sobota, 31 grudnia 2011

Rozdział jedenasty

Było koło dziewiątej. Już od trzech godzin wałęsałam się po mieście. Postanowiłam w końcu wrócić. Kiedy dotarłam pod dom dziecka zobaczyłam, że nasze okno wciąż jest otwarte. Nie słyszałam żadnych dźwięków ze środka. Wspięłam się na parapet i wślizgnęłam do środka.
- Miło, że wróciłaś. – usłyszałam poirytowany głos Rachel. – Co ty sobie myślałaś? Wiesz jak wszyscy się zamartwialiśmy?
- Chłopcy dalej tu są? – zapytałam.
- Nie. Powiedziałam im, że lepiej jeśli pójdą. Wiedziałam, że jeśli odkryjesz, że wciąż tu są, nie wrócisz prędko. Masz szczęście, że zdążyłaś przed sprawdzaniem pokoi.
Ściągnęłam buty i położyłam się na łóżko.
- Dlaczego znowu go okłamałaś, mówiąc, że mieszkasz w tamtym domu? I dlaczego okłamałaś mnie? Powiedziałaś, że zna już prawdę…
- Nie chciałam, żebyś znowu narzekała. I byłaś wtedy taka szczęśliwa po tej randce z Zayn’em… Nie chciałam ci psuć tego wieczoru.
- Za to zepsułaś mi urodziny. – powiedziała i włożyła słuchawki do uszu, tym samym uznając rozmowę za skończoną.
- Przepraszam. – powiedziałam, choć nie mogła mnie usłyszeć.

***

Tamtego wieczoru nie rozmawiałyśmy więcej ze sobą. Rano, kiedy szłyśmy do szkoły Rachel była już trochę mniej zła, ale jednak było widać, że wciąż się gniewa. Po lekcjach powiedziała, że ma jeszcze coś do załatwienia, więc mam na nią nie czekać. Rzadko kiedy wracałam sama, ale zdarzały się takie dni. Szłam powoli, nie miałam po co się śpieszyć. Ktoś szedł za mną. Odwróciłam się lekko przez ramię. Szedł za mną jakiś chłopak w czarnej bluzie, z kapturem na głowie i w okularach przeciwsłonecznych, więc niewiele było go widać. Skręciłam w uliczkę, on zrobił tak samo. Przyspieszyłam. W tym momencie podbiegł do mnie i złapał mnie za rękę.
- Puszczaj! – krzyknęłam.
- Amanda, spokojnie! To ja, Niall. – zdjął kaptur i okulary.
- Co ty tu robisz?!
- Rachel powiedziała mi, do której szkoły chodzicie.
„Ma jakąś sprawę do załatwienia, jasne…”, pomyślałam o mojej przyjaciółce.
- Czekałem przed szkołą. Chciałem z tobą porozmawiać, ale obawiałem się, że ktoś mnie rozpozna.
- Więc postanowiłeś mnie śledzić?! Świetny pomysł! – irytowałam się.
- Amanda, uspokój się, proszę. Musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym rozmawiać! – odwróciłam się i chciałam odejść, ale znowu mnie złapał.
- Owszem, mamy o czym. Dlaczego mnie okłamywałaś?
- Miałam swoje powody.
- Nie mogłaś mi po prostu powiedzieć prawdy?
- Wyobraź sobie, że to nie jest takie proste! – krzyknęłam. – W ogóle mnie nie znasz!
- Ale chciałbym cię poznać. – nie tracił spokoju. – Tylko dalej nie rozumiem dlaczego mnie okłamałaś.
Nie wytrzymałam. Wściekła wykrzyczałam mu wszystko prosto w twarz, a łzy pociekły mi po policzkach.
- A co miałam zrobić?! Powiedzieć ci, że mieszkam w domu dziecka i cholernie nienawidzę tego miejsca?! Że zazdroszczę wszystkim tym, którzy mają normalny dom?! Że to wszystko wina mojego ojca, bo mnie molestował, więc odebrali mu prawa rodzicielskie?!
- Co…? – wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
Już chciałam odejść, jednak Niall podszedł do mnie i mocno mnie objął. Próbowałam mu się wyrwać, choć tak naprawdę wszystko czego pragnęłam w tej chwili to wtulić się w niego. Szarpałam się, jednak on nie puszczał. Po chwili zrezygnowałam. Teraz po prostu płakałam. Niall nic nie mówił, tylko trzymał mnie w swoich objęciach. Po chwili zaczął głaskać mnie po głowie.
- Spokojnie. – szepnął w końcu.
Powoli się uspokajałam, łzy przestały lecieć.
- Już lepiej? – zapytał delikatnie.
Kiwnęłam głową.
- Wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać… - zaczął. – Ale dla mnie to naprawdę nie ma znaczenia, gdzie mieszkasz. Liczy się to, kim jesteś. A jesteś naprawdę cudowną dziewczyną. – uśmiechnął się. – Jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś takiego, jak ty. Jesteś wyjątkowa.
Wytarłam policzki i odwzajemniłam uśmiech.
- Ty też jesteś wyjątkowy. – powiedziałam. – Dziękuję ci za wszystko. Tyle ci zawdzięczam. Dzięki tobie moje marzenie o graniu na gitarze się spełnia, a dzięki temu czuję jakbym była bliżej mamy. I pocieszasz mnie w trudnych sytuacjach, jak ta. Nie gniewasz się już za to, że cię okłamywałam?
- Nie. I pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. – powiedział i pocałował mnie w czoło. – Mogę cię odprowadzić? – zapytał z uśmiechem.
- Jasne.
Wziął mnie za rękę i ruszyliśmy powoli.
- Wiesz… Jest jeszcze coś o czym chciałem z tobą pogadać. – zaczął skrępowany.
- Co takiego?
- No, bo… Chciałabyś wyjść gdzieś ze mną w sobotę? – zapytał cały czerwony na twarzy.
- Na randkę?
- No… Tak jakby…
- Z przyjemnością. – uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek.
- Jest! – zrobił ręką gest zwycięstwa, a ja się zaśmiałam.
- Jesteśmy. – powiedziałam, kiedy dotarliśmy pod dom dziecka. – To tu mieszkam.
- Mogę kiedyś wpaść cię odwiedzić?
- Kiedy tylko chcesz.
Dał mi buziaka na pożegnanie, po czym rozstaliśmy się. Kiedy weszłam do pokoju Rachel już tam była.
- Skąd ty się tu wzięłaś? – zapytałam.
- Szłam inną drogą.
- Aha.
- Z tego co widziałam to już wszystko w porządku. – uśmiechnęła się.
- Ej! Podglądałaś?! – udawałam rozgniewaną.
- Może troszkę. Ale pewnie nie tylko ja. Wyobraź sobie, że brama wejściowa nie jest jakoś szczególnie ukryta.
Rzuciłam w nią poduszką.
- To co, zaprosił cię w końcu na randkę?
Nie odpowiedziałam.
- Amanda…?
- Wychodzimy razem w sobotę! – pisnęłam i zaczęłam skakać z radości po pokoju. Rachel wydała radosny okrzyk i dołączyła do mnie.
___________________________________________________________________

No to jak na razie koniec sekretów. Jak widzicie Niall był dość wyrozumiały w stosunku do Amandy ;) No, ale dowiedział się czegoś takiego, więc…
Pod ostatnim rozdziałem był jeden anonimowy komentarz, żebym pisała więcej o reszcie chłopców i ich dziewczynach i akurat wczoraj zaczęłam pisać rozdział, w którym pojawią się też Eleanor i Danielle ;D Może nie będą pełnić tam jakiejś szczególnej roli, no ale będą xd A i moja skleroza znów uderza ;d Pod ostatnim postem miałam Was zachęcić do czytania bloga http://agata-parczewska.blogspot.com/ od @agata_victoria. Nie jest on o One Direction, ale z przyjemnością go czytam ;)
A właśnie. Wczoraj stworzyłam listę opowiadań o One Direction, które czytam (są tam 2 zakończone, ale z chęcią do nich powracam), więc jak coś to spis jest po prawej, może coś Was zaciekawi ;D Jeśli komentowałam Waszego bloga, a nie ma go na liście to zapewne jest to znowu wina mojej sklerozy ;p Więc jak coś to dajcie znać to dodam ;)
A i szczęśliwego Nowego Roku i fajnej imprezy sylwestrowej :D ♥
Całusy,
Olga

czwartek, 29 grudnia 2011

Rozdział dziesiąty

Myślałam, że ten poniedziałek nigdy się nie skończy. Albo mi się zdawało, albo w szkole było nudniej niż kiedykolwiek wcześniej. Chociaż… Może tak mi się wydawało, bo liczyłam, że Niall do mnie napisze, a tego nie zrobił, a ja nie miałam odwagi, żeby do niego napisać. „Powinnam być już odważniejsza”, myślałam sobie. „Przecież nie powinnam się go wstydzić, jeśli chcę, żebyśmy kiedyś byli razem”. Pierwszy raz przyznałam się do tego przed sobą. „Żebyśmy byli kiedyś razem…”, powtórzyłam w myślach. „Tak. Chcę żebyśmy byli razem”. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy i nie mogłam uwierzyć, że znamy się dopiero tydzień. Czułam się jakbym znała go już od bardzo dawna. Większość poniedziałku minęła mi na takich właśnie rozmyślaniach. Rachel ciągle sms-owała z Zayn’em, więc nie miałyśmy za bardzo jak pogadać. Byłam trochę zazdrosna. Bardzo chciałam, żebyśmy z Niall’em też byli tak zżyci.

***

We wtorek po lekcjach znowu się śpieszyłam, żeby nie spóźnić się na lekcję. Jednak powtórzyła się sytuacja sprzed tygodnia, Niall’a jeszcze nie było. Wyciągnęłam gitarę z futerału. Najpierw powtarzałam to, czego nauczył mnie w piątek. Kiedy skończyłam ciągle go nie było. Postanowiłam poćwiczyć własną piosenkę. Tekst napisałam już dość dawno temu, wtedy nie miałam jeszcze gitary. Kartka, na którym miałam zapisane słowa zapodziała mi się gdzieś, więc o niej zapomniałam. Znalazłam ją w niedzielę rano. Co prawda moja gra na gitarze nie była jakaś świetna, ale stworzyłam jakieś podstawy do piosenki. Zaczęłam grać. Kiedy w końcu wpasowałam się w melodię, zaczęłam śpiewać:

Well I couldn't tell you why she felt that way, 
She felt it everyday. 
And I couldn't help her, 
I just watched her make the same mistakes again. 

What's wrong, what's wrong now? 
Too many, too many problems. 
Don't know where she belongs, where she belongs.

She wants to go home, but nobody's home. 
That's where she lies, broken inside. 
With no place to go, no place to go to dry her eyes. 
Broken inside.*

W tym momencie usłyszałam jakiś dźwięk. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Niall mi się przysłuchuje.
- Przepraszam. – powiedział. – Usłyszałem jak śpiewasz i mnie to zaciekawiło. Jak już ci mówiłem masz naprawdę piękny głos, a ta piosenka jest taka… prawdziwa.
„Nawet nie wiesz jak…”, pomyślałam.
- Sama ją napisałaś?
 - Tak… Już jakiś czas temu.
- Masz talent. – uśmiechnął się.
- Dziękuję. – nie odwzajemniłam uśmiechu. Przez tą piosenkę nie miałam ochoty.
- Coś się stało? – zapytał.
 - Nie, tylko… Niall, muszę ci coś powiedzieć.
- Tak?
„Teraz... Powiem mu prawdę. Dam radę.”
- Bo wiesz…
W tym momencie zadzwonił jego telefon.
- Przepraszam cię. Poczekasz chwilę?
- Jasne…
- Tak? Ale mamo mówiłem ci, że mam teraz lekcję. Nie, nie ja się uczę. Czy ty mnie w ogóle słuchałaś, kiedy ci o tym mówiłem? – Niall spojrzał na mnie i wywrócił oczami. – Tak, dobrze. Też cię kocham, pa. Eh… - westchnął. – Przepraszam. Moja mama przyjechała. A i przepraszam, że nie pisałem do ciebie, ale dawno jej nie widziałem, więc chciałem spędzić z nią wczorajszy dzień.
- Jasne. Rozumiem.
„To przynajmniej znaczy, że może miał chociaż ochotę napisać…”
- To co chciałaś mi powiedzieć?
- Nic… - zrezygnowałam. – Nic ważnego. Zaczynajmy lekcję.
Na szczęście Niall’owi jak zwykle udało się poprawić mi humor, więc już po pięciu minutach płakałam ze śmiechu. Lekcja minęła bardzo szybko.
- No dobra, to tyle na dziś. – oświadczył Niall.
Zaczęłam pakować gitarę do futerału.
- Ej… - zaczął nagle. – A może… chciałabyś się wybrać ze mną na lody?
- Teraz?
- Tak, teraz.
- Ale twoja mama…
- Przecież to nie zajmie długo. Chyba wytrzyma beze mnie jeszcze pół godziny. – uśmiechnął się.
- No to w takim razie chodźmy. – odwzajemniłam uśmiech.
W drodze do lodziarni dużo rozmawialiśmy.
- A właśnie… - zaczął Niall.
- Tak?
- Przepraszam, ale w piątek nie będzie lekcji. Mam plany z mamą.
- Jasne, rozumiem. I nawet akurat dobrze się składa.
- Jak to? – zapytał.
- Rachel ma urodziny w niedzielę. Powiem jej, że idę na lekcję, a tak naprawdę pójdę do centrum handlowego. Podobała się jej tam jedna sukienka, ale nie miała kasy, żeby ją kupić. Ja mam teraz więcej pieniędzy, bo oszczędzałam na lekcje gitary, ale dzięki tobie nie muszę ich wydawać. – uśmiechnęłam się.
- Mówiłem ci, że to będzie dobre wyjście. Ja nie potrzebuję brać pieniędzy za lekcje. – też się uśmiechnął. - Więc Rachel ma w sobotę urodziny… Też będziemy musieli jej coś kupić. Ciekawe czy Zayn wie…
- Pewnie nie. Rachel nie chce dostawać prezentów na urodziny. Uważa, że nie na tym polega ich świętowanie. Rozumiem ją, ale to okazja, żebym mogła jej coś kupić i żeby to przyjęła.
W tym momencie dotarliśmy pod cukiernię. Wzięłam sobie lody truskawkowe, a Niall waniliowe. Rozmawialiśmy trochę, ale niedługo musiał iść.
- Odprowadziłbym cię, ale moja mama…
- Nie ma sprawy. – przerwałam mu.
Uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek.
- Pa, do zobaczenia.
- Pa. – odwzajemniłam uśmiech, odwróciłam się i odeszłam.

***

Reszta tygodnia ciągnęła się w nieskończoność. Było tak nudno… Na dodatek w sobotę Rachel poszła na drugą randkę z Zayn’em, więc ten wieczór spędziłam sama w naszym pokoju. Niall napisał do mnie po południu sms-a, że chciałby się spotkać, albo chociaż popisać ze mną, ale to był ostatni dzień, który mógł spędzić z mamą. Nie winiłam go za to, w pełni go rozumiałam. „Gdybym tylko ja mogła tak spędzić chociaż jeden dzień z moją mamą…”, posmutniałam. „No, ale Niall chciał spędzić ze mną dzień! To powinno poprawić mi humor”, pocieszyłam się.

***

W niedzielę obudziłam Rachel puszczając z telefonu piosenkę chłopaków „Time To Get Up”. Nie mogę powiedzieć, że była zadowolona taką pobudką. Przykryła się cała kołdrą i narzekała, żebym to wyłączyła.
- Wstawaj solenizantko! – krzyczałam radośnie. – Mam dla ciebie prezent.
- No nie… - odkryła twarz. – Mówiłam ci, że nic nie chcę.
- Wiedziałam, że to pomoże. A teraz wstawaj! – wyciągnęłam  ją siłą z łóżka, złożyłam życzenia i wręczyłam prezent.
- Ah! – zachwyciła się Rachel. – To o niej marzyłam! Ale Amanda, wydałaś taki majątek.
- Daj spokój. Dla najlepszej przyjaciółki wszystko.
- Dziękuję. – przytuliła mnie.
Ranek i południe spędziłyśmy w domu dziecka. Rachel przymierzyła sukienkę, wyobrażając sobie jak pokaże się w niej Zayn’owi. Dużo gadałyśmy i oglądałyśmy filmy w świetlicy. Nadeszła szósta.
- Pójdę do kuchni po więcej popcornu. – oznajmiła Rachel.
Zatrzymałam film. Czekałam na przyjaciółkę, ale długo jej nie było. Postanowiłam pójść zobaczyć co się z nią stało. Na korytarzu ujrzałam jak Zayn, Niall, Louis, Harry i Liam składają jej chaotyczne życzenia, a każdy wręcza osobny prezent. Niall mnie zauważył.
- O, też przyszłaś odwiedzić Rachel? – zapytał.
- Jak to odwiedzić? – nagle pojawiły się Kendra, Christy i Katy. – Przecież ona tu mieszka.
- Co? – zdziwił się Niall. – Nie. Ona mieszka po drugiej stronie ulicy, w tym białym domu.
- Amanda? – Rachel spojrzała na mnie pytająco.
- Chyba mamy tu małą kłamczuchę. – Kendra uśmiechnęła się wrednie.
- Amanda, o co tu chodzi? – zapytał Niall.
Po policzkach zaczęły płynąć mi łzy.
- Dajcie mi wszyscy spokój! – krzyknęłam cała zapłakana i pobiegłam do swojego pokoju, słysząc za sobą śmiech Kendry i jej koleżanek. Zamknęłam drzwi na klucz. Zaczęli się dobijać.
- Amanda, otwórz! – krzyczał Niall.
- Odsuńcie się. – powiedziała Rachel. – Mam klucz.
Nie chciałam z nikim teraz rozmawiać, więc zrobiłam pierwsze, co przyszło mi do głowy. Szybko ubrałam trampki, otworzyłam okno i wyskoczyłam. Znajdowało się jakieś półtora metra nad ziemią, więc nie był to problem. Skoczyłam na trawę i pobiegłam jak najdalej przed siebie. Usłyszałam za sobą krzyki.
- Gdzie ona jest?!
- Chyba wyskoczyła przez okno!
Odwróciłam się na moment i zobaczyłam jak Rachel krzyczy do mnie.
- Amanda, wracaj!
Odwróciłam się z powrotem i biegłam dalej.
_______________________________________________________________________

Tak oto Niall i reszta dowiedzieli się prawdy ;p
*Piosenka Avril Lavigne "Nobody's Home", ale na potrzeby opowiadania jest to piosenka Amandy ;p
Tu tłumaczenie:
"Nie potrafiłabym ci powiedzieć dlaczego ona czuła w ten sposób
Czuła tak każdego dnia
A ja nie mogłam jej pomóc
Po prostu patrzyłam na nią znowu popełniającą te same błędy

Co jest źle, co jest źle teraz?
Za dużo, za dużo problemów
Nie wie gdzie należy, gdzie ona należy

Ona chce pójść do domu, ale nikogo nie ma w domu
Ona tam leży, załamana
Bez żadnego miejsca by pójść, żadnego miejsca by pójść, by otrzeć jej łzy
Załamana"


Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem ;) Postaram dać się tu trochę więcej chłopaków (ale niestety najbliższe rozdziały mam już napisane, więc trochę je przerobię według Waszych wskazówek, ale nie bardzo da się tam chłopców wszystkich wcisnąć ;/ ale w kolejnych będą ;)), postaram się dać też trochę więcej domu dziecka. Niewiele to opisuje, bo szczerze to nie wiem jak tam wygląda życie xd To wszystko co opisuje wyobraziłam sobie i tyle ;p I za każdym razem, kiedy wychodzą gdzieś, najpierw zawiadamiają opiekunki, ale tak jakoś zapomniałam o tym wspomnieć xd
Wiem, że trochę (xd) wyidealizowałam chłopców, ale po prostu chcę wierzyć, że istnieją jeszcze tacy faceci na tym świecie. Jakiś czas temu usłyszałam w centrum rozmowę dwóch kolesi:
"- Stary, a ty ją w ogóle kochasz?
- Co ty! Ona jest tylko do walenia."
Po prostu tak mnie krew zalała. Nienawidzę czegoś takiego. No, ale wracają do tematu xd Przepraszam za te ideały, ale po prostu chyba próbuję zamieścić w tym opowiadaniu mojego księcia z bajki xd
Ależ się rozpisałam ;p Mam nadzieję, że choć jedna osoba to przeczyta xd
Całusy,
Olga

środa, 28 grudnia 2011

Od autorki

Hej :)
Chciałabym wiedzieć, który rozdział do tej pory najbardziej się Wam podobał, a który najmniej. Możecie też napisać, co byście zmieniły gdyby to Wy byłybyście autorkami i jakie macie wizje na przyszłość, albo po prostu coś od siebie, czym chciałybyście się podzielić :)
Odpowiedź zostawcie w komentarzu, jestem ciekawa co napiszecie ;)
A i jeśli macie jakieś pytania, to śmiało pytajcie :)
Całusy,
Olga

P.S. Nowego rozdziału możecie się spodziewać już jutro ;)

wtorek, 27 grudnia 2011

Rozdział dziewiąty

- Trzy minuty spóźnienia. – usłyszałam głos Ginger, kiedy przekroczyłam próg domu dziecka. Nie odpowiedziałam, tylko od razu poszłam do swojego pokoju. Rachel jeszcze nie było. Zdjęłam bluzę i posprzątałam pokój. Kiedy skończyłam położyłam się na łóżku i po prostu patrzyłam w sufit. Po chwili dostałam sms-a:
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś powtórzymy ten wieczór :) – Niall.
Odpisałam:
To na pewno Ty? :P A może to chłopcy znowu ukradli Ci telefon? Skąd mam wiedzieć?
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
A jak Ci powiem, że wyglądasz uroczo, kiedy się rumienisz? ;)
Uśmiechnęłam się do siebie.
No dobra, wierzę :)
Znowu odpisał:
Ja już idę się położyć, bo jutro mamy próby z tańca. Dobranoc, słodkich snów xx
„Ah… On jest taki kochany”.
Dobranoc xx – odpisałam.
W tym momencie światła samochodu mignęły w oknie. Wyjrzałam przez nie. Zobaczyłam jak Rachel wysiada z samochodu. Jeszcze chwilę rozmawiała z Zayn’em, po czym cmoknęła go w policzek i skierowała się do wejścia do domu dziecka. On czekał aż ona wejdzie, dopiero wtedy odjechał. „Jaki on troskliwy”, pomyślałam. „Dobrze, że Rachel w końcu znalazła sobie porządnego chłopaka”. Po chwili weszła do pokoju.
- Hej. – przywitała się cała uradowana.
- Cześć. – odpowiedziałam uśmiechając się do niej. – I jak było? – zapytałam.
- Świetnie! Byliśmy w takiej uroczej restauracji. Była niewielka, ale naprawdę fajna. Jedzenie było pyszne i…
- Rachel. – przerwałam jej. – Chodziło mi raczej jak tam z Zayn’em.
- Wiem przecież. Ale chciałam wprowadzić cię w ten klimat.
- Aha… Dobra, kontynuuj.
- Zayn jest cudowny! – pisnęła. – Jest taki słodki i uroczy. Dobrze nam się rozmawia i spędza razem czas. Zaprosił mnie nawet na drugą randkę!
- To super! A kiedy?
- Jeszcze nie wiem. Da mi znać. Ale to nie koniec świetnych wieści!
- Co jeszcze? – zapytałam.
- Mówiłam ci, że rozmawialiśmy w piątek o wielu rzeczach. Między innymi o mojej pasji do tańca. Pokazywałam mu wtedy też moje filmiki, na których tańczę. Prosił, żebym mu je przesłała. Zrobiłam to, ale nie wiedziałam o co chodzi.
- A o co chodziło?
- Dzisiaj zapytał się czy nie zechciałabym zostać ich choreografką! Powiedział, że pokazał moje filmiki menagerowi i chłopakom i bardzo im się podobały.
- Rachel! To wspaniale! Mówiłam ci, że na twoje marzenie też przyjdzie czas. No i chyba właśnie nadszedł. Ej… - zastanowiłam się chwilę. – Czy przypadkiem jutro nie zaczynacie prób?
- Tak. A skąd wiesz.
- Niall napisał mi w sms-ie. – zarumieniłam się.
- Ooo… - moja przyjaciółka uśmiechnęła się chytrze. – Czy ja o czymś nie wiem?
Opowiedziałam Rachel o wszystkich wydarzeniach z dzisiejszego wieczora. O tym jak chłopcy zabrali Niall’owi telefon, o naszym spacerze, o tym, że przyznał mi się, że mu się podobam i że ja też mu się do tego przyznałam i o tym jak dałam mu całusa w policzek, po tym jak mnie odprowadził.
- Z tego co słyszę to też miałaś bardzo ciekawy wieczór. – uśmiechnęła się moja przyjaciółka. – I cieszę się, że w końcu powiedziałaś Niall’owi prawdę o tym, gdzie mieszkasz.
- Tak… - odpowiedziałam po chwili wahania. Na szczęście Rachel była zbyt nakręcona tym wszystkim, żeby to zauważyć. Nie chciałam jej okłamywać, ale nie chciałam też, żeby znowu narzekała, żebym wyznała Niall’owi prawdę.
Poszłam się wykąpać. Zimny prysznic dobrze mi zrobił. Kiedy przyszłam do pokoju Rachel sms-owała z Zayn’em.
- Nie powinniście już iść spać, żeby mieć dużo energii jutro na próbie? – zapytałam przyjaciółkę.
- Wiesz, że ja zawsze mam energię do tańca. – powiedziała odpisując jednocześnie. – To Zayn powinien się martwić. – uśmiechnęła się do siebie. Miała rację.
Ziewnęłam. Byłam trochę zmęczona, więc postanowiłam, że pójdę już spać.
- Dobranoc.
- Dobranoc. – odpowiedziała mi Rachel.
Po chwili przeniosłam się do Krainy Snów.

***

Rano obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno do pokoju. Przetarłam oczy i rozejrzałam się. Rachel już nie było. Wstałam i zauważyłam karteczkę na stoliku.
Wyszłam na próbę z chłopakami. Będziemy ćwiczyć do 13, więc jak chcesz to wpadnij do nas, na drugiej stronie zapisałam Ci adres. Niall’a na pewno ucieszyłaby Twoja wizyta ;) – Rachel
Spojrzałam na zegarek, było po dziesiątej. Zamknęłam drzwi na klucz, żeby zabezpieczyć pokój przed Kendrą i resztą. Wątpiłam, żeby już wstały, pewnie późno wróciły, a one lubiły długo pospać. Poszłam do łazienki. Kiedy skończyłam już poranną toaletę i się ubrałam, poszłam do kuchni zjeść płatki. W weekendy mogliśmy jeść o dowolnej porze, pozwalali nam się wyspać. Tylko, że wtedy samemu trzeba było sobie coś przygotować. Kiedy już zjadłam poszłam do pokoju, żeby wziąć telefon i bluzę. Zorientowałam się, że jakieś pół godziny temu dostałam sms-a od Niall’a:
Mam nadzieję, że wpadniesz :)
Uśmiechnęłam się i odpisałam:
Właśnie wychodzę. Będę za jakieś 20 minut ;)
Wzięłam karteczkę z adresem, wyszłam i zamknęłam drzwi. Doszłam szybciej niż myślałam, w jakieś piętnaście minut. Na szczęście Rachel nie zapomniała napisać mi numeru sali, w której ćwiczą. Już z daleka słyszałam refren „Everything About You”. Stwierdziłam, że nie ma sensu pukać, bo i tak nie usłyszą, więc po prostu otworzyłam drzwi i weszłam. Z początku mnie nie zauważyli, ale po chwili Rachel uśmiechnęła się do mnie w lustrze.
- No, dobra! Chwila przerwy! – zarządziła. Chłopcy odetchnęli z ulgą, cali zmęczeni.
- Hej. – skierowała się do mnie i w tym momencie zobaczyła mnie reszta chłopców. Niall natychmiast się rozpromienił.
- Cześć wam. – przywitałam się.
- Hej. – odpowiedzieli równocześnie.
- I jak idą próby? – zapytałam moją przyjaciółkę.
- Nieźle. Są trochę leniwi. – to zdanie powiedziała głośniej, żeby chłopcy usłyszeli. – Ale ogólnie nie jest źle.
Rachel zauważyła, że Niall do nas podchodzi.
- Dobra, nie będę wam przeszkadzać. – mrugnęła do mnie i odeszła.
- Hej. – przywitał się blondyn.
- Cześć. – uśmiechnęłam się. – I jak próba? Rachel daje wam bardzo duży wycisk?
- Tak… Nie wiedziałem, że jest taka surowa.
- Tylko jeśli chodzi o taniec. Po prostu chce, żeby wszystko wyszło jak najlepiej. Będziecie jej potem wdzięczni.
- O ile najpierw nas nie wykończy. – westchnął Niall. – A ty lubisz tańczyć?
- Zazwyczaj tego nie robię, bo kompletnie mi to nie wychodzi. – odpowiedziałam.
W tym momencie stało się coś dziwnego. Światła przyciemniały, nastał półmrok. Z głośników zaczęła lecieć muzyka. Zobaczyłam jak Harry i Louis razem tańczą, a Liam się z nich śmieje. Zayn i Rachel tańczyli bardzo blisko siebie. „To pewnie pomysł, któregoś z chłopców”, pomyślałam. Niall wyciągnął do mnie rękę i zaczął śpiewać razem z nagraniem:
- Take my hand, I’ll teach you to dance. I’ll spin you around, won’t let you fall down.* Do wolnego chyba nie trzeba specjalnych zdolności, prawda? – uśmiechnął się.
Zawahałam się przez chwilę, jednak w końcu ujęłam jego dłoń. Poszliśmy na środek sali. Wtuliłam się w niego, a on mnie objął. Tańczyliśmy powoli. Zaczęłam po cichu śpiewać refren.
- Cause lovers dance…
- When they’re feeling in love** – dokończył za mnie Niall. Spojrzałam się na niego i uśmiechnęłam się. On zrobił to samo.
- Uwielbiam tę piosenkę. – powiedziałam.
- Ja też.
Tańczyliśmy dalej. Nie zwracaliśmy uwagi na pozostałych. Nawet nie zorientowaliśmy się, kiedy piosenka się skończyła.
_________________________________________________________________

*Take my hand, I’ll teach you to dance. I’ll spin you around, won’t let you fall down – „Weź mnie za rękę, nauczę Cię tańczyć. Obrócę Cię dookoła, nie pozwolę upaść.”
**Cause lovers dance when they’re feeling in love – „Bo zakochani tańczą, kiedy się zakochują”

Tańczą do He Is We "All About Us". Uwielbiam tę piosenkę! Naprawdę warto posłuchać. Piękny tekst i cudowne wykonanie, podobnie jak teledysk.

Podoba mi się końcówka tego rozdziału, kiedy tańczą. Jest taka słodka :) Mam nadzieję, że nie za słodka dla niektórych ;p Ale za to w następnym rozdziale będzie się trochę więcej dziać ;D
WOW! Ponad 2000 odwiedzin w niecałe 2 tygodnie :o Dziękuję wszystkim, którzy regularnie czytają i komentują mojego bloga - to dzięki Wam <3
A i zmieniłam w poprzednich rozdziałach nazwisko głównej bohaterki na Amandę Bloom ;p Wiem, że trochę późno na to, ale poprzednie wymyślałam na szybko, byle by coś było i nie podobało mi się za bardzo, a zapomniałam je zmienić ;p
Całusy,
Olga

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Rozdział ósmy

Zostało mi niecałe dziesięć minut, więc zaczęłam biec, żeby się nie spóźnić. Na szczęście, kiedy dotarłam na miejsce Niall’a jeszcze nie było. Po chwili podjechał czarny samochód chłopców. Z początku nikt nie wysiadał, jednak po chwili tylne drzwi się otworzyły. Ujrzałam jak Harry wypycha Niall’a z samochodu, co wyglądało dość dziwnie. Niall stawiał opór, ale po chwili Liam też zaczął go pchać, więc nie miał szans. Kiedy zobaczył, jak patrzę zdziwiona na to wszystko, zawstydził się.
- Powodzenia! – krzyknęli chłopcy z samochodu, po czym zamknęli drzwi i odjechali.
- Cześć. – powiedział Niall drapiąc się po głowie.
- Hej. – odpowiedziałam.
Staliśmy chwilę w ciszy, którą w końcu przerwał jego niepewny głos.
- To co, przejdziemy się trochę?
- Jasne… W końcu po to tu jesteśmy.
Szliśmy powoli i znów pogrążyliśmy się w ciszy. „Mam nadzieję, że nie tak będzie wyglądał cały wieczór”, pomyślałam. Postanowiłam zagadać.
- Jak minął ci weekend? – zapytałam.
- Dobrze. O dwunastej mieliśmy spotkanie z fanami.
- Ooo, fajnie.
- Tak. – uśmiechnął się. „W końcu!”, pomyślałam. Był to dzisiaj dopiero pierwszy raz.
- Jesteś dzisiaj jakiś nie w humorze…
- Co masz na myśli? – uśmiech zniknął z jego twarzy i ponownie zastąpiła go powaga z odrobiną zażenowania.
- Właśnie to. Zazwyczaj, kiedy jesteśmy razem uśmiechasz się, a dziś…?
- Bo wiesz… Ja… Chodzi o to, że… - wziął głęboki oddech – Spodobałaś mi się. – nie zaskoczył mnie ten fakt, w końcu podsłuchałam jak mówił to Louis’owi. Raczej zaskoczyło mnie, że przyznał mi się do tego. – Wiem, nie mam u ciebie szans… - posmutniał. – Przez to niezręcznie mi było się z tobą spotykać… - „Więc Rachel miała rację”, pomyślałam. – Tak w ogóle… Ten spacer nie był moim pomysłem. Chłopaki zabrali mi telefon i wysłali sms-a do ciebie.
- Oh… - tym razem to ja posmutniałam. Myślałam, że chciał się ze mną spotkać, a tak naprawdę wcale nie chciał tu być. – Wiesz jak chcesz to możesz iść do domu…
- Nie… – przerwał mi. – Nie o to chodzi… Nie zrozum mnie źle. Naprawdę bardzo cię lubię. Aż za bardzo. I w tym problem. Kiedy spędzam z tobą czas, zawsze mam nadzieję, że może będzie z naszej znajomości coś więcej… Chociaż wiem, że nie ma na to szans, bo ty nie lubisz mnie tak jak ja ciebie.
- Niall…
- Eh, po co ja to wszystko mówiłem! – zdenerwował się na siebie. – Tylko zrobiłem z siebie idiotę!
- Nie, Niall. Posłuchaj. – spojrzał na mnie smutnymi oczyma. – Ja… skłamałam. Tak naprawdę jesteś dokładnie w moim typie. Od zawsze podobali mi się niebieskoocy blondyni, ale nie znałam przystojnych chłopaków spełniających te kryteria. Aż do teraz…
Niall nagle się rozpromienił.
- I poza tym czemu tak się tym przejąłeś? Przecież to nic takiego… Przede wszystkim liczy się osobowość.
- Wiem… Ale wcześniej liczyłem, że może mam u ciebie jakieś szanse – zawstydził się.
Uśmiechnęłam się. Był taki słodki.
- Masz u mnie szanse. I… ja też bardzo cię lubię.
- Ej… czekaj chwilę. – nagle uśmiechnął się cwaniacko. – Powiedziałaś, że nie znałaś żadnych przystojnych chłopaków spełniających te kryteria… aż do teraz?
Zarumieniłam się.
- Uwielbiam jak to robisz. – zaśmiał się.
- Eee… Pamiętasz jak na pierwszej lekcji pytałeś mnie, który z was najbardziej mi się podoba? – powiedziałam zawstydzona.
- Tak. – nie przestawał się uśmiechać.
- Ty mi się najbardziej podobasz.
Kiedy to powiedziałam spojrzał się na mnie tymi swoimi niebieskimi oczyma. Tym razem były pełne radości. Poczułam jak delikatnie łapie mnie za rękę. Kiedy na niego spojrzałam zarumienił się, ale nie puścił mojej dłoni.
- Która godzina? – zmartwiłam się nagle.
- Ósma, a co?
- Za piętnaście minut muszę być w domu.
- Odprowadzę cię.
Wiem, że chciał być opiekuńczy i to było naprawdę miłe z jego strony, ale nie mógł się dowiedzieć gdzie mieszkam. „Powinnaś to powiedzieć Niall’owi.”, usłyszałam w głowie głos Rachel. Byłam rozdarta. Wtedy usłyszałam swój własny głos. „On jest znaną na całym świecie gwiazdą, a ja kim? Zwykłą dziewczyną, na dodatek z domu dziecka. Ale do tego mu się nie przyznam”. Moje rozmyślania sprzed dwóch dni…
- Na jakiej ulicy mieszkasz? – zapytał Niall.
- Polish Street*.
- No to akurat dojdziemy tam w piętnaście minut.
Przez resztę drogi Niall pytał mnie jak mi idzie w szkole, jakie przedmioty lubię najbardziej, a jakie najmniej. Więc opowiadałam mu o tym. Kilka razy pytałam się czy go to nie nudzi, ale twierdził, że nie. I chyba rzeczywiście tak było. Kiedy opowiadałam słuchał mnie bardzo uważnie. W pewnym momencie zorientowałam się, że dotarliśmy już na Polish Street. Zauważyłam ładny biały dom, który zawsze mijałam, kiedy szłam do szkoły.
- To tutaj! – powiedziałam.
- To tutaj mieszkasz? – zapytał.
- Tak.
- To będę wiedział, gdzie po ciebie przychodzić. – mrugnął do mnie. – Poczekać z tobą, aż tata ci otworzy?
- Nie… Nie ma go teraz w domu. Mam klucze. To pa.
- Pa.
Obrócił się i zaczął odchodzić. „Musisz być bardziej śmiała”, wspomniałam słowa Rachel.
- Niall…
- Tak? – odwrócił się.
Szybko pocałowałam go w policzek. Z początku na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, po czym zastąpił je szeroki uśmiech.
- Do zobaczenia we wtorek. – powiedziałam.
- Może nawet szybciej. – odpowiedział mi i obrócił się.
Powoli wyciągnęłam klucze z kieszeni, po czym udawałam, że szukam właściwego. Kiedy Niall zniknął za rogiem, przeszłam na drugą stronę ulicy. Szybko pobiegłam w kierunku domu dziecka, oglądając się dwa razy za siebie, czy na pewno mnie nie widzi.
________________________________________________________________

*Polish Street - serio jest taka ulica xd


Podoba mi się ten rozdział :) Mam nadzieję, że Wam też ;p Jeśli tak, proszę zostawcie komentarz :)
A tak w ogóle to wczoraj było ponad 1500 odwiedzin, teraz patrzę, a tu... ponad 1700 :o WOW! Dziękuję <3
Całusy,
Olga

niedziela, 25 grudnia 2011

Rozdział siódmy

Była za kwadrans siódma. Zayn miał przyjechać po Rachel za równe piętnaście minut. Już od godziny chodziła po pokoju rozrzucając wszystkie nasze ciuchy.
- Hej, a może tak? – pokazała mi kolejną propozycję zestawu.
- Nie…
- No, a tak?
- Już to przed chwilą było lepsze.
- Eh… W co ja mam się ubrać?!
- Po prostu wybierz coś, co najlepiej na tobie leży.
- Czekaj aż ty będziesz się szykować na randkę z Niall’em! – odpowiedziała mi. – Też będę wtedy tak pomocna! Zobaczysz, że to nie takie łatwe!
„Czekaj aż ty będziesz się szykować na randkę z Niall’em”… Słowa Rachel zadudniły echem w mojej głowie. „Mam nadzieję, że kiedyś do tego dojdzie”, pomyślałam.
- Gdzie tak właściwie jedziecie? – zapytałam.
- Nie wiem dokładnie. Zayn powiedział mi tylko, że do jakiejś restauracji.
- Pierwsza randka? I już restauracja? Wow…
- No… On jest taki słodki.
- Niall słodszy.
- W końcu przyznałaś to na głos. – uśmiechnęła się i ubrała krótką, czerwoną sukienkę z czarnym paskiem. – A co myślisz o tym?
- Idealnie.
- Mówisz tak tylko dlatego, żebym dała ci spokój?
- Nie, serio. Pięknie wyglądasz. Zayn będzie zachwycony. Ubierz do tego te czarne szpilki. – Rachel posłuchała mojej rady. Naprawdę wyglądała pięknie. – Zayn przyjedzie po ciebie tutaj?
- Tak.
- A jak zareagował na to, że tu mieszkasz?
- Normalnie. Spytał tylko co z moimi rodzicami. – Rachel nawet nie posmutniała. Jej rodzice zginęli w wypadku, ale nie można powiedzieć, żeby wcześniej jakoś szczególnie zajmowali się córką. Czasami zastanawiałam się, czy w ogóle za nimi tęskni.
- Ale nie mówiłaś mu, że ja też tu mieszkam, prawda? – zaniepokoiłam się.
- Nie. Ale ty powinnaś to powiedzieć Niall’owi.
- Rachel. – do pokoju weszła Susan, jedna z opiekunek. – Ktoś czeka na ciebie. To chyba ten chłopiec, o którym wspominałaś. – uśmiechnęła się. Susan była jedną z najfajniejszych opiekunek. Potrafiła nas zrozumieć – nasze przeżycia i problemy. Nie to co Ginger. Ona była strasznie zasadnicza i surowa. Nie chciała pozwolić Rachel na randkę z Zayn’em, twierdząc, że nie powinna o tej porze wychodzić z chłopakiem. Udało się to tylko dzięki Susan.
- O rany! Przyjechał wcześniej! Mam wszystko? Telefon, portfel. – Rachel zaczęła pakować rzeczy do torebki. Szybko narzuciła na siebie bolerko i wybiegła.
- A ty nie masz żadnych planów na dzisiejszy wieczór? – zapytała mnie Susan.
Rozejrzałam się po pokoju.
- Chyba będę musiała sprzątać po przejściu huraganu.
- Powodzenia. – uśmiechnęła się do mnie Susan i wyszła.
Zaczęłam składać ubrania. Po chwili usłyszałam śmiechy z korytarza. W drzwiach stanęły Kendra, Christy i Katy, wszystkie w miniówach. No tak, miały dziś iść na jakąś imprezę. Nie wiedzieć czemu Ginger je lubiła i pozwalała im prawie na wszystko. One udawały słodziutkie i owijały ją sobie wokół palca, a za plecami obgadywały.
- Co, kumpela cię zostawiła? – zapytała Katy z wrednym uśmieszkiem.
- Jaka kumpela? – zapytała Christy. – One trzymają się razem tylko dlatego, że obie są frajerkami, a frajerki powinny trzymać się razem, jeśli chcą jakoś przetrwać na tym świecie.
- Więc jesteście doskonałymi przykładami frajerek. – odpowiedziałam jej.
Christy już chciała coś powiedzieć, ale Kendra jej przerwała.
- Dziewczyny, dajcie spokój. – nagle zaczęła mnie bronić. Zdziwiłam się, zresztą Christy i Katy też. – Wiesz Amanda, podziwiam cię. – powiedziała delikatnie. – Gdyby mój ojciec zrobiłby mi to, co twój tobie, nie umiałabym być tak pewna siebie.
W tym momencie wszystkie trzy zaczęły rechotać. Znały mój słaby punkt. Wyszły z pokoju wciąż się śmiejąc, a mnie po policzku spłynęła pojedyncza łza. „Nie powinnam płakać”, mówiłam do siebie w myślach. „One właśnie tego chcą, to tylko je satysfakcjonuje”. Starłam łzę z policzka i wróciłam do sprzątania. Po chwili dostałam sms-a:
Masz ochotę na mały spacer po parku? – Niall
Zastanowiłam się chwilę. Kiedy przebywałam z Niall’em zawsze byłam szczęśliwa, więc to chyba dobry sposób na poprawę humoru, po tak fatalnym początku wieczoru. Odpisałam:
Spotkajmy się na miejscu za dwadzieścia minut, OK.?
Niemal natychmiast dostałam odpowiedź:
OK.
Zapisałam sobie w kontaktach numer Niall’a, po czym rozejrzałam się po pokoju. „Posprzątam jak wrócę”, pomyślałam. „Na razie muszę wybrać ciuchy”. Zastanowiłam się chwilę, stworzyłam kilka propozycji zestawów, jednak żaden się nie nadawał. „Rachel miała rację.  To wcale nie taki łatwe.”, zmartwiłam się. Głowiłam się co ubrać. „A z resztą… Olać to! Wrzucę na siebie coś, w czym mi wygodnie. W końcu to nie randka. Przynajmniej nie oficjalnie…”. Ubrałam ciemne dżinsowe rurki, zwykły biały top i czarną bluzę. Wsadziłam telefon i klucze do kieszeni. Wyszłam i zamknęłam pokój na klucz. Ruszyłam korytarzem do wyjścia.
- Dokąd to się wybierasz? – zapytała mnie Ginger.
- Przejść się.
- Ooo… Czyżby? A masz pozwolenie od jakiejś opiekunki?
- Tak. Ma moje pozwolenie. – nagle pojawiła się Susan. Uśmiechnęłam się do niej, wdzięczna, że się za mną wstawiła, choć nie było to prawdą.
- No, dobrze. – mruknęła Ginger niezadowolona. – Ale masz wrócić najpóźniej za godzinę.
- Oczywiście! – krzyknęłam wybiegając z budynku.
_______________________________________________________________

Oto i rozdział siódmy. Z początku 7 i 8 miały być jednym, ale strasznie długi wyszedł ;p Ale za to postaram się dodać 8 już jutro ;) Ale nic nie obiecuję, bo jestem u babci i muszę dzielić się kompem z kuzynami i tatą -,- No, ale ogólnie święta ok ;) Dostałam MP4 tak jak chciałam :D Już zgrałam wszystkie piosenki chłopców ;D A Wam jak mijają święta? <3
Całusy,
Olga

EDIT: Zapomniałam! Specjalna dedykacja dla mojej kumpeli Sabiny, która podsuwa mi nowe pomysły i motywuje do dalszego pisania ;D ;*

piątek, 23 grudnia 2011

Rozdział szósty

- No dobra dziewczyny. To którą pierwszą odwieźć? – zapytał Louis, kiedy wsiadaliśmy do samochodu.
„O, nie!”, pomyślałam.
- Właściwie to… - zaczęła Rachel.
- Właściwie to miałyśmy się jeszcze wybrać do centrum handlowego! – wcięłam się jej. – Pamiętasz, miałam kupić te spodnie?
Rachel tylko zmrużyła oczy z niezadowolenia.
- No dobra, no to jedziemy do centrum. – powiedział Louis.
Jechaliśmy jakieś pięć minut. Kiedy Rachel zaczęła wysiadać Zayn cmoknął ją w policzek.
- Uuu! – zrobili wszyscy chłopcy z wyjątkiem Niall’a. On odwrócił wzrok. Ja też wysiadłam.
- Cześć chłopaki.
- Pa. – pożegnała się z nimi Rachel.
- Cześć! – odpowiedzieli chórem.
- Do jutra. – Zayn uśmiechnął do Rachel i zamknął drzwi samochodu, ale zdążyłam jeszcze usłyszeć kolejne „uuu”. Odjechali.
- Ooo, o co chodzi? – spytałam przyjaciółkę z ciekawością. Jednak, kiedy odwróciła się do mnie jej wyraz twarzy nie wróżył nic dobrego.
- Dlaczego to zrobiłaś? – zapytała.
- Ale co?
- Słyszałam jak okłamałaś Niall’a w samochodzie. Co do twojego ojca. A teraz wymyśliłaś ten wypad do centrum. Czemu to robisz?
- No, a co miałam zrobić?
- Powiedzieć prawdę.
- Nie…
- Dlaczego?
- Nie chcę…
- Wiesz, że prędzej czy później, w końcu będziesz musiała powiedzieć prawdę?
Wiedziałam o tym, ale nie odpowiedziałam. „Postaram się to ukryć tak długo, jak się da”, pomyślałam.
- No dobra. Wracajmy do domu. – powiedziała Rachel.
- Tego miejsca nie można nazwać domem. – odpowiedziałam jej niezadowolona.
- Owszem, można. I to jest nasz dom. Czemu nie chcesz tego przyznać? Nawet przed samą sobą.
- Bo to nie tak powinien wyglądać dom…
- Rzadko kiedy rzeczy wyglądają tak, jak powinny.
- No, ale po co są domy dziecka?! Po to, żeby adoptować dzieci! Więc powiedz mi czemu nikt nas nie zaadoptował?! Jesteśmy jakieś gorsze…?! – łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu.
- Nie. – Rachel nie traciła opanowania. – Nie wiem, czemu wcześniej nikt nas nie zaadoptował. Ale teraz… Szczerze mówiąc jest już na to za późno. Ludzie wolą adoptować dzieci, kiedy są jeszcze małe.
Nie mogłam już dłużej powstrzymać łez, które zaczęły mi spływać po policzkach. Rachel podeszła i mnie przytuliła. Stałyśmy tak chwilę.
- Dobra. – powiedziała w końcu odsuwając się. – Nie płacz już to opowiem ci o co chodzi z Zayn’em. – uśmiechnęła się. Odwzajemniłam uśmiech i otarłam łzy.
- No to mów.
- OK, ale wracajmy już.
- OK.
Ruszyłyśmy „do domu”. Rachel zaczęła opowiadać.
- Przyszłam pod centrum kultury za pięć szósta, tak jak obiecałam. Czekałam na ciebie, kiedy z samochodu wysiedli chłopcy i wtedy…
- Zemdlałaś. – dokończyłam za nią.
- Tak…
- I Zayn cię złapał. – uśmiechnęłam się do niej.
- Tego już nie pamiętam.
- Złapał cię i wtedy podeszliśmy, ja z Niall’em. Chłopcy nie wiedzieli co się stało.  Wytłumaczyłam im, że to po prostu twoja reakcja na ich widok. Zayn wziął cię na ręce i zaniósł na ławkę.
- Co?! Wziął mnie na ręce?! Aaaaaa! – Rachel zaczęła skakać z radości. Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze przed chwilą była taka poważna.
- No dobra. Wiesz już co się działo, kiedy byłaś nieprzytomna. Mów o co chodzi z tym waszym jutrzejszym spotkaniem.
- Kiedy nas sobie przedstawiłaś i odeszłaś, nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam, że cała się rumienię. – „Tak, jak ja przy Niall’u”, pomyślałam sobie. – Ale na szczęście Zayn był bardziej śmiały. Po chwili ja też się otworzyłam. Bardzo dużo rozmawialiśmy. Praktycznie o wszystkim. Mówiłam mu o mojej pasji do tańca i o tym jak fatalnie śpiewam. Na szczęście nie przeszkadza mu to i nawet śpiewaliśmy razem fragment „Tell Me A Lie”. – pomyślałam o tym jak bardzo musiał się wysilić, żeby nie zatkać uszu. Rachel kontynuowała. – Świetnie się dogadywaliśmy. Kiedy wychodziliśmy wszyscy z restauracji, ja i Zayn zostaliśmy trochę w tyle. Zapytał się mnie wtedy czy nie chciałabym pójść z nim na randkę.
- Ale nie rzuciłaś się na niego z okrzykiem, co?
 - Nie. Ale prawie… - zawstydziła się trochę. – W ostatniej chwili się opanowałam. No i umówiliśmy się na jutro.
- Eh… Czyli jutrzejszy wieczór spędzę sama?
- Jak chcesz to możemy pójść na podwójną randkę.
Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Daj spokój… Na kilometr widać, że ty i Niall czujecie do siebie miętę.
- Nie prawda! – zaczerwieniłam się.
- Amanda, jesteśmy przyjaciółkami. Nie musisz tego przede mną ukrywać.
- No dobra… To prawda. Lubię go. Bardzo. Ale to nie takie proste.
- Dlaczego? Wyjdźcie po prostu gdzieś razem. Przecież zawsze szukałaś swojego ideału blondyna z niebieskimi oczami. Masz go pod nosem, więc nie zaprzepaść takiej szansy.
- Tylko, że on myśli, że podobają mi się  niebieskoocy bruneci…
- Co? Dlaczego tak myśli?
- Bo ja mu tak powiedziałam…
- Amanda…
- Wstydziłam się przyznać, że mi się podoba. Nie każdy jest taki odważny jak ty.
- Musisz być bardziej śmiała.
- Wtedy wykorzystałam już całą moją śmiałość, żeby zapytać się go, jakie dziewczyny mu się podobają.
- I co? – zapytała Rachel podekscytowana.
- Zielonookie brunetki…
- To świetnie!
- Nie świetnie. Mówiłam ci już. On myśli, że mi się nie podoba i przez to nie chce spędzać ze mną czasu… Nie chciał iść do cukierni.
- Niall? Nie chciał iść do cukierni? – zdziwiła się moja przyjaciółka i wytrzeszczyła oczy.
- Rachel! – podniosłam głos poirytowana.
- Przepraszam. Posłuchaj, po prostu jest mu niezręcznie spędzać czas z dziewczyną, która mu się podoba, a której on się nie podoba. Przynajmniej on tak myśli. Pokaż mu, że on też ci się podoba. Wtedy to będzie tylko kwestia czasu, aż zaprosi cię na randkę.
- Mam nadzieję. – westchnęłam i przekroczyłam próg domu dziecka.
_________________________________________________________________

Niezbyt podoba mi się ten rozdział ;/ Nie jest za wesoły. No, ale był potrzebny...
Chciałam Wam bardzo podziękować za ponad 1200 odwiedzin w tydzień! Dziękuję także wszystkim, którzy regularnie czytają i komentują mojego bloga. Jesteście wspaniałe <3
Dodałam jeszcze dzisiaj posta, więc jeszcze raz życzę Wam WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI ŚWIĄT :) Dużo miłości i radości, pysznych potraw wigilijnych, wspaniałych prezentów (żebyście znalazły chłopców pod choinką ;)) i wszystkiego dobrego w nowym roku.
Całusy,
Olga

środa, 21 grudnia 2011

Rozdział piąty

Rachel zaczęła się budzić.
- Miałam piękny sen… - zaczęła słabym głosem. – Śniło mi się, że spotkałam chłopaków z One Direction… – w tej chwili chyba zobaczyła Zayn’a, bo wytrzeszczyła szeroko oczy.
- Lepiej się już czujesz? – zapytał.
- Eee… ja… no… - jąkała się.
- To chyba znaczy, że już kojarzy co i jak. – powiedziałam z uśmiechem.
Rachel podniosła się i zorientowała, że leżała na kolanach Zayn’a. Była cała czerwona na twarzy. Musiałam jej pomóc.
- Rachel, to Zayn. Chociaż pewnie już się zorientowałaś. Zayn, to moja przyjaciółka Rachel.
- Miło mi cię poznać.
- Eee… mnie… mnie ciebie też. – powiedziała w końcu.
- No, dobra. Nie będę wam przeszkadzać. – uśmiechnęłam się.
„No to chyba teraz będę musiała się zająć sama sobą”, pomyślałam.
- Amanda... – „A może jednak nie?”. Louis podszedł do mnie. – Chciałybyście wybrać się z nami coś przekąsić? Może do cukierni?
- Louis… - zaczął Niall.
- No, co? Może my też chcemy lepiej poznać Amandę, tak jak ty. – znowu uśmiechnął się cwaniacko. - I przy okazji poznamy też Rachel.
- No… Dobra, czemu nie. – odpowiedziałam.
- OK. Liam, Harry! Jedziemy do cukierni! – krzyknął do dwójki chłopaków. Zayn i Rachel byli pochłonięci rozmową, więc chyba nie słyszeli.
- Louis… Nie… - Niall nie odpuszczał.
- Niall Horan nie chce jeść?! Ludzie trzeba zapisać to w kalendarzu! – zaczął wydzierać się Louis.
- No, dobra. Chodźmy. Ale przestań się już drzeć.
- Rozumiem. Nie chcesz psuć sobie reputacji.
Zaśmiałam się. Niall spojrzał na mnie i posłał mi śliczny uśmiech, który od razu odwzajemniłam. Mieliśmy podjechać do cukierni ich samochodem. Był duży, więc nie było problemu. Miał trzy „rzędy” siedzeń, po trzy w każdym.  Chłopcy chyba celowo wszystko sobie zaplanowali. Louis prowadził, a obok niego siedzieli Liam i Harry. Zayn razem z Rachel siedzieli w drugim „rzędzie”, a ja z Niall’em w trzecim.  Ruszyliśmy sprzed domu kultury, kiedy w radiu puścili „California King Bed” Rihanny. Zaczęłam sobie śpiewać po cichu. Widziałam jak Rachel i Zayn rozmawiają przed nami i co chwilę się śmieją. „Chyba znaleźli wspólny język”, pomyślałam. „Ciekawe czy ja i Niall będziemy kiedyś tak swobodni przy sobie nawzajem…”.
- „In this California king Bed, we’re ten thousand miles apart…” – śpiewałam refren.
- Wow… - usłyszałam zachwyt Niall’a.
- Co się stało? – spojrzałam na niego.
- Nie wiedziałem, że umiesz tak ślicznie śpiewać. Masz naprawdę piękny głos. – zarumieniłam się, jak zwykle w jego towarzystwie. – Chodzisz na jakieś lekcje śpiewu?
- Nie. Zamiłowanie do muzyki odziedziczyłam po mamie.
- Na pewno jest z ciebie bardzo dumna.
Uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Przepraszam. Powiedziałem coś nie tak? – zapytał Niall.
- Nie… Tylko… Moja mama nie żyje. Umarła kiedy miałam dziewięć lat.
- Przykro mi. W takim razie twój tata na pewno jest z ciebie bardzo dumny.
„Mój tata…”.
- Pewnie cieszy się, że kontynuujesz to, co kochała twoja mama.
- Tak. – odpowiedziałam. – Mój tata jest bardzo dumny. – w moim głosie nie było przekonania. Niall chyba zauważył, że nie przepadam za tym tematem, ponieważ szybko go zmienił. Byłam mu za to wdzięczna.
- I co, pogadałaś trochę z Harry’m i z Liam’em?
- Niewiele. Liam’owi nie odpowiadało to co Harry gadał, więc też zrobili sobie małą pogawędkę na osobności.
- A co takiego mówił?
 „Wpadłaś mu w oko, wiesz?”.
- Nic, takiego. Jakieś głupoty. – odpowiedziałam.
- To normalne jeśli jest się Harry’m. – uśmiechnął się.
- No dobra, panie i panowie! Jesteśmy na miejscu! – krzyknął Louis.
Niall wysiadł pierwszy, a potem wyciągnął rękę i pomógł mi wysiąść. To było takie urocze. Weszliśmy do cukierni.
- Ej, a nie rzucą się tu na was jakieś fanki? – zapytała Rachel.
- Nie. Mamy tutaj specjalną salę tylko dla nas. – odpowiedział jej Liam. – Uwielbiamy nasze fanki, ale lubimy zjeść w spokoju.
- Ale na Niall’a i tak nigdy nie mają co liczyć. Jest zbyt zajęty jedzeniem.
- Zayn! – Niall się zaczerwienił.
- No co? Od kiedy to wstydzisz się swojej miłości do jedzenia?
- Ogólnie nasz Niall zrobił się ostatnio wstydliwy. – dodał Louis.
Niall im nie odpowiedział. Liam prowadził nas do ich sali. Nie była jakoś strasznie duża. Normalna sala, jak w niektórych restauracjach, które oferują trochę więcej prywatności, jeśli goście sobie tego życzą. Był tu jeden długi stół. Zayn i Rachel usiedli koło siebie, Niall i ja naprzeciwko nich, Harry koło Rachel, za nim Liam, a Louis koło mnie. Po chwili podeszła do nas kelnerka z menu.
- Myślałam, że to cukiernia. – szepnęłam do Niall’a.
- Tak, ale mają tu tyle smakołyków, że menu jest niezbędne, żeby się w tym wszystkim połapać. – odpowiedział mi również szeptem. Czułam jego ciepły oddech przy moim uchu. Po plecach przeszły mnie przyjemne ciarki.
- Dla mnie to co zwykle. – powiedział do kelnerki. – A ty co byś chciała?
- Eee… Poproszę puchar lodowy.
- Coś jeszcze? – zwróciła się do mnie kelnerka.
- Nie, to wszystko. Dziękuję.
Odwróciła się do reszty naszej grupy. Niall spojrzał na mnie i po prostu się uśmiechnął. Zrobiłam to samo.
- Bardzo często się uśmiechasz. – powiedziałam do niego.
- No, a po co być smutnym? Poza tym, kiedy spędzam z tobą czas uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy.
Zaczerwieniłam się.
- A ty za to, bardzo często się rumienisz. – powiedział.
- Przez ciebie. To ty do tego doprowadzasz.
- Serio? W takim razie muszę częściej to robić, bo wyglądasz uroczo, kiedy to robisz.
„On jest taki słodki!”, pomyślałam. Kelnerka przyniosła nam nasze desery. Były pyszne. Wszyscy rozmawialiśmy razem i śmialiśmy się. „Reszta chłopców też jest naprawdę super”, myślałam sobie. „Ale Niall jest wyjątkowy…”.
_____________________________________________________________________

Więc jak obiecałam dodałam nowy rozdział jeszcze dziś :D No i ten rozdział trochę dłuższy :pp Kiedy szósty nie wiem, więc na wszelki wypadek WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA :)
Całusy,
Olga