, wiecie o tym? :D ♥
A i mam prośbę. Czy Patrycja, która komentowała ostatni rozdział, mogłaby napisać do mnie na gadu? :) W ogóle wszystkie piszcie jak chcecie :D Jeśli któraś jeszcze nie zauważyła to mój numer jest po prawej ;)
Całusy,
Olga

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Rozdział dwudziesty trzeci

Branie się w garść nie wychodziło mi… Wystarczył dzwoniący telefon Rachel z „Moments” ustawionym jako dzwonek, by mnie zdołować. Teraz leżałam na łóżku i słuchałam muzyki. Był piątek, znowu nie poszłam do szkoły. Nie byłam na tyle silna, żeby wytrzymać te wszystkie spojrzenia i szepty na mój temat. „Dzisiaj powinnam mieć też lekcję gitary z Niall’em…”, pomyślałam.
Poskładałam rano swój telefon. Był strasznie obdarty i poobijany od rzucania nim, ale jeszcze działał. Miałam mnóstwo nieodebranych połączeń, nowych wiadomości i nagrań na poczcie głosowej, wszystkie od Niall’a. Usunęłam je nawet ich nie sprawdzając. Usunęłam także wszystkie nasze wspólne zdjęcia i pozostałe sms-y od niego.
Puściłam sobie teraz jedną z moich ulubionych piosenek, co prawda była już stara, ale nadal ją uwielbiałam – „Down” Jay’a Sean’a. Chyba nie był to zbyt dobry wybór…

So baby don’t worry, you are my only
You won’t be lonely, even if the sky is falling down.*

Wyłączyłam muzykę zaraz po tych słowach. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. – jęknęłam.
- Cześć.
- Hej… Co ty tu robisz? – zdziwiłam się, podnosząc się z łóżka. To był Harry.
- Wpadłem, żeby sprawdzić co u ciebie.
- Dobrze wiesz, co u mnie. – odburknęłam.
- Tak… - posmutniał. Usiadł obok mnie na łóżku i objął ramieniem. – Przykro mi.
- To nie twoja wina.
- Nie mogę uwierzyć, że Niall coś takiego zrobił…
- Daj spokój. Wiem, że wcześniej też zdradzał swoje dziewczyny.
- No tak… - skrzywił się. – Ale to zdarzyło się tylko raz, albo dwa. Poza tym tamte dziewczyny nie były dla niego tak ważne jak ty… Jeszcze nigdy nie patrzył na żadną dziewczynę w taki sposób, w jaki patrzył na ciebie.
- Dołuj mnie dalej.
- Przepraszam. Po prostu… Nie mogę uwierzyć, że mógł cię tak skrzywdzić. Wiedział, że jest dla ciebie ważny. Poza tym skrzywdził także mnie i Rose.
- Ale wam mimo to wszystko dobrze się ułożyło. – zauważyłam.
- Tak… Rose sama do mnie zadzwoniła i powiedziała co się stało. Słyszałem jak płacze… i to rozrywało mnie w środku. Nie mogę znieść, kiedy jest smutna.
- Harry… Jesteś pewien, że jej wierzysz?
- W stu procentach. Gdyby nie mówiła prawdy, to po co by mnie o tym informowała? Starała by się to ukryć. Kocham ją jak nikogo innego i wiem, że ona mnie też. A ty jej nie wierzysz?
- Nie, wierzę jej. Chciałam po prostu wiedzieć czy na pewno jej ufasz.
- Oczywiście, że jej ufam.
- Ja też ufałam Niall’owi… - westchnęłam . – No nic, cieszę się, że jesteście szczęśliwi.
- Ty też odnajdziesz szczęście. – uśmiechnął się.
- Mam nadzieję. – po moim policzku spłynęła łza, jednak szybko ją starłam, żeby Harry nic nie zauważył.
- Ja zaraz muszę lecieć. Mamy wywiad. A i chłopcy później do ciebie wpadną. Wspominali, że chcą cię odwiedzić.
- Nie mogliście przyjść razem?
- Wiesz… Chciałem z tobą szczerze porozmawiać co o tym wszystkim sądzę… a oni są po stronie Niall’a.
- Ale chyba nie będą próbowali mnie przekonać, żebym do niego wróciła, co?
- Chyba nie. Mówili tylko, że chcą sprawdzić jak sobie radzisz. Zresztą to do ciebie należy decyzja.
- Wiem, ale… obawiam się, że jeśli zaczną mnie do tego nakłaniać to mu wybaczę. Naprawdę za nim tęsknię… - załamałam się. To była prawda. Tęskniłam za nim. Tak cholernie za nim tęskniłam… Bałam się, że jeśli go zobaczę, to rzucę się mu na szyję i powiem, że go kocham. Ponownie zaczęłam płakać.
- Cii. Nie płacz. – Harry przytulił mnie do siebie.
Wtuliłam się w niego i łkałam chwilę.
- Już lepiej? – zapytał.
- Powiedzmy… Eh, obiecałam Rachel, że postaram się być silniejsza, ale coś mi nie wychodzi.
- Niedługo będzie lepiej, zobaczysz. – pocieszył mnie. – Przepraszam, ale muszę już iść.
- Jasne, rozumiem.
- A… zapomniałem o czymś. Mam dla ciebie spóźniony prezent urodzinowy. – uśmiechnął się i podał mi niewielkie pudełko. Otworzyłam je. W środku znajdował się telefon. – Słyszałem, że twój poprzedni miał ciężkie przeżycia.
- Harry, ale ja nie mogę tego przyjąć…
- Możesz i przyjmiesz. To prezent. Dobra, ja już idę, pa.
- Dziękuję, pa.
Wyszedł, a ja znowu zostałam sam na sam ze swoimi myślami.

***

- Nossa, nossa, assim você me mata.** – usłyszałam jak telefon Rachel zaczął dzwonić. Chyba zmieniła dzwonek, żeby tamten mnie nie dołował.
- Halo? Cześć, Zayn. Czekaj chwilę. – spojrzała na mnie. – Amanda chłopcy chcą zaraz wpaść. Mogą?
- Jasne. Ale bez Niall’a, prawda?
- Bez Niall’a? – upewniła się moja przyjaciółka. – Wiesz, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł…
- O co chodzi? – zapytałam.
- Niall też chciał przyjść i zamierzali go ze sobą zabrać. – odpowiedziała mi Rachel.
- Nie mam mowy! Albo bez niego, albo wcale! Niech wybierają.
- Słyszałeś? Dobra, czekamy. Pa.
- Wnioskuję, że wybrali opcję bez Niall’a? – upewniłam się.
- Tak.
Po jakichś dziesięciu minutach usłyszałyśmy śmiechy dochodzące z korytarza.
- Już są. – stwierdziła moja przyjaciółka i wstała, żeby im otworzyć. – Cześć chłopcy.
- Cześć. – przywitali się równocześnie. Zayn przybliżył się do Rachel i chciał ją pocałować, lecz ta powstrzymała go, kładąc mu rękę na ustach. Usłyszałam jak szepcze moje imię.
- Nie, nie krępujcie się. – zapewniłam ich, choć tak naprawdę ciężko mi było na to patrzeć. Moja przyjaciółka dobrze o tym wiedziała, bo mimo to nie odstawiała żadnych czułości ze swoi chłopakiem, on też przestał próbować.
- Przyszliśmy cię rozweselić. – powiedział Louis z bananem na twarzy. Samo patrzenie na to, jak głupio się szczerzy wystarczyło, żeby uśmiech pojawił się na mojej twarzy. – No, chyba nie będziemy musieli się jakoś szczególnie wysilać. – stwierdził.
- Spóźnione wszystkiego najlepszego. Mamy dla ciebie prezent.– powiedział Liam i podał mi wielką paczkę. – Ale otworzysz go później, teraz na nas masz skupić całą swoją uwagę.
- Chłopcy nie trzeba było…
- Owszem, trzeba było. – przerwał mi Zayn. – To dla ciebie i bez dyskusji.
- Eh… - westchnęłam. – No dobra. – przyjęłam prezent i położyłam na szafce. Musiał poczekać na odpakowanie aż chłopcy pójdą.

***

Nie mogłam w to uwierzyć, ale śmiałam się całe południe. Było to dla mnie zdziwienie, biorąc pod uwagę fakt, że ostatnie dwa dni ciągle płakałam. No, ale w sumie dobrze wiedziałam, że przy chłopcach nie da się być smutnym. Wyszli jakoś za piętnaście piąta. Rachel poszła jeszcze porozmawiać chwilę z Zayn’em, więc aby się nie nudzić postanowiłam sprawdzić co dostałam. Wzięłam paczkę z szafki i położyłam obok siebie na łóżku. Zaczęłam ją odpakowywać. W środku znajdował się gigantyczny pluszowy misiek. Był taki słodki. Wyciągnęłam go ze środka i przytuliłam. „Jaki mięciutki...”, pomyślałam. Cieszyłam się jak małe dziecko. Zauważyłam, że na dnie paczki leży jeszcze jakieś małe pudełeczko. Wyciągnęłam je i otworzyłam. W środku znajdował się przepiękny łańcuszek z kryształowym serduszkiem. Był cudowny. Dołączona była do niego jakaś kartka. Rozłożyłam ją:

Proszę, spotkaj się ze mną o 17 w parku, przy naszej ławce.
Niall
__________________________________________________________________

*Więc kochanie nie martw się, jesteś moją jedyną
Nie będziesz samotna, nawet jeśli niebo spadnie w dół

**Nossa, nossa, assim você me mata. – nie umiałam się powstrzymać przed wstawieniem tego xd

Chciałam, żeby koniec tego rozdziału zżerał z ciekawości co będzie dalej, ale nie umiałam odpowiednio poskładać słów…
Marzę o 30 komentarzach :D Póki co, najwięcej udało mi się uzbierać 27. Wiem, że są takie osoby, które czytają, ale nie komentują. Mogłybyście skomentować dla mnie ten jeden raz? :) Byłabym bardzo wdzięczna :D ♥
Zapraszam na moje nowe opowiadanie :D http://cause-there-is-nobody-else.blogspot.com/
Zostałam nominowana w kategorii "Najlepiej wykreowana postać Niall'a" i "Najlepiej wykreowana postać żeńska". Jeśli chcecie, możecie na mnie głosować :)
Całusy,
Olga

sobota, 21 stycznia 2012

Rozdział dwudziesty drugi

Czułam się jak wrak. Od wczoraj leżałam na łóżku i ciągle płakałam. Nie odezwałam się do nikogo od wyjścia Niall’a. W nocy prawie nie spałam. Rachel strasznie się o mnie martwiła, podobnie jak Rose. Rozmawiała z Harrym i wyjaśnili sobie wszystko. Powinno mnie to ucieszyć, jednak tak nie było. Za bardzo cierpiałam.
Rachel powiedziała opiekunkom, że jestem bardzo słaba i nie nadaję się, żeby iść do szkoły. Przyszły zobaczyć co ze mną i stwierdziły, że ma rację i na dodatek jestem blada, więc pozwoliły mi zostać. Nawet gdyby tak nie było i tak nie ruszyłabym się z łóżka. Nie miałam na to siły, ani ochoty. Już od dłuższego czasu burczało mi w brzuchu, jednak starałam się to ignorować. Jak tak dalej pójdzie to zostanie ze mnie sama skóra i kości. „Właśnie… Ciekawe jak długo będę się tak czuć? Jak jakiś śmieć…”. Nie czułam się tak nawet po śmierci mamy. Wtedy też bardzo cierpiałam, jednak nie czułam się przez nią pokrzywdzona. Ostatnią osobą, która sprawiła, że poczułam się jak śmieć był mój ojciec... Jeszcze nie było do końca dobrze. Wystarczyło, że ktoś o nim wspomniał i wracały te okropne wspomnienia. Ludzie mówią, że czas leczy rany… ale tak naprawdę tylko przyzwyczaja do bólu.

***

Spojrzałam na zegarek. Była trzynasta. Mój brzuch domagał się jedzenia i nie mogłam już wytrzymać. Postanowiłam podnieść się z łóżka. Udało mi się to, choć z niewielkim oporem. „Muszę się przyzwyczajać. Wszystko wskazuje na to, że tak będą wyglądać moje najbliższe dni”, pomyślałam. Spojrzałam w lustro. Oczy miałam całe czerwone od łez, włosy potargane, a ubrania pogniecione. Wzruszyłam ramionami, wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni. Wyjęłam mleko z lodówki i płatki oraz miskę z szafki. Sięgnęłam jeszcze do szuflady po łyżkę, po czym usiadłam przy stole. Kuchnia była miejscem do naszego użytku – mogliśmy tu zjeść jakieś przekąski typu płatki. Była niewielka, więc mogła z niej korzystać tylko około sześciu osób na raz (przynajmniej tyle było miejsc przy stole). Nabrałam zawartość mojej miski na łyżkę i drżącą ręką włożyłam do ust. Przeżuwałam powoli i niechętnie. Nie miałam ochoty na jedzenie, pomimo iż byłam głodna. Wcisnęłam jeszcze na siłę parę łyżek, a resztę wylałam. Mój brzuch trochę się uspokoił, więc skierowałam się do pokoju. Na moje nieszczęście spotkałam po drodze Kendrę. Miała cały czerwony nos i załzawione oczy. Najwidoczniej rozchorowała się i też nie poszła do szkoły.
- Ooo, kogo my tu mamy. – uśmiechnęła się wrednie. Wyglądało na to, że choroba nie przeszkadzała jej w docinaniu mi. – Nasza malutka jakaś nie w humorze. Co, twój chłoptaś całował się z inną?
- Daj sobie spokój Kendra. – odezwałam się pierwszy raz od wczorajszego wieczora. Chciałam ją wyminąć, lecz zablokowała mi przejście.
- Mnie możesz się wyżalić. Chętnie posłucham.
- To nie twoja sprawa!
- Ale ja tylko próbuję ci pomóc. Od początku wiedziałam, że nic z tego nie wyjdzie. No bo niby czemu ktoś taki jak on miałby być wierny komuś takiemu jak ty? – skrzywiła się z obrzydzeniem.
- Jakbyś nie zauważyła to też mieszkasz w domu dziecka.
- Ale nie chodzi tylko o to. Chodzi o to kim jesteś. Jesteś żałosna.
- Tak?! A jakoś Zayn i Rachel są szczęśliwi. On nie uważa, że ona jest żałosna. Tak samo Harry bardzo kocha Rose…
- Szkoda tylko, że ona nie kocha tak bardzo jego. – wyszczerzyła się.
- A co ty możesz wiedzieć?! Nie znasz nas, więc się nie udzielaj. Nie masz własnego życia, więc musisz się wtrącać innym do ich!
- Wyobraź sobie, że moje życie jest bardzo ciekawe. Po prostu lubię niszczyć je innym, to zabawne. Spróbuj kiedyś. – uśmiechnęła się podle i odeszła.
Byłam wkurzona, lecz starałam się uspokoić. Powlokłam się jeszcze do świetlicy, włączyłam komputer i zalogowałam na twitter’a. Sprawdziłam trendsy. Na pierwszym miejscu było: Niall & Amanda. „Mogłam się spodziewać…”, pomyślałam. Kliknęłam i zaczęłam czytać co ludzie piszą:

- Podobno Niall & Amanda zerwali…

- Widziałam zdjęcie, na którym Niall całuje inną dziewczynę. To chyba dziewczyna Harrego… Niall & Amanda

- Poda mi ktoś to zdjęcie? Niall & Amanda

- Niall & Amanda w trends… Coś się stało?

- Macie tu to zdjęcie, o które wszyscy pytają: […] Niall & Amanda

Kliknęłam w podany link. Na jakimś portalu plotkarskim dodali zdjęcia zrobione z daleka, przedstawiające Niall’a całującego się z Rose. Moje oczy ponownie zalały się łzami. Niżej było moje zdjęcie, na którym zapłakana wchodzę do domu dziecka, a jeszcze niżej Niall’a wchodzącego do tego samego budynku. Napisali jeszcze jakiś artykuł, ale nie miałam siły go czytać.
Zamknęłam stronę, wyłączyłam komputer i poszłam do pokoju. Przebrałam się w piżamę, położyłam na boku i przykryłam kołdrą. Spojrzenie utkwiłam w fotografii stojącej na mojej szafce nocnej. Zrobiliśmy sobie z Niall’em mnóstwo zdjęć, kiedy zabrał mnie na polanę z okazji naszej miesięcznej rocznicy. Wybrałam to, na którym tak pięknie się uśmiecha, podczas gdy ja daję mu całusa w policzek. Oprawiłam je sobie i przed pójściem spać zawsze leżałam chwilę, wpatrywałam się w nie i na moich ustach pojawiał się uśmiech. Jednak nie tym razem. Sięgnęłam ręką i zrzuciłam je z szafki. Usłyszałam dźwięk stłuczonego szkła. Znowu zaczęłam płakać w poduszkę.

***

Drzwi do pokoju się otworzyły.
- Cześć. – usłyszałam Rachel i Rose. – Jak się czujesz? – zapytała ta pierwsza.
- Chyba widzisz. – odburknęłam.
- Ale w końcu się odzywasz. – zauważyła Rose.
- Taa…
- Cały dzień leżałaś w łóżku? – zapytała Rachel.
- Wstałam tylko zjeść płatki.
- Przynajmniej coś zjadłaś. Hej, co to? – zdziwiła się, kiedy usłyszała jak coś się kruszy. Spojrzała na dół i ujrzała, że stoi na potłuczonym szkle. – Rozumiem, że nie masz więcej ochoty patrzeć na to zdjęcie, ale nie musiałaś tłuc ramy.
- Jak tam w szkole? – zapytałam zmieniając temat. Chciałam odpędzić swoje myśli od wspomnień z wczorajszego dnia.
- Dobrze… - odparła Rose niepewnie.
- Przecież widzę, że nie dobrze. Coś się stało?
- Więc… Większość ludzi widziała zdjęcie, na którym Niall mnie całuje…
„Chyba jednak nie da się pomijać tego tematu”, pomyślałam.
- Stwierdzili, że zdradzasz Harrego?
- Tak… - po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Nie martw się. Ważne, że ja znam prawdę. – pocieszyłam ją.
Uśmiechnęła się i starła łzę z policzka, po czym poszła po jakąś szufelkę i zmiotkę, żeby sprzątnąć szkło z podłogi.
- Trochę ci lepiej? – zapytała Rachel. Usiadła obok i objęła mnie ramieniem.
- Nie. Wcale nie jest mi lepiej. Z dnia na dzień jest tylko gorzej…
- Dasz radę. Nie możesz się poddać. Naprawdę chcesz pozwolić, żeby taki idiota zniszczył ci życie?
- Nie…
- No właśnie. Więc walcz, bądź silna.
- To nie takie proste… - znowu zaczęłam płakać. Dziwiłam się, że mam jeszcze czym.
- Wiem o tym… Ale to jedyne wyjście. Musisz się wziąć w garść, bo inaczej przepłaczesz resztę życia. A przecież mamy jeszcze tyle rzeczy do zrobienia! – uśmiechnęła się. – Pamiętasz nasze marzenia z dzieciństwa?
- Tak… - odwzajemniłam uśmiech poprzez łzy. – Pamiętasz jak chciałyśmy zamieszkać razem we Włoszech, kiedy dorośniemy?
- Jasne, że pamiętam. Albo jak zarobimy mnóstwo kasy, to wynajmiemy wesołe miasteczko tylko dla siebie na cały dzień.
- I będziemy jeździć na roller caster’ach do upadłego!
- To ty tego chciałaś. Ja tam nie lubię roller caster’ów i dobrze o tym wiesz…
- Zaciągnęłabym cię tam siłą. No bo jak bym mogła pozbawić moją najlepszą przyjaciółkę takiej frajdy?
- Eh… Jaka tam frajda?! Frajdą to jest nurkowanie z rekinami!
- O, nie! Nigdy w życiu!
- Wiesz, że kocham morze. Zobaczysz, że kiedyś naprawdę z nimi ponurkuję!
- A ja będę czekać na łodzi, żeby wyłowić to, co z ciebie zostanie. Ja tam wolę delfiny…
- E tam, delfiny są nudne…
- Przynajmniej nie pożerają ludzi!
- Do rekinów po prostu trzeba mieć podejście.
- A ty na pewno je masz, biorąc pod uwagę to, że zemdlałaś, kiedy zobaczyłaś wielkiego rekina w oceanarium.
- To była tylko chwila słabości. – obruszyła się.
- Taa, jasne… - wywróciłam oczami. Rachel jak zwykle umiała poprawić mi humor. „Ma rację”, pomyślałam, „Muszę wziąć się w garść”.
______________________________________________________________

Dziwna ta końcówka jak gadają O.o xd No, ale mam nadzieję, że mimo to rozdział jest ok ;p Co prawda bez chłopców, ale za to w następnym pojawią się wszyscy ;)
Chciałabym bardzo podziękować wszystkim, które nominowały mojego bloga na http://onedirection-awards.blog.onet.pl/ :) Nie wiecie jak bardzo się cieszę :D ♥
Całusy,
Olga

piątek, 20 stycznia 2012

Rozdział dwudziesty pierwszy

Siedziałam w pokoju razem z Rose i Rachel. Rose miała za chwilę wyjść z Harrym. Oni byli razem tacy słodcy. Kiedy Harry na nią patrzył widać było, że świata poza nią nie widzi. W jego oczach można było dostrzec miłość. Cieszyłam się, że są ze sobą tacy szczęśliwi.
- Puk, puk. – w drzwiach pojawił się uśmiechnięty Harry. – Moja Księżniczka gotowa?
- Gotowa. – odpowiedziała Rose, podeszła do niego i cmoknęła w policzek. Złapali się za ręce, pożegnali ze mną i Rachel, po czym wyszli.
- Hej, Niall wie, kiedy masz urodziny? – spytała moja przyjaciółka.
No tak… Kompletnie zapomniałam, że w środę kończę siedemnaście lat.
- Nie wiem. – powiedziałam – Mówiłam mu, kiedy mam urodziny na naszej drugiej lekcji, ale wątpię, że pamięta. To było dawno.
- Założę się, że pamięta. – uśmiechnęła się Rachel.

***

Obudził mnie dźwięk budzika. Czym prędzej podniosłam rękę, żeby go wyłączyć. Nie umiałam trafić w przycisk, więc zaczęłam po prostu w niego uderzać. Kiedy w końcu zamilkł przykryłam głowę kołdrą i próbowałam powrócić do Krainy Snów, jednak tym razem przeszkodziła mi w tym moja przyjaciółka.
- Pobudka! Dziś twój dzień!
- Nie ma mowy, nie wstaję… - wymamrotałam.
- O, nie! Nie ma tak! Ty mogłaś ściągać mnie z łóżka z rana, na dodatek w niedzielę, więc ja tobie też nie odpuszczę! – krzyczała radośnie Rachel.
- Proszę, ciszej. Chcę jeszcze pospać…
W tym momencie zabrała mi kołdrę i rzuciła na swoje łóżko. Jak zimno…
- Eh… No, dobra. Wstaję. – mruknęłam niezadowolona.
- Pobudzisz się, kiedy zobaczysz co ci kupiłam!
- Rachel… Nie musiałaś mi nic kupować… - w tym momencie rozdziawiłam usta. Rachel trzymała w rękach płytę One Direction „Up All Night”.
- Wiem, jaka byłaś załamana, kiedy Katy ci ją połamała, więc… - nie dałam jej dokończyć.
- O rany! – krzyknęłam. – Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
- Haha, wiedziałam, że to poprawi ci humor. – uśmiechnęła się. – A i dostałaś jakiegoś sms-a, kiedy jeszcze spałaś. Może od Niall’a.
Zerknęłam na wyświetlacz: Odebrano wiadomość od: Niall. Uśmiechnęłam się do telefonu.
- To chyba znaczy, że miałam rację. – powiedziała moja przyjaciółka zadowolona.
- Wszystkiego najlepszego! – do pokoju wpadła Rose. – Rachel! Dałaś jej nasz prezent beze mnie?!
- Wybacz, ale to był jedyny sposób, żeby poprawić jej humor.
Rose przewróciła oczami, po czym podbiegła mnie uściskać i złożyć życzenia.
- Zapomniałam o życzeniach! – przypomniała sobie Rachel, po czym powtórzyła czynności przyjaciółki.
Kiedy skończyła podziękowałam im za wspaniały prezent i włożyłam płytę do odtwarzacza. Usłyszałyśmy pierwsze dźwięki „What makes you beautiful”. Spojrzałam ponownie na telefon.
- Dopiero co wstałaś i już telefon w ręce? – zapytała Rose.
- Nie czepiaj się jej. Niall do niej napisał.
- Ooo. – Rose błysnęły oczy. – Co pisze? – wyrwała mi telefon z ręki i zaczęła czytać. - Wszystkiego najlepszego, Skarbi e <3 Wiem, że pewnie Rachel i Rose też chcą z tobą poświętować, ale ja rezerwuję sobie ciebie na siedemnastą ;) Spotkajmy się w parku, muszę Ci coś powiedzieć no i oczywiście złożyć życzenia. Ciekawe co chce ci powiedzieć…
- Nie wiem. - odparłam. Szczerze to nie zastanawiałam się nad tym. Za bardzo cieszyłam się tym, że Niall zapamiętał dokładnie, kiedy mam urodziny choć tylko raz mu o tym wspominałam.

***

- Strasznie cię przepraszam. Przez Rachel straciłam rachubę czasu.
- Nie ma sprawy, poczekam.
- Będę za jakieś piętnaście minut. Pa.
- Pa.
Była za pięć siedemnasta. Niall czekał już w parku, tam gdzie się umówiliśmy. Wsadziłam telefon do kieszeni i skierowałam się do drzwi.
- Pa. – rzuciłam do Rachel.
- Pa.
Poszłam jeszcze szybko poinformować Susan, że wychodzę.
- Dokąd idziesz? – zapytała.
- Do parku, spotkać się z Niall’em.
- A kiedy wrócisz?
- Za jakieś dwie godziny. Może być?
- Dobrze, ale postaraj się zmieścić w tym czasie. A i wszystkiego najlepszego. – uśmiechnęła się.
- Dziękuję. – odwzajemniłam uśmiech, po czym pobiegłam do wyjścia.
Tak się śpieszyłam, że raz prawie wpadłam pod samochód. Kierowca zaczął trąbić i wrzeszczeć do mnie jak chodzę. Nie zareagowałam tylko biegłam dalej. W końcu z daleka zobaczyłam park. Umówiliśmy się przy dużej fontannie, więc skierowałam się w jej stronę. Zwolniłam trochę, bo byłam już zmęczona. Zaczęłam wypatrywać Niall’a. Z początku go nie widziałam, było tu dużo ludzi. Jednak w końcu ujrzałam go… całującego się z Rose. Stanęłam jak wryta.
- Niall?! – po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy.
Chłopak odkleił się od Rose i spojrzał w moją stronę, lecz ja odwróciłam się i pobiegłam przed siebie. Kiedy się oddalałam usłyszałam jak Niall mnie woła, lecz zignorowałam to.

***

- Już wróciłaś? – zagadnęła Susan, kiedy weszłam do budynku, jednak zamilkła, widząc w jakim jestem stanie. Minęłam ją bez słowa i weszłam do pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.
- Amanda…? Co się stało?! – zdziwiła się Rachel.
Nie odpowiedziałam jej. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę.
- Co się stało? – zapytała ponownie, tym razem delikatniej. Usiadła przy mnie i zaczęła głaskać po głowie. – Wiesz, że mnie możesz powiedzieć wszystko.
Podniosłam twarz znad poduszki.
- Niall całował się z Rose! – krzyknęłam.
- Co?! Jak to?!
- Po prostu! – łzy zaczęły mi mocniej lecieć. Ponownie schowałam twarz w poduszkę. W tym momencie poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam z niej komórkę i spojrzałam na wyświetlacz: Niall łączenie. Rzuciłam telefonem o ścianę i usłyszałam jak rozpada się na kilka części. Po chwili zadzwonił telefon Rachel.
- To Rose. – powiedziała. – Halo? Nie sądzę, żeby Amanda chciała z tobą rozmawiać. Co? Nie rozumiem, co mówisz. Czy ty płaczesz? Rose uspokój się i mów wolniej.
Słyszałam jak nawija coś w słuchawce, podczas gdy Rachel zaczęła krążyć po pokoju.
- Ale jak to…?! – zdziwiła się Rachel. – Przecież on nie zrobiłby tego Amandzie… Tak, wiem jak bardzo kochasz Harrego. Słuchaj muszę już kończyć, pa. – usiadła z powrotem na łóżku. – Rose twierdzi, że spotkała Niall’a w parku i chciała z nim chwilę pogadać, a on nagle ją pocałował.
- I myśli, że ja w to uwierzę?! – krzyknęłam podnosząc się. – Przecież na początku go podrywała!
- Wiem, ale gdybyś słyszała jak płakała…
- Niby czemu ona płacze?!
- Bo boi się, że Harry się dowie i że ją zostawi.
- I dobrze!
- Amanda, powinnaś jej wysłuchać. Kiedy ze mną rozmawiała była załamana. Zaraz tu będzie…
- Co?! – przerwałam jej. – Nie! Nie mam zamiaru rozmawiać z nią, ani z nikim innym!
W tym momencie usłyszałyśmy pukanie.
- Nie wpuszczaj jej tu!
Za późno. Moja przyjaciółka otworzyła drzwi, w których stała… zapłakana Rose. Wyglądała fatalnie. „Pewnie wyglądam teraz tak samo”, pomyślałam.
- Cześć. – przywitała się łkając. – Wiem, że pewnie nie chcesz mnie widzieć i rozumiem to, ale proszę cię, uwierz mi. To nie moja wina. – weszła do pokoju. – Wracałam właśnie z centrum i pomyślałam, że może spotkam was w parku. Zauważyłam Niall’a i podeszłam do niego. Powiedział, że się spóźnisz, więc mamy trochę czasu tylko dla siebie. Wtedy zaczął się niebezpiecznie blisko przysuwać. Zapytałam się go co wyrabia, a on powiedział, że ty i Harry nie musicie wiedzieć, po czym mnie pocałował. Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć, ale to prawda. Bardzo kocham Harrego, nigdy bym go nie zdradziła. Jest dla mnie całym światem. – głos jej się załamał. Patrzyłam na łzy spływające po jej policzkach.
„Ona naprawdę go kocha…”, pomyślałam. Ale ufałam Niall’owi…
- Rachel. – odezwałam się w końcu. – Zadzwoń do Zayn’a.
- Do Zayn’a? Po co? – zdziwiła się.
- Zobaczysz.
Posłuchała i wybrała numer, włączając głośnomówiący. Próbowałam się uspokoić.
- Halo? – odebrał po drugim sygnale.
- Hej, Zayn. – zawsze mówiła „Skarbie”. Chyba nie chciała mnie jeszcze bardziej dołować… - Amanda chce z tobą porozmawiać.
- Ze mną?
- Tak, z tobą. Nie pytaj, nie wiem o co chodzi.
- No, dobra.
Rachel podała mi telefon.
- Cześć, Zayn. – starałam się opanować swój drżący głos.
- Hej.
- Słuchaj mam do ciebie pytanie… Czy Niall’owi zdarzało się zdradzać swoje dziewczyny?
- Co? – zdziwił się.
- Sam słyszałeś.
- Eee… No…
- Zayn, odpowiedz mi.
- No… zdarzało…
- Dzięki, nie mam więcej pytań.
Oddałam Rachel telefon. Byłam jeszcze bardziej załamana, ale zarazem wściekła.
- Pogadamy innym razem. Pa, kocham cię. – Rachel się rozłączyła.
„Kocham cię… Rachel kocha Zayn’a, Rose Harrego... A czy ja kocham Niall’a?”, zastanawiałam się. „Tak, kocham go.”, przyznałam sama przed sobą, chociaż jeszcze nigdy nie powiedziałam mu tego wprost. Teraz nie miałam zamiaru tego robić. „Ale kocham go... I nienawidzę się za to”.
- Przykro mi. – szepnęła Rose wciąż łkając.
- To mnie jest przykro, że ten dupek cię wykorzystał.
W tym momencie ktoś ponownie zapukał do drzwi. Rachel wstała, żeby otworzyć.
- Co ty tu robisz? – warknęła.
- Chcę porozmawiać z Amandą. – usłyszałam głos Niall’a.
Podniosłam z ziemi mój telefon w częściach – klapka, bateria i reszta – i rzuciłam nim w chłopaka.
- Wynoś się stąd! – krzyknęłam. – Nienawidzę cię! Jak mogłeś?!
- To nie tak jak myślisz…
- Daj sobie spokój! Wiem, że nie jestem pierwszą, którą zdradziłeś!
- Skąd to wiesz? – zakłopotał się. Teraz miałam stuprocentową pewność, że Zayn powiedział prawdę.
- Nie twoja sprawa! Wynoś się i nie przychodź tu więcej! – zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i zamknęłam je na klucz, zanim zaczął szarpać klamkę.
- Nie pójdę stąd! – usłyszałam zza drzwi.
- Będziesz musiał. To co robisz nazywa się nachodzeniem. Drzyj się do woli, wtedy opiekunki szybciej cię stąd wywalą!
Jeszcze chwilę stał tam i prosił, żebyśmy mu otworzyły. Potem usłyszałam głos wydzierającej się na niego Ginger. Pierwszy raz byłam jej wdzięczna.
„Świetne urodziny”, pomyślałam ironicznie. Położyłam się na łóżko i ponownie zaczęłam wylewać morze łez.
__________________________________________________________________

*Prawdziwy Niall nigdy nie oszukał swojej dziewczyny.

Jak mówiłam - sielanki koniec :P Nie umiem pisać dramatycznych rozdziałów, więc mam nadzieję, że ten jest chociaż znośny ;p
Całusy,
Olga

wtorek, 17 stycznia 2012

Rozdział dwudziesty

*Trzy tygodnie później*

Jestem z Niall’em już prawie miesiąc (liczymy od dnia, w którym oficjalnie uznaliśmy nasz związek). W niedzielę mamy miesięcznicę. Zapowiedział mi już, że mnie gdzieś zabierze, ale to niespodzianka, więc nie zdradził żadnych szczegółów. Nie mogę się już doczekać.
Jeśli chodzi o plotki to trochę się uspokoiło. Niall oficjalnie przyznał, że jesteśmy parą. Prosił fanów, żeby mnie nie obrażali, bo krzywdzą go tym. Od tamtego czasu jest mniej obraźliwych komentarzy co do mnie (i co do Rachel, bo Zayn zrobił to samo, co Niall), ale to nie znaczy, że całkowicie zniknęły. Tak jak postanowiłam starałam się być silna, ale czasami nie dawałam rady. Kiedy pewnego razu w internecie pojawiły się nowe zdjęcia mnie i Niall’a, a media znowu wymyśliły jakieś bzdury na moją niekorzyść, ponownie posypały się obraźliwe komentarze pod moim adresem. Wtedy znowu nie umiałam sobie z tym poradzić, ale (ku mojemu zdziwieniu) pocieszyła mnie Rose. Wcześniej nie za bardzo za nią przepadałam, ale po tym wydarzeniu naprawdę ją polubiłam. Od kiedy dowiedziała się, że jestem z Niall’em tak jak obiecała nie przystawiała się już do niego. Pytałam go o to i mówił, że rzeczywiście po koncercie próbowała z nim flirtować, a nawet pocałować, ale się nie dał. Jakiś czas później upewniłam się czy przypadkiem nie podrywała go na osobności, ale powiedział, że nie.
Naprawdę zaprzyjaźniłam się z Rose. Większość czasu spędzałyśmy we trzy – ja, Rachel i Rose. Rose bardzo często u nas przesiadywała. Kilka razy nawet wyskoczyła z nami i chłopcami (którzy bardzo ją polubili). Kiedy po raz drugi szliśmy na grupową randkę zabrałyśmy ją ze sobą. Myślałyśmy, że może przypadną sobie do gustu z Harrym. Nie myliłyśmy się. Zaprosił ją na drugą randkę (wypad do kina uznali za pierwszą), a teraz są oficjalnie parą. I tak oto w ten sposób wszyscy chłopcy z One Direction są już zajęci.

***

Była niedziela, 3 czerwca. Obudziłam się z uśmiechem na ustach. „Jestem z Niall’em już równy miesiąc”, to była pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy. Spojrzałam na telefon, było po dziesiątej. Zauważyłam też, że dostałam sms’a od Niall’a:
To już miesiąc :) Przyjdę po Ciebie o 16, bądź gotowa.
„Będę”, pomyślałam ucieszona.
- Już się ekscytujesz? – zapytała mnie Rachel. Zauważyłam, że siedzi na swoim łóżku i czyta jakiś magazyn.
- Tak. – odparłam. – A ty nie masz dziś próby z chłopakami?
- Nie tym razem. Wiesz już co włożysz na siebie?
- Nie… Nie wiem nawet dokąd idziemy, więc nie wiem co powinnam ubrać. Zadzwonię do Niall’a.
Wybrałam numer i kliknęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? – odebrał po drugim sygnale.
- Cześć, Niall. – przywitałam się radośnie.
- Hej, Skarbie. – słyszałam uśmiech w jego głosie. „Ahh… Skarbie”. Mówił tak na mnie już od jakiegoś czasu, ale ciągle cieszyłam się jak małe dziecko, kiedy to słyszałam. – Przeczytałaś sms-a?
- Tak, będę gotowa. Ale jak mam się ubrać?
- Jak chcesz. We wszystkim ci pięknie. Ale ubierz pod spód strój kąpielowy. Zapomniałem ci napisać.
- Strój kąpielowy? – zdziwiłam się.
- Strój kąpielowy? – powtórzyła jak echo moja przyjaciółka.
- Tak. – kiedy to powiedział usłyszałam w tle krzyki chłopaków.
- Co oni robią? – zapytałam.
- Niech pozdrowi Zayn’a! – krzyknęła do mnie Rachel.
- Rachel mówi, żebyś pozdrowił Zayn’a.
- Resztę też może.
- No i możesz też resztę.
- Spoko. A co do tego co robią, to jak zwykle im odwala. Przepraszam, ale muszę kończyć. Widzimy się później, pa.
- Pa.
- I co powiedział? – spytała moja przyjaciółka.
- Że mam ubrać coś wygodnego i że chłopcom odwala.
- Jak zwykle. – wywróciła oczami.

***

Dochodziła szesnasta. Siedziałam na łóżku cała podekscytowana. Na szczęście dzisiaj była zmiana Susan, więc mogłam wyjść z Niall’em na dłużej niż zwykle. Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi telefon wypadł mi z rąk i niechcąco wkopałam go pod łóżko. Na szczęście Rachel wstała, żeby otworzyć.
- Hej. – przywitała Niall’a.
- Cześć. Amanda gotowa?
- Tak! – krzyknęłam mu wygrzebując telefon spod łóżka. Kiedy w końcu mi się to udało wstałam i podeszłam do niego.
- Hej. – przywitałam się.
- Hej. – cmoknął mnie w policzek. – Możemy iść?
- Tak. – odparłam i zamknęłam za nami drzwi.
- Już wychodzę. – powiedziałam do Susan.
- Dobrze. Miłej zabawy. – uśmiechnęła się do mnie. – Dbaj o nią. – powiedziała do Niall’a.
- Nie ma się pani o co martwić. – odparł łapiąc mnie za rękę.
Wyszliśmy z domu dziecka. Zauważyłam czarny samochód chłopców.
- Dzisiaj jedziemy? – zapytałam.
- Tak. Jedziemy poza Londyn.
- Dokąd?
- To niespodzianka.
Jechaliśmy około dwudziestu minut. W końcu zatrzymaliśmy się w jakiejś wiosce.
- Co my tu robimy? – zdziwiłam się.
- Zobaczysz. – uśmiechnął się i wyciągnął klucze ze stacyjki.
Wysiadłam z auta. Było ciepło, ale nie za gorąco. Wiał lekki, przyjemny wietrzyk. Zauważyłam, że Niall wyciąga coś z bagażnika. Były to koszyk i koc.
- Piknik? – zapytałam.
- Tak. – Niall uśmiechnął się nieśmiało. – Długo myślałem gdzie by cię zabrać i przypomniałem sobie, że znam tu pewne piękne miejsce. Chciałem, żeby ten dzień był wyjątkowy.
Zamknął bagażnik i wziął mnie za rękę. Szliśmy chwilę wzdłuż ulicy, mijając domy jednorodzinne, po czym skręciliśmy w jakąś ścieżkę prowadzącą do lasu. Drzewa były bardzo gęste, było tam niewiele światła. Po jakimś czasie usłyszałam szum z oddali.
- Co to? – zapytałam.
- Już niedaleko. Kiedy dojdziemy sama się dowiesz. – uśmiechnął się.
Rzeczywiście po chwili drzewa zaczęły się przerzedzać.
- Wow. – szepnęłam i rozdziawiłam usta, kiedy wyszliśmy na polanę.
To miejsce było piękne, jak zapowiedział mi Niall. Trawa była soczyście zielona, rosły tu stokrotki i koniczyny. Zauważyłam też źródło szumu. Był to strumyk z niewielkim wodospadem. To wszystko razem wyglądało tak uroczo.
- Bardzo lubię to miejsce. – szepnął Niall.
- Nie dziwię się. Tak tu pięknie.
- Tak… Znalazłem kiedyś przez przypadek to miejsce z chłopakami. Czasami tu przyjeżdżam, kiedy chcę uciec od świata. Mogę tu w spokoju pomyśleć, niewiele osób wie o tym miejscu. To taki mój azyl.
- A azyl nie powinien być własnym miejscem, w którym przebywa się samemu?
- Z tobą chętnie się podzielę. – uśmiechnął się i pocałował mnie.
Kiedy się ode mnie odsunął poszliśmy na środek polany i rozłożyliśmy tam koc, po czym Niall zaczął wykładać jedzenie z koszyka. Tak jak przypuszczałam było tego sporo. „Mój kochany Głodomór”, pomyślałam, kiedy wykładał ostatnie rzeczy.
- Spróbuj tego ciasta. – powiedział, po czym przybliżył rękę, w której trzymał mały kawałek, do moich ust. Rozchyliłam je lekko. Ciasto było świetne.
- Kupiłeś je czy sam robiłeś?
- Sam. Pewnie nie najlepiej wyszło, co?
- Nie, jest pyszne.
Jedliśmy ciasto i rzucaliśmy sobie winogrona do ust. Kiepsko mi szło, złapałam tylko dwa razy. Za to Niall’owi szło wspaniale, złapał wszystkie.
- Dobra, zrzucaj ciuchy. – powiedział, kiedy skończyły nam się winogrona.
- Co? – zdziwiłam się.
- Wejdziemy do strumyka.
- Aaa.
- A co myślałaś? – uśmiechnął się cwaniacko.
- Nic, nic.
Na jego prośbę zaczęłam „zrzucać ciuchy”. Kiedy zostałam już w samym bikini i odwróciłam się w jego stronę, Niall zagwizdał.
- No, no. – wyszczerzył się.
Podszedł do mnie i pocałował mnie namiętnie. Kiedy byliśmy jeszcze w trakcie tej czynności, wziął mnie na ręce. Nie zwróciłam na to uwagi i całowałam go dalej, nie chcąc oderwać od niego ust. Poczułam, że się poruszamy. Nagle spadły na mnie strumienie zimnej wody.
- Niall?! – krzyknęłam w końcu się od niego odklejając.
- Co? – zachichotał.
- Nie mogłeś mnie ostrzec, że wchodzimy pod wodospad?!
- Jaki tam wodospad. To co najwyżej wodospadzik.
- Ale to nie zmienia faktu, że taki nagły zimny prysznic nie jest przyjemny! Postaw mnie!
Zrobił o co prosiłam.
- Oj, nie gniewaj się.
Wyszłam spod „wodospadziku” jak to określił Niall i stanęłam z założonymi rękami.
- Amanda…?
- Eh… Nie umiem się na ciebie długo gniewać. – westchnęłam, po czym Niall podszedł do mnie, złapał za biodra i cmoknął w usta.
Jeszcze trochę całowaliśmy się, przytulaliśmy i chlapaliśmy w strumyku, jednak wyszliśmy, kiedy zaczęło się nam robić zimno. Niall wyciągnął z dna koszyka dwa niewielkie ręczniki i podał mi jeden. Kiedy się osuszyliśmy i ubraliśmy, położyliśmy się na kocu wtuleni w siebie.
- Amanda…
- Tak? – uśmiechnęłam się do swojego chłopaka.
- Wiem, że jesteśmy ze sobą dopiero miesiąc, ale bardzo mi na tobie zależy.
- Mnie na tobie też.
- Cieszę się, że cię poznałem.
Chciałam mu odpowiedzieć, ale zamknął mi usta pocałunkiem. Kiedy po chwili odsunął swoje usta od moich przytulił mnie mocno do siebie.
- Jesteś dla mnie bardzo ważna. – szepnął.
- Ty dla mnie też. – odpowiedziałam i wtuliłam się w niego mocniej.
___________________________________________________________________

Mam nadzieję, że rozdział się podobał i cieszycie się ich szczęściem póki jeszcze ono trwa :) Bo od następnego rozdziału nie będzie już tak kolorowo ;p
Rozdział dedykowany @Annloves1Dx. Polecam zerknąć na jej bloga http://smileallthetimebaby.blogspot.com/. Dopiero zaczyna, ale zdradziła mi nieco szczegółów fabuły i nie mogę się doczekać, aż doda 1 rozdział :D
Mam nadzieję, że cieszycie się, że dodałam rozdział szybciej niż planowałam :) Jeśli tak to podziękujcie za to @cocobellaaa, bo to dzięki temu, że dodała nowy u siebie :D (http://makesitfeel.blogspot.com/)
Niektóre z Was zgadły co do Harrego i Rose ;) Mam takie pytanie… Czy te co najbardziej wielbią Harrego zabiją mnie za to, że ich zeswatałam? xd Np. taka @HazzaConda co wiem, że jej nienawidzi xd
Całusy,
Olga


P.S. A tak btw to nie wierzę, że mam ponad 13000 odwiedzin! :o Dziękuję ♥