piątek, 30 marca 2012

Nowe opowiadanie

Zapraszam wszystkich na nowe opowiadanie, które piszę razem z coco (makesitfeel & iimfreefallin). Jest ono oparte na dość nietypowym pomyśle, którego inspiracją było wykonanie przez chłopców piosenki "Summer of '69", dlatego nazwa nie jest przypadkowa ;)
Serdecznie zapraszamy na "The Summer of '69"

środa, 28 marca 2012

Rozdział czterdziesty pierwszy, część I

- Czy on właśnie to powiedział?! – Rachel nie mogła uwierzyć.
- Ciii! – uciszyłam ją. – Bo jeszcze nas usłyszą!
Wychyliłam się lekko zza drzewa i spoglądnęłam na Dianę. Stała zaskoczona i patrzyła się na Harry’ego, najwidoczniej nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- U mojej mamy? – wydukała w końcu.
- Tak. Jest rozwiedziona, prawda?
Dziewczyna skinęła głową.
- To co, myślisz, że miałbym u niej jakieś szanse? – spytał ponownie. – Wiem, różnica wieku i takie tam… No ale jak ci się wydaje?
- Ja… Nie wiem…
- A w jakich facetach gustuje?
- Nie wiem! Daj mi spokój do jasnej cholery! – krzyknęła, po czym odwróciła się i uciekła.
Harry nie próbował jej zatrzymać. Stał zdezorientowany i patrzył jak Diana się oddala.
- Lepiej już stąd chodźmy. – szepnęłam do Rachel.
Wróciłyśmy do chłopaków, starając się, żeby Harry nas nie zauważył. Na szczęście udało się nam. Do siedzących na ławce Niall’a i Zayn’a dołączył także Liam, a Louis nadal zabawiał się z gołębiami. „Cały Lou”, pomyślałam.
- Co się stało? – spytał Zayn, kiedy podeszłyśmy.
- Nic takiego. – odparłam.
- W takim razie, dlaczego Diana uciekła z płaczem? – uniósł brwi Liam.
- Z płaczem? – powtórzyłam. Tego nie zauważyłyśmy…
- Tak, płakała. Więc…? – nalegał Payne.
Spojrzałam niepewnie na Rachel. Czy powinnyśmy były to powiedzieć? Przecież to nie nasza sprawa, podsłuchałyśmy to. Jednak najwidoczniej moja przyjaciółka nie mała takich wątpliwości, gdyż walnęła prosto z mostu:
- Harry’emu podoba się Valerie.
Chłopcy wytrzeszczyli oczy, słysząc to.
- Skąd to wiecie? – spytał Niall.
- Słyszałyśmy jak pytał się Diany, czy ma jakieś szanse u jej mamy. To chyba jest jednoznaczne, prawda?
Chłopcy nie odpowiedzieli, co znaczyło, że nie mają żadnych argumentów, zaprzeczających temu.
- Czemu tak was to dziwi? – spytałam. – Przecież spotykał się kiedyś z Caroline, a ona też była dużo starsza od niego.
- Tak, ale po zakończeniu ich związku postanowił, że będzie sobie szukał dziewczyny wśród nastolatek. – powiedział Zayn.
- No to najwidoczniej mu się odwidziało. – stwierdziła Rachel.
- Cicho! Harry tu idzie! – ostrzegł nas Liam.
Rzeczywiście lokaty szedł w naszym kierunku.
- Nie wiecie dokąd pobiegła Diana? – spytał, przystając.
Pokręciliśmy przecząco głowami. Chłopak tylko mruknął coś pod nosem, po czym oddalił się.
- On ma zamiar jej szukać? – spytałam.
- Nie wiem. – wzruszył ramionami Niall. – Lepiej pomyślmy, co zrobić z tą niefortunną sytuacją.
- Nie martwcie się chłopcy. Ja i Amanda wszystkim się zajmiemy. – oznajmiła Rachel.
- Serio? – zdziwiłam się.
- Serio. Dobra, ruszmy się zanim Harry za bardzo się oddali. – pociągnęła mnie. – Pa, chłopcy!
- Pa! – odwróciłam się tyłem do nich, gdyż byłam ciągnięta przez moją przyjaciółkę. – To jaki masz plan? – spytałam.
- Plan? – zdziwiła się.
- No tak, plan. A co ty sobie myślałaś?
- Nie wiem, po prostu chciałam się tym zająć. – wzruszyła ramionami.
W takich momentach załamywało mnie rozumowanie mojej przyjaciółki.
- I co teraz? – spytałam.
- No dobra, chcesz jakiegoś planu?
Skinęłam głową.
- W takim razie ja pogadam z Hazzą, a ty z Dianą.
- Nie no! Genialny plan! Jak ty na niego wpadłaś?! – spytałam ironicznie.
- Nie czepiaj się. Ja przynajmniej staram się coś wymyślić. – obruszyła się.
- Okej, zrealizujemy twój GENIALNY plan. Tylko możesz mi powiedzieć dlaczego to ja muszę gadać z tą jędzą?
- Bo to mój plan, a moje plany przewidują łatwiejszą robotę dla mnie. – odparła.
- W takim razie co powiesz na mój plan? Ja gadam z Hazzą, a ty z Dianą.
-  Mój jakoś bardziej mi się podobał. – wzruszyła ramionami.
- Dobra, niech ci będzie. – odpuściłam. – Tylko możesz mi powiedzieć jak ja mam znaleźć Dianę?
- Idź do jej domu, pewnie tam poszła. A nawet jeśli nie to w końcu tam wróci, prawda?
- A wiesz, gdzie ona mieszka?
- Tam gdzie Valerie. – odparła, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem.
- Dobra, a więc zapytam w ten sposób. Wiesz, gdzie mieszka Valerie?
- No nie…
- No właśnie. Masz do niej numer czy coś? W końcu pracujesz dla niej.
- A wiesz, że mam?! – moją przyjaciółkę olśniło.
Wywróciłam oczami. „Cała Rachel”, pomyślałam.
Wybrała numer, dała na głośnik, po czym czekała chwilę, aż w końcu Valerie odebrała. Zdziwiło ją po co nam jej adres, na co moja przyjaciółka odparła, że robi petycję o odnowienie płotów w okolicy i chce wiedzieć, czy jej dom też by na tym skorzystał. „Gorszej i głupszej odpowiedzi już chyba nie mogła wymyślić”, pomyślałam. Na szczęście, mimo tak kiepskiej wymówki, pani Moore podała nam adres. Chyba wolała nie wnikać głębiej w pomysły Rachel.
- Dobra, to ty idź do domu Diany, – powiedziała, kiedy się rozłączyła – a ja pójdę poszukać Harry’ego, zanim za bardzo się oddali.
- Okej.
Rachel pobiegła w kierunku, w którym szedł Harry, kiedy ostatni raz go widziałyśmy, podczas gdy ja uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia, gdzie jest ulica, na której mieszka Diana. Stwierdziłam, że wrócę do chłopaków i poproszę ich o pomoc.
- Nie miałyście się przypadkiem zająć Harry’m i Dianą? – spytał Liam, gdy do nich podeszłam.
- Zajmujemy. – odparłam. – Ale potrzebuję waszej pomocy. Nie wiecie może, gdzie jest Murnebrout Street*?
- To na drugim końcu miasta. – odezwał się Niall. – Dlaczego pytasz?
- Muszę się tam jak najszybciej dostać. Zawiózłbyś mnie? – zrobiłam śliczne oczka.
- Jasne, dla ciebie wszystko. – uśmiechnął się.
- Ej chwila, a co z nami? – spytał Zayn.
- To długo nie potrwa. – zapewniłam.
Udałam się z moim chłopakiem pod Nandos, gdzie zostawiliśmy zaparkowany samochód.
- Tak właściwie to po co chcesz tam jechać? – spytał Niall, w trakcie drogi.
- Po prostu mnie tam zawieź, opowiem ci jak już będzie po wszystkim.
- O, nie. Ja się tak nie bawię.
- Dlaczego?
- Naprawdę myślisz, że zostawię cię samą na obrzeżach Londynu, w okolicy której nie znasz, jeśli nie powiesz mi po co tam jedziesz? – uniósł brwi ku górze.
- Rozumiem, że mnie nie zostawisz? – westchnęłam.
- Nie ma mowy. Jeszcze by ci się coś stało. Nie wybaczyłbym sobie tego.
„Jaki on kochany”, pomyślałam. Jego troska była urocza. Ale akurat w tej sytuacji nie miał się, o co martwić.
Samochód się zatrzymał, najwidoczniej dojechaliśmy na miejsce.
- Nawet nie myśl o opuszczaniu auta, dopóki nie powiesz mi, o co chodzi. – powiedział stanowczo.
 - Tu mieszka Diana. Muszę z nią pogadać.
- Diana? – zdziwił się. – A co masz zamiar jej powiedzieć?
Kurde. Tej kwestii nie przemyślałyśmy z Rachel… Ja po prostu miałam pogadać z Dianą, a ona z Harry’m, ale o tym, co im powiemy nie dyskutowałyśmy.
- Jeszcze nie wiem. – odparłam. – Ale coś wymyślę. Będę działać instynktownie.
- Dobra, ale uważaj na siebie, bo ona mnie przeraża.
Zaśmiałam się.
- Mój bohater boi się niewinnej dziewczyny?
- Niewinna to ona na pewno nie jest. – stwierdził.
Zaśmiałam się ponownie.
- No dobra, ja już lepiej pójdę. Mam tylko nadzieję, że wrócę żywa. – wywróciłam oczami.
- A może jakieś podziękowanie za podwózkę?
Nachyliłam się i pocałowałam go namiętnie. Czułam jak łaknie więcej, ale nie było czasu. Oderwałam się w końcu od niego i wysiadłam z samochodu.
- Zadzwoń do mnie to przyjadę po ciebie. – powiedział, po czym odjechał.
Odwróciłam się przodem do dużego domu, pomalowanego na beżowy kolor.
_______________________________________________________________________

*Wymyśliłam ulicę xd + Nie mam pojęcia, czy Nandos jest blisko jakiegoś parku, tak więc so sorry, jeśli nie xd
Rozdział dedykuję mojej kochanej Tusi <3 Za to jak się wczuwa w to opo :) Że nawet w szkole wali cytatami, albo nawiązuje jakoś do niego haha :D
Jak zauważyłyście podzieliłam rozdział na dwie części ;) Wynika to z tego, że strasznie długi mi wyszedł :P Wiem, że w tej części nic się nie dzieje, ale za to w następnej będzie rozmowa z Dianą. A i sory za tę bezsensowną rozmowę Amandy z Rachel, no ale taka już jest Rachel xd
Znowu jestem chora, bo poszłam do szkoły, kiedy nie było jeszcze całkiem dobrze xd Tak więc korzystam z okazji i piszę :D Postaram się też napisać coś na "One more time" i moją część rozdziału na "Bring it back to me" :)
A i chciałabym Wam BARDZO podziękować za tak liczne komentarze <33 Nie wiecie jak mi się cieszy mordka, kiedy je widzę :D Mam nadzieję, że tym razem będziecie równie aktywne :)
Całusy,
Olga

P.S. Tak w ogóle to wczas mi się zebrało, żeby podpisać obrazek w nagłówku xd

piątek, 23 marca 2012

Rozdział czterdziesty

Właśnie odbywała się pierwsza próba z Valerie. Najpierw chłopcy przećwiczyli układ z Rachel, a potem zaprezentowali go nowej managerce. Pochwaliła zarówno ich, jak i moją przyjaciółkę. Powiedziała, że świetnie się spisała i że przypuszcza jak trudne musiało być zapanowanie nad nimi - zdążyła już poznać nierozgarnięcie chłopców. Ale wbrew temu co przypuszczała, Rachel świetnie sobie radziła na próbach. Chłopcy wręcz bali się jej, kiedy była w złym humorze. Pamiętam, jak kiedyś przyszłam do nich na próbę, a ona wyżywała się na nich, krzycząc. Żaden nie ośmielił się jej sprzeciwić. Cała Rachel - potrafiła być zarówno urocza, jak i straszna. Ale to za to wszyscy ją kochaliśmy.  Za to kim jest.
Nagle rozbrzmiał telefon Valerie.
- Halo? Przepraszam skarbie, ale chyba jednak dzisiaj się nie uda. To nie moja wina, naprawdę. Zadzwonili do mnie, że muszą przełożyć spotkanie na dziś. – chwila przerwy. Osoba po drugiej stronie coś mówiła. – Wiem, że obiecałam, że tym razem na pewno nie odwołam naszego wspólnego obiadu, ale nie mam wyboru. – kolejna przerwa. Po chwili zerknęła na naszą grupkę i uśmiechnęła się. – Poczekaj chwilę, zaraz oddzwonię, dobrze? – rozłączyła się i ruszyła w naszą stronę.
Spoglądnęłam na pozostałych. Wyglądało, że również nie mają pojęcia, o co może chodzić.
 - Mam do was prośbę. – powiedziała. – Obiecałam mojej córce, że zjemy dziś wspólny obiad, ale niestety mam ważne spotkanie. Miała wcześniej jakieś plany, ale odwołała je, bo myślała, że uda nam się spotkać. Nie chcę, by kolejny raz spędzała południe sama z mojej winy. Moglibyście dotrzymać jej towarzystwa? Byłabym wam bardzo wdzięczna.
- Oczywiście. – odparł Liam. – Ile lat ma pani córka?
- Osiemnaście. Jesteście wszyscy w podobny wieku, więc powinniście się dogadać. Diana to naprawdę miła i pogodna dziewczyna.
- W takim razie nie widzimy przeszkód. – uśmiechnął się Louis.
- Bardzo wam dziękuję. Już czeka w Nandos…
- Nandos?! – Niall’owi rozbłysły oczy, na co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Tak, w Nandos. – Valerie również się śmiała. – Zaraz do niej zadzwonię i powiem, żeby czekała na niespodziankę.
- A jak rozpoznamy, która to ona? – spytałam.
- Jest dość wysoka i ma długie, rude włosy.
Zauważyłam jak Harry drgnął. Długie, rude włosy? Na pewno skojarzyło mu się z Rose…
- Lepiej do niej zadzwonię, zanim straci cierpliwość i pójdzie sobie. – powiedziała Valerie, przykładając telefon do ucha.
- A my już pojedziemy. – oznajmił Louis.
Wyszliśmy z budynku i pojechaliśmy samochodem chłopców pod restaurację Nandos. Widziałam jaki Niall był napalony. Jego uczucie do jedzenia, było tak głębokie, że aż ciężko to pojąć. Było to jednak zarazem bardzo zabawne, biorąc pod uwagę, że jego miłość była niestety nieodwzajemniona. Cóż za pech…
Zaparkowaliśmy, po czym ruszyliśmy w kierunku wejścia do restauracji.
- Szczerze mówiąc to jeszcze nigdy nie jadłam w Nandos. – przyznałam.
- Nigdy?! – zdziwił się Niall.
- Nigdy.
- W takim razie trzeba nadrobić te stracone lata. – wyszczerzył się. – Nie mogłaś trafić na lepszego towarzysza do pierwszego posiłku ode mnie.
- Domyślam się. – uśmiechnęłam się.
Weszliśmy do środka, gdy Harry oznajmił nam, że musi skorzystać z toalety. Przewróciliśmy oczami, po czym zaczęliśmy rozglądać się za Dianą. Z początku nie widzieliśmy nikogo, kto mógłby nią być, lecz w końcu ujrzałam rudowłosą dziewczynę, siedzącą samotnie przy stoliku na końcu sali.
- Hej, to pewnie ona. – zwróciłam się do reszty, wskazując w jej kierunku.
Podeszliśmy do niej.
- To ty jesteś Diana Moore? – zapytała Rachel.
- Tak. A wy to kto? – spytała mrużąc oczy.
- Jesteśmy twoim dzisiejszym towarzystwem. – oznajmił uśmiechnięty Louis, rozsiadając się na krześle obok dziewczyny. – Twoja mama przysłała nas, żebyś się nie nudziła.
W odpowiedzi Diana tylko prychnęła. Najwidoczniej nie była zadowolona naszą obecnością. Nie zważając na to dosiedliśmy się do stolika.
- Zamawiamy coś? – spytał Zayn.
- No ba, że tak. – odparł Niall, któremu już zaczynała cieknąć ślinka.
- Ja już sobie zamówiłam. – mruknęła Diana.
Po chwili przyszedł do nas kelner i zebrał zamówienia, po czym oddalił się.
Pomimo naszego pozytywnego nastawienia i prób nawiązania przyjaznej rozmowy, Diana nadal siedziała naburmuszona, a na dodatek zaczęła się do nas chamsko odzywać. „Naprawdę miła i pogodna dziewczyna, hmm?”, wspomniałam słowa pani Moore, wątpiąc w ich prawdziwość.
- Hej, a gdzie Harry? – zauważył nagle Louis.
- Chyba nadal w toalecie. – stwierdził Liam.
- Kto to Harry? – spytała Diana. – Kolejny idiota z waszego zespołu?
- Ja jestem Harry. – odezwał się ktoś.
Odwróciłam się i zobaczyłam jak lokaty posyła Dianie jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
- Sory, że tak długo, ale wychodząc natknąłem się na fanki. – zwrócił się do nas.
- Nie ma sprawy. – odparł Liam.
Harry zajął miejsce, oczywiście obok Lou, po czym zamówił również danie dla siebie. Spoglądnęłam na Dianę, która od momentu pojawienia się lokatego nie odezwała się ani słowem. Zamiast tego siedziała z zarumienionymi policzkami. Natomiast Harry rzucał co jakiś czas flirciarskie spojrzenia w jej kierunku, na co ona spuszczała głowę zawstydzona.
Nagle coś stuknęło o podłogę.
- Widelec mi spadł. – powiedziała Rachel, po czym schyliła się, by go podnieść. – Kurde, nie mogę go znaleźć. Amanda, pomóż mi! – powiedziała, wciągając mnie pod stół.
- Co ty wyrab… – nie zdążyłam dokończyć, gdyż Rachel zasłoniła mi usta ręką.
- Zauważyłaś, że Harry i Diana wpadli sobie w oko? – szepnęła.
Kiwnęłam głową, uśmiechając się.
- Dobrze na nią wpływa. Od kiedy się zjawił nie jest już taka pyskata.
- Wykorzystałaś tak badziewny trick z filmów jak „upuszczenie” – pokazałam palcami cudzysłów – widelca tylko po to, żeby mi o tym powiedzieć?
- Tak. – wzruszyła ramionami.
- Proszę cię. – wywróciłam oczami.
- Dziewczyny, macie ten widelec? – nagle pod stołem pojawiła się głowa Zayn’a.
Pisnęłam przestraszona.
- Spokojnie. – zaśmiał się. – Ale po prostu zastanawiamy się, czy będziecie jeść przy stole, czy może raczej pod?
- Preferujemy przy. – odparła Rachel, udając, że w końcu dostrzegła swój widelec.
Podczas jedzenia Diana odezwała się tylko kilka razy i to tylko, gdy ktoś ją o coś zapytał. Kiedy Harry zaproponował jej dolewkę coli spiekła buraka i po chwili jąkania się, odparła, że nie, dziękuje. Po skończonym obiedzie opuściliśmy Nandos (pomimo rozpaczania Niall’a, któremu serce się łamało) i udaliśmy się na spacer do parku. Louis szukał Kevina wśród gołębi, jednak te panicznie się go bały i uciekały, gdy tylko napotkały jego pełen fascynacji wzrok. Liam próbował dogadać się jakoś z Dianą, która na nowo miała niewyparzony język, a Harry obserwował ich, śmiejąc się z nieudanych prób przyjaciela. Natomiast ja i Rachel byłyśmy zajęte całowaniem naszych chłopaków.
- Kocham cię. – mruknął Niall, kiedy zrobiliśmy sobie przerwę na zaczerpnięcie oddechu.
- Bardziej niż jedzenie? – spytałam.
- Bardziej.
- Więc musisz mnie naprawdę mocno kochać. – uśmiechnęłam się.
- Oj tak. – wyszczerzył się, całując mnie po raz kolejny. Niestety po chwili brutalnie nam przerwano.
- Rachel, co ty wyrabiasz?! – oburzyłam się. Moja przyjaciółka złapała mnie za rękę i odciągnęła od Niall’a.
- Popatrz. – wskazała palcem w jakimś kierunku. Przeniosłam wzrok w tamtą stronę i ujrzałam ciekawy widok. Harry i Diana oddalili się sami. – Nie jesteś ciekawa, o czym rozmawiają?
- W sumie to jestem. – stwierdziłam szczerze.
- To chodź. – pociągnęła mnie w ich kierunku. – Zaraz wrócimy chłopcy. – zwróciła się do Zayn’a i Niall’a.
- Co ty robisz? – spytałam moją przyjaciółkę.
- Zakradniemy się i podsłuchamy trochę. – oznajmiła, a ja zauważyłam błysk w jej oczach.
- Chyba nie powinnyśmy tego robić…
- Oj, daj spokój. To nic takiego. – przekonywała. Ostatecznie poddałam się.
Zakradłyśmy się po cichu, starając się by nas nie zauważyli. Na szczęście nie było to trudne, byli zbyt zajęci sobą nawzajem.
- Tu powinnyśmy dobrze słyszeć. – stwierdziła Rachel, zatrzymując się za drzewem.
- Wiesz Diana, chciałem cię o coś spytać… – odezwał się Harry.
- Zdążyłyśmy na najciekawszy moment. – moją przyjaciółkę ogarniała euforia.
- Czy… – kontynuował lokaty. – Czy myślisz, że mam jakieś szanse u twojej mamy?
W tym momencie obie z Rachel zaliczyłyśmy poker face’a.
______________________________________________________________________

Tym razem nowy rozdział pojawił się szybko, cieszycie się? :D
Oh, toż to już 40! :o Rozdział o tak zacnym numerku dedykuję Ronnie <3 Ona już wie za co haha xd
Tak w ogóle to jak Wam się podoba końcówka haha? :D
Co do imienia nowej bohaterki to widziałam je już w dwóch opowiadaniach i wahałam się, czy nie dać jej innego imienia, żeby uniknąć mylenia się z bohaterkami innych opowiadań, ale ostatecznie je wykorzystałam. Od zawsze podobało mi się to imię i już od jakiegoś czasu chciałam nazwać tak jakąś bohaterkę :)
Całusy,
Olga
P.S. Na moim drugim opowiadaniu "One more time" pojawił się wczoraj 6 rozdział po długiej przerwie. Serdecznie zapraszam :) Niektórym to opowiadanie może się z początku wydać nieco dziwne, ale mam prośbę: nie zrażajcie się od razu. Może później przypadnie Wam do gustu ;) Kiedy skończę I'll take you to another world to opowiadanie będzie moim "głównym" :)

środa, 21 marca 2012

Rozdział trzydziesty dziewiąty

*Półtora tygodnia później*

Jest już po rozprawie, którą Paul przegrał.
Kiedy wtajemniczyłyśmy chłopców w nasz plan zgodzili się na niego. Prawnicy mojego ojca złożyli wniosek o zerwanie kontraktu. Oczywiście Paul nie wyraził zgody i spotkaliśmy się w sądzie. Chłopcy musieli zeznawać, a ja i Rachel razem z nimi. Na szczęście jak już mówiłam Paul przegrał rozprawę. Chłopcy podpisali nowy kontrakt z manager’em załatwionym przez mojego ojca - okazała się nim kobieta. Nazywa się Valerie Moore i jest naprawdę miła, polubiłam ją i chłopcy chyba też. Przed podpisaniem nowej umowy wyraźnie zaznaczyli, że chcą mieć „swobodę życia prywatnego” i zostało to jednym z najważniejszych punktów kontraktu.
Mój ojciec chyba myślał, że dzięki tej pomocy na nowo zyska moje zaufanie. Pomylił się. Była okazja, by pomóc chłopcom, więc z niej skorzystałam, to wszystko. Ale niestety moja psycholog stwierdziła, że skoro mi pomógł to powinnam się mu odwdzięczyć. Uważa, że jestem gotowa, by się z nim spotkać. Twierdzi, że to, że nie jestem do niego przekonana jest całkowicie normalne i oprócz tego wszystko jest w porządku, umiem zapanować nad swoimi reakcjami. Nawet jeśli tak jest to ja nie chcę się z nim spotkać… Ale chyba nie mam wyboru. Ma przyjść do domu dziecka jutro po południu.

***

- Nie chcę tam iść. – jęczałam.
- Amanda, to tylko jedno spotkanie. – próbował przekonać mnie Niall.
- Taa, jedno… A potem zmuszą mnie do kolejnego i jeszcze kolejnego, i do następnego, i jeszcze jednego…
- Długo masz zamiar tak wyliczać?
- Aż w końcu każą mi z nim zamieszkać! – krzyknęłam. – O, nie! Nie ma mowy! Ja się nie dam.
- Amanda, musisz tam pójść. Dałaś słowo.
- I co z tego? Ludzie ciągle nie dotrzymują słowa, nic się nie stanie, jeśli ja też raz tak zrobię.
- Ale pomyśl, jak zawiedziesz tym innych.
- Jeśli ktoś będzie zawiedziony to tylko mój ojciec, a szczerze mówiąc, to mało mnie to obchodzi.
- Zawiedziesz nie tylko jego, ale też ludzi, którzy sądzili, że zawsze dotrzymujesz obietnic.
- A kto tak myśli? – spytałam, mrużąc oczy.
- Na przykład ja. – odparł.
Spojrzałam na niego uważnie.
- Zgoda. – westchnęłam.
- Naprawdę? – lekko się zdziwił. Najwidoczniej nie spodziewał się, że tak szybko ulegnę. Ale nie znał jeszcze haczyka…
- Naprawdę. Ale idziesz ze mną. – oznajmiłam.
Tego to już chyba kompletnie się nie spodziewał.
- Jak to idę z tobą? – zapytał. – Przecież to ty masz się spotkać z ojcem…
- Tak, ale nie chcę tam iść sama. Dodasz mi otuchy. – powiedziałam, chwytając go za rękę. – Proszę, zrób to dla mnie.
- A nie sądzisz, że będę tam przeszkadzał? Macie sobie do wyjaśnienia pewne sprawy…
- Niall, ja się boję. – przyznałam w końcu otwarcie coś, czego nie chciałam dopuścić do siebie nawet w myślach. Ale taka była prawda. – Boję się tego spotkania. Boję się, że on się nie zmienił. Boję się, że coś mi zrobi. – wyznałam.
- Nie masz się, czego bać. – zapewnił, przytulając mnie do siebie. – Twój ojciec był na terapii, a wątpię, że zdołałby oszukać psychologa. Poza tym przecież spotkacie się tutaj, w bezpiecznym miejscu. Ale jeśli mimo to się obawiasz, – ciągnął dalej. – to zgoda, pójdę z tobą. Mówiłem, że nigdy nie zostawię cię samej z problemem. – pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję. – powiedziałam, całując go w usta.
Nagle ktoś wszedł do pokoju.
- Amanda, co tak długo? Twój ojciec czeka. – powiedziała Susan.
- Przepraszam, już idziemy.
- Idziecie? To znaczy, że Niall też idzie? – spytała, przenosząc na niego wzrok.
- Tak, poprosiłam go o to.
- No dobrze. – odparła, po czym wyszła.
Podążyliśmy za nią. Wskazała gabinet, w którym miałam spotkania z psychologiem. Najwidoczniej to tam miałam odbyć również rozmowę z ojcem. Zapukałam, po czym usłyszałam, że mam wejść. Chwyciłam za klamkę, jednak ostatecznie jej nie nacisnęłam. Spojrzałam na Niall’a, który kiwnął głową, na znak, żebym się nie wahała. Wzięłam głęboki wdech, po czym otworzyłam drzwi.
- Dzień dobry. – przywitałam się, wchodząc.
- Dzień dobry. – odpowiedziała mi psycholog.
- Witaj. – odezwał się mój ojciec.
Rzuciłam w jego stronę obojętne spojrzenie, po czym przeniosłam wzrok z powrotem na psychologa.
- Przepraszam cię młodzieńcze, ale będziesz musiał wyjść. – zwróciła się do Niall’a.
- Ja poprosiłam go, żeby tu przyszedł. – zaprotestowałam.
- Wydaje mi się, że byłoby lepiej, gdybyście porozmawiali w cztery oczy…
- A mi nie. – odparłam. – Wolę, żeby Niall tu został. – ścisnęłam jego rękę.
- No dobrze, jeśli tak będziesz czuć się lepiej. – zrezygnowała. – Ja już nie przeszkadzam. W razie czego będę w gabinecie pani Trimble.* – powiedziała, po czym opuściła pomieszczenie.
Stałam, niepewna, co powinnam zrobić. Spoglądnęłam na Niall’a, jednak on czekał na mój ruch.
- Może usiądziecie? – zaproponował mój ojciec.
Skinęłam głową, po czym podeszłam do biurka, siadając naprzeciwko mojego ojca. Niall zajął krzesło obok mnie.
- Cieszę się, że cię widzę.
- Niestety, ja nie mogę powiedzieć tego samego. – mruknęłam.
- Domyśliłem się. – odparł. – Posłuchaj, Amanda, wiem, że trudno będzie ci ponownie mi zaufać i może nawet do tego nie dojść… Ale ja naprawdę się zmieniłem. Bardzo żałuję tego, co zrobiłem i przepraszam. Przepraszam, że zniszczyłem ci dzieciństwo. – spuścił wzrok.
- Zniszczyłeś mi nie tylko dzieciństwo. Zniszczyłeś mi życie. – powiedziałam chłodno. – Trauma pozostanie, nie ważne ile lat minie.
Westchnął.
- Przepraszam. – powtórzył. – Wiem, że słowa nie cofną tego, co się stało. Ale proszę, żebyś dała mi drugą szansę, nic więcej. Nie możemy spróbować chociaż normalnie porozmawiać?
- Normalnie, to znaczy? – spytałam, unosząc brew.
- Bez nienawiści z twojej strony. O zwykłych rzeczach, jak ojciec z córką.
Zawahałam się. Ale w sumie co mi szkodziło? To tylko rozmowa.
- No dobrze, postaram się. – oznajmiłam.
- Cieszę się. – uśmiechnął się lekko. – Więc jak ci się układa? Jak w szkole?
- W szkole ciężko, ale jakoś daję radę. A układa mi się dobrze, nie jestem sama.
- Tak, widzę. – przeniósł wzrok na blondyna, siedzącego obok mnie. – Może przedstawisz mi swojego… kolegę?
Również na niego zerknęłam. Uśmiechnął się do mnie i chwycił delikatnie za rękę, zapewne chcąc dodać mi otuchy. Udało mu się. Również się uśmiechnęłam.
- To Niall, mój chłopak. – powiedziałam, przenosząc wzrok na ojca. – Jesteśmy razem prawie trzy miesiące. Niall, to mój tata. – tym razem zwróciłam się do mojego chłopaka. Wypadało ich obu sobie oficjalnie przedstawić.
- To od niego to dostałaś? – spytał, wskazując na moją szyję.
Moja lewa ręka, która nie była zajęta ręką Niall’a, powędrowała do góry. No tak. Już prawie zapomniałam o naszyjniku, który miałam zawieszony. To ten sam, który dostałam na naszą miesięcznicę - kryształowe serduszko. Prawie nigdy go nie zdejmowałam, więc byłam do niego już tak przyzwyczajona, że zapominałam, że mam go na szyi.
- Tak. To od Niall’a. – uśmiechnęłam się lekko, po raz pierwszy do ojca.
- Bardzo ładny. – stwierdził. – Dbasz o Amandę? – zwrócił się do mojego chłopaka.
„Dobra, takiego pytania się nie spodziewałam”.
- Oczywiście, że o nią dbam. – odparł Niall. – Kocham ją i nie pozwoliłbym nikomu jej skrzywdzić. – powiedział stanowczo.
- Widzę, że nie muszę się martwić, o to, że coś ci się stanie. – zwrócił się do mnie.
- Nie, nie musisz. Jak Niall powiedział, dba o mnie. Bardzo. – cmoknęłam mojego chłopaka w policzek.
- Cieszę się, że jesteście ze sobą szczęśliwi.
Po tych słowach trochę posmutniał. „Czyżby pomyślał o mamie?”. Na pewno on też za nią tęskni… Może rzeczywiście powinnam dać mu szansę? Czy może jednak jestem zbyt naiwna?
__________________________________________________________________________

*Nazwisko Susan xd

Rozdział dedykuję mojej kochanej Ewie, która darła się na koncercie do Lou, że go kocham hahaha <3
Pod koniec rozdziału miałam problemy z pisaniem, ale puściłam sobie Russian Red "Cigarettes" i dzięki tej piosence, macie gotowy rozdział ;)
Co do tego manager'a-kobiety to zaproponowała to Dominika, a ja wykorzystałam ;D Z początku miałam inne plany, no ale zmieniły się ;)
NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM ZNALAZŁO SIĘ 91 KOMENTARZY! STRASZNIE WAM DZIĘKUJĘ <3 Na dodatek od dodania ostatniego rozdziału weszłyście na mojego bloga ponad 6 tysięcy razy ;o Mam nadzieję, że te wysokie liczby się nie zmienią i pod tym rozdziałem mogę liczyć na równie dużą liczbę komentarzy, hmm? :)
Jutrzejszy twitcam zacznie się prawdopodobnie przed 15 ;) Gdybym jednak nie czuła się wystarczająco dobrze (jestem chora), to niestety nie odbędzie się on ;(
Po prawej u góry pojawiły się 2 nowe sondy :) Jak ja lubię je dodawać xd
Całusy,
Olga

LINKI:
Nie zapominajcie o głosowaniu na mnie (@ComeToPoland1D) w sondzie :) LINK
Założyłam konto na odpowie.pl, więc możecie mi tam zadawać pytania ;) LINK
Na blogu, którego jestem współautorką pojawił się nowy rozdział. Serdecznie zapraszam :) LINK

sobota, 17 marca 2012

Rozdział trzydziesty ósmy

Staliśmy w studiu i czekaliśmy na jeszcze niewypowiedziane słowa, które wisiały w powietrzu. Byliśmy tu w siódemkę – ja, Niall, Zayn, Harry, Liam, Louis i… Paul. Był wściekły i nawet nie starał się tego ukryć.
- Czy wam do reszty odbiło?! – krzyknął w końcu, patrząc na wszystkich po kolei, z wyjątkiem mnie. – Uciekacie sobie na inny kontynent?!
- Pytałem o pozwolenie. – odezwał się Niall.
- Ale nie otrzymałeś mojej zgody i na dodatek zaciągnąłeś ze sobą resztę!
- Wcale nas nie zaciągnął. Sami zaproponowaliśmy, że wrócimy z nim. – bronił go Harry.
- Ale mimo wszystko to on do tego doprowadził! A z czyjej winy to zrobił? – spytał, przenosząc wzrok na mnie. Był przepełniony nienawiścią. – Z twojej. – syknął, podchodząc do mnie.
- Amanda nic nie zrobiła. – Niall stanął przede mną, zagradzając drogę managerowi.
- Od kiedy się spotykacie ciągle masz głowę w chmurach. Nie umiesz się na niczym skupić!
- Nie moja wina, że się zakochałem! – krzyknął.
„Czy on właśnie to powiedział?!”. Oczywiście wyznawał mi to już wiele razy, ale po raz pierwszy przyznał na głos przed innymi, że jest we mnie zakochany. Poczułam przyjemne ciepło w środku.
- Gdybyś przejmował się zespołem, dbałbyś o niego i byłby dla ciebie najważniejszy.
- Przejmuję się zespołem! Jest dla mnie równie ważny jak Amanda.
- Jakoś tego nie widać. – stwierdził mężczyzna.
- Ty po prostu chcesz, żebym poświęcał wszystko dla zespołu. Ale ciebie obchodzi tylko kasa. – prychnął. – Nie mam zamiaru dłużej się tu przekrzykiwać. Wychodzimy. Chodź, Amanda. – powiedział, biorąc mnie za rękę.
Wyszliśmy ze studia, po czym Niall zamówił taksówkę. Widziałam, że jest nieźle wkurzony.
- Niall…
- Tak? – starał się uśmiechnąć.
- Może Paul ma trochę racji…  Wiesz, może trochę głupio zrobiłeś wracając przeze mnie… Teraz pewnie żałujesz.
- Nie, nie żałuję. – powiedział pewnie. – I to wcale nie było głupie. Gdybym miał dokonać wyboru jeszcze raz, nie zmieniłbym zdania. – popatrzył na mnie czule.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się lekko.
- Nie masz za co. – przytulił mnie.
W tym momencie z budynku wyszła reszta chłopców.
- Nieźle go wkurzyłeś. – stwierdził Zayn.
- Wiem. – Niall tylko wzruszył ramionami.
- Stary, on chce cię wykopać z zespołu!
- Co?! – jego obojętna maska zniknęła.
- Ale nie martw się. Nie ma do tego prawa bez naszej zgody. – powiedział pocieszająco Liam, klepiąc go po plecach. – Mam go już dość. Z początku wydawało się, że jest naprawdę w porządku, ale teraz przegina. Chce, żebyśmy skupiali się tylko na pracy, na niczym innym. Nie pojmuje, że mamy też własne życie. – westchnął.
Reszta przytaknęła mu.
- A tak właściwie to co się stało, że musiałeś wracać? – zaciekawił się Lou.
Spuściłam głowę.
- Nie ważne. – odparł blondyn.
- Nie. Ja chcę, żeby oni wiedzieli. – zapewniłam. – Tylko po prostu sama nie jestem w stanie znowu przez to przechodzić…
Niall ścisnął moją rękę, we wspierającym geście.
- Powiem wam w domu. – powiedział.
W tym momencie podjechała taksówka. Wsiadłam do niej razem z Niall’em. Chłopcy mieli mieć zaraz próby, dlatego zaproponował Niall’owi, że sama wrócę, ale on się uparł, że jedzie ze mną.
- Niall, właśnie o to chodzi. – powiedziałam, kiedy taksówka ruszyła.
- Ale o co? – zdziwił się.
- Może powinieneś poświęcać trochę więcej czasu pracy?
- Zgadzasz się z Paul’em? – zdziwił się.
- Po prostu obawiam się, że zepsuję twoje relacje z chłopcami. – posmutniałam.
- Nie popsujesz. Chłopcy naprawdę bardzo cię lubią i rozumieją, jak ważna jesteś dla mnie.
- Ale może postaraj się skupić na próbach, co?
- To jest ciężkie, kiedy ty ciągle siedzisz w mojej głowie. – uśmiechnął się.
Zarumieniłam się.
- Ja mówię poważnie.
- Ja też. – zaśmiał się. – No dobrze, postaram się być na próbach trochę bardziej obecny duchem, a nie tylko ciałem.
- Dziękuję. – cmoknęłam go w policzek.
Kiedy dojechaliśmy pod dom dziecka, pożegnałam się z Niall’em i skierowałam się do budynku. Szybko przebrałam się w coś wygodniejszego, po czym udałam się na kolejną rozmowę z psychologiem. Kobieta poprosiła mnie, bym opowiedziała jej o moim dzisiejszym dniu. Powiedziałam jej o spotkaniu z managerem, o tym, że obwinił mnie za wszystko i chce pozbyć się Niall’a z zespołu. Słuchała uważanie, udzieliła kilku rad, a potem znów przeszłyśmy do tematu mojego ojca. Starała się trochę pozytywniej mnie do niego nastawić. Marnie jej to szło.
- No dobrze. Na dziś to tyle. – zakomunikowała w końcu.
- Dziękuję, do widzenia. – powiedziałam, wstając i kierując się do wyjścia.
- Do widzenia.
Udałam się do mojego pokoju.
- I jak było? – spytała Rachel, kiedy weszłam. Wiedziała już o wszystkim. Zwierzyłam się jej po rozmowie z Niall’em.
- Na terapii czy spotkaniu z Paul’em? – spytałam.
- I na tym i na tym.
- Na terapii nie najgorzej. Ale próbowała mnie przekonać do mojego ojca.
- Zakładam, że jej nie wyszło?
- Dobrze zakładasz.
- A co ze spotkaniem z Paul’em?
- Był strasznie wkurzony. Ponoć chce wyrzucić Niall’a z zespołu.
- Co?! – wytrzeszczyła oczy.
- Ale nie może tego zrobić bez zgody chłopców.
Odetchnęła z ulgą.
- Ale chce go wyrzucić za to, że przez niego wrócili wcześniej z USA?
- Za to i za to, że nie skupia się na próbach. I to ponoć moja wina.
- Zapewne tak.
- Dzięki. – odparłam ironicznie.
- Ale Zayn mówił mi, że żaden z nich nie umie się skupić na próbach. Wygłupiają się i myślą o niebieskich migdałach. – wywróciła oczami.
- Przypuszczałam, że tak jest, ale o tym to już Paul nie wspomniał. – mruknęłam. – Wiesz… Mi się zdaje, że on po prostu nie lubi Niall’a.
- Może… A ja tam nie lubię ich managera.
- Ja też i wydaje mi się, że chłopcy tak samo. Nie mogą zerwać kontraktu z nim?
- To dość ryzykowne… Musieliby mieć powody i naprawdę dobrych prawników.
- Tylko, że od załatwiania prawników jest Paul. – westchnęłam.
Nie wiedziałam, co zrobić. Obawiałam się, że Niall przeze mnie może zostać wyrzucony z zespołu. Wiedziałam jak ważny był dla niego. Gdyby rzeczywiście tak się stało, nie wybaczyłabym sobie tego.
- Amanda, psycholog ma do ciebie jeszcze jedną sprawę. – w pokoju nagle pojawiła się Tiffany.
Wyszłam i udałam się do gabinetu.
- O co chodzi? – spytałam, wchodząc.
- Posłuchaj, właśnie rozmawiałam z twoim ojcem. Opowiedziałam mu o dzisiejszej sytuacji i zgodził się pomóc. Obiecał załatwić najlepszych prawników, żeby twoi przyjaciele mogli zerwać kontrakt. Oczywiście jeśli oni sami tego chcą. Znalazł im również świetnego nowego managera.
- Naprawdę?! – nie mogłam w to uwierzyć.
- Naprawdę. – uśmiechnęła się kobieta. – Porozmawiaj z przyjaciółmi i zapytaj się, co o tym sądzą, dobrze?
- Oczywiście.
Pobiegłam szczęśliwa do pokoju.
- Co się stało? – zdziwiła się Rachel.
- Wiem jak pomóc chłopcom! – oznajmiłam.
______________________________________________________________________________

Przepraszam, że taki beznadziejny rozdział :/ I wiem, że miał być wczoraj, ale fatalnie się czułam i po prostu nie umiałam nic napisać.
Były komentarze, że Paul to ochroniarz chłopców. Na wielu fan page’ach i w kilku opowiadaniach czytałam, że Paul to manager. Nie mam pewności jak jest rzeczywiście, no ale w moim opo jest managerem ;) A no i jego zachowanie zostało wymyślone tylko na potrzeby opo :P
Prawie 82 000 wyświetleń?! Dziękuuuję bardzo <3 A i może nie wiecie, ale w czwartek minęły 3 miesiące od założenia bloga :D Poniżej znajduje się notka z podziękowaniami :)
Mam prośbę… Jeśli czytasz moje opo, mogłabyś zostawić po sobie komentarz? :) W najnowszej sondzie 47 osób zagłosowało, że zawsze komentuje i co prawda pod ostatnim rozdziałem jest 47 komentarzy, ale jest tam też kilka moich odpowiedzi… No a poza tym są też ci, którzy czasami komentują itp. A jakoś nie widać, żeby aż tyle osób czytało. W jednej z sond zagłosowało ponad 300 osób, a nie udaje się dobić nawet do 60 komentarzy :/ Nie będę Was szantażować, że nie będzie nowego rozdziału, jeśli nie będzie określonej liczby komentarzy, ale to trochę nie fajne, kiedy mi napisanie rozdziału zajmuje czasem nawet kilka godzin, a Wam nie chce się poświęcić chwili na jeden komentarz…
A i na koniec powiem, że może w czwartek, albo piątek zrobię kolejnego twitcam’a :D Jakby co, to oczywiście dodam post z linkiem :)
Całusy,
Olga

EDIT: Powstał blog, na którym będą dodawane wywiady przeprowadzane z Directionerkami :) Jeśli chciałybyście przeczytać wywiad ze mną głosujcie na @ComeToPoland1D TUTAJ

czwartek, 15 marca 2012

Od autorki

Hej :)
Dziś mijają 3 miesiące od założenia bloga i dodania 1. rozdziału :D Nie spodziewałam się, że tyle osób będzie czytać moje opowiadanie! ;o Pamiętam jak cieszyłam się z pierwszych komentarzy :) Na samym początku, pod 1. rozdziałem było ich chyba około 11 i jarałam się jak głupia haha :D Zapraszałam ludzi na twitterze na mojego bloga, licząc, że będę mieć coraz więcej czytelników... Ale nigdy nie spodziewałam się, że będzie ich aż tyle! Dziękuję Wam bardzo z całego serca <3 Uwielbiam pisać, a dzięki Wam mam dla kogo to robić :) Moje starania nie idą na marne. Dziękuję wszystkim, którzy czytają, a zwłaszcza komentującym, bo czytanie Waszych opinii również sprawia mi ogromną przyjemność :)
Z okazji tych 3 miesięcy chciałam dodać rozdział, ale niestety raczej mi się to nie uda :s Głupia ja zgłosiłam się do poprowadzenia lekcji na historii i teraz nie mam czasu, żeby pisać. Ale za to postaram się dodać go jutro :)
Nie napisałam tu wszystkich moich odczuć związanych z blogiem - umieszczę je pod ostatnim rozdziałem. Wtedy to Wam walnę długaśną notkę haha <3
Dziękuję, że jesteście ze mną.
Całusy,
Olga

poniedziałek, 12 marca 2012

Rozdział trzydziesty siódmy

- Niall? – zdziwiłam się. – Co ty tu robisz?
- Wróciliśmy wcześniej. – uśmiechnął się, podchodząc do mnie. Starałam się odwzajemnić uśmiech, ale zdołałam tylko lekko podnieść kąciki ust. – Nie cieszysz się, że mnie widzisz? – spytał.
- Cieszę się. Tylko… Po prostu nie spodziewałam się ciebie, to wszystko. – starałam się wyjaśnić, ale wiedziałam, że marnie mi szło.
- Coś się stało?
- Nie, nic.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. – upierał się. – Nie ufasz mi?
- Oczywiście, że ci ufam. – zapewniłam.
- Więc dlaczego nie chcesz powiedzieć, o co chodzi?
- Bo o nic nie chodzi. – spuściłam wzrok.
- Amanda, spójrz na mnie. – poprosił. Podniosłam głowę i spełniłam jego prośbę. – Dlaczego mnie okłamujesz?
- Niall, ja… Przepraszam. To po prostu dla mnie bardzo trudne… – nie zdążyłam dokończyć, gdyż ktoś mi przerwał.
- Psycholog już na ciebie czeka. – oznajmiła Susan, wchodzą do pokoju. – O, dzień dobry, Niall. – dopiero teraz go zauważyła. Po moim wzroku chyba wywnioskowała, że chłopak jeszcze o niczym nie wiedział. – Amanda, przyjdź zaraz do mojego gabinetu. – poprosiła, po czym wyszła z pokoju.
- Psycholog? – spytał Niall zdziwiony. – Nadal masz zamiar udawać, że nic się nie stało?
- Nie… – westchnęłam. Teraz pewnie Niall myślał sobie, że jestem jakaś nie do końca zdrowa na umyśle. – Przepraszam, ale muszę iść. – wstałam i skierowałam się do wyjścia. W progu prawie zderzyłam się z Rachel. Nie zauważyła mnie, gdyż spoglądała roześmiana na Zayn’a.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię. – przestała się śmiać. – Gdzie idziesz? Zayn mówił, że Niall przyszedł do ciebie.
- Tak, przyszedł. – odparłam tylko, po czym wyminęłam ją i skierowałam się do gabinetu Susan.


*Perspektywa Niall’a*

- Co się dzieje? – spytała mnie Rachel wchodząc do pokoju.
- Sam chciałbym wiedzieć.
- Nie powiedziała ci?
- Nie. – westchnąłem.
Tak bardzo martwiłem się o Amandę, a ona nie chciała mi nic powiedzieć. Twierdziła, że mi ufa…  Ale ja zaczynałem mieć co do tego wątpliwości. Nie miała pojęcia jak to boli… Przecież mogła powiedzieć mi wszystko. Nie ważne, co by się stało ja i tak zawsze będę przy niej. Nigdy jej nie zostawię. Nigdy.


*Perspektywa Amandy*

Na szczęście moim psychologiem okazała się jakaś młoda kobieta, a nie ta baba, która przyszła z moim ojcem. Terapia polegała tylko na rozmowie. Pytała mnie jak mi się układało z ojcem, o różne wspomnienia z dzieciństwa, kiedy zaczął… mnie molestować. To pytanie było najtrudniejsze. Ostatnim razem zwierzałam się z tego w sądzie. Zapytałam czy nie mogłaby sprawdzić akt z tej sprawy, ale powiedziała, że woli sama ze mną o tym porozmawiać. Pytała również o Niall’a, Susan jej o nim wspomniała. Pytała jak nam się układa w związku, a później czy wie on o moim ojcu i o tym, że wrócił. Powiedziałam, że wie o tym, co mój ojciec robił w przeszłości, ale nie o tym, że znowu chce mnie zaadoptować. Doradziła, że powinnam mu się zwierzyć, że będzie mi łatwiej, kiedy to zrobię, a jego miłość i zrozumienie będą dla mnie wsparciem.
Terapia trwała półtorej godziny. Wychodząc byłam jakaś inna. Czułam, że coś się zmieniło. Chyba po prostu od dawna nie przeprowadziłam z kimś tak szczerej rozmowy o mojej przeszłości. Udałam się do mojego pokoju, obawiając się, że zastanę w nim roześmianych Zayn’a i Rachel. Nie miałam teraz nastroju do wygłupów.
Zdziwiłam się nie zastając pary w pokoju. Lecz zastałam kogoś innego.
- Niall… – powiedziałam cicho, zamykając za sobą drzwi.
- Amanda… – wstał z łóżka, na którym siedział. – Przepraszam. Nie powinienem był naciskać. Jeśli to dla ciebie zbyt trudne i nie chcesz o tym mówić, ja zrozumiem. Ale proszę nie okłamuj mnie, że wszystko jest w porządku. Nie muszę wiedzieć, o co chodzi. I tak będę cię wspierać, nie ważne, co się stanie…
Nie pozwoliłam mu dokończyć. Wtuliłam się w niego i zaczęłam wypłakiwać na jego ramieniu. Niall nie kontynuował. Zamiast tego objął mnie i przytulił mocniej do siebie. Zaczął głaskać mnie po plecach.
- Niall… – szepnęłam, kiedy trochę się uspokoiłam. – Mój ojciec wrócił.
Poczułam jak jego ręka momentalnie się zatrzymała. Odsunął mnie od siebie na tyle, by mógł spojrzeć mi w oczy.
- Twój ojciec wrócił? – wykrztusił.
Kiwnęłam głową.
- A więc… To dlatego tak się zachowywałaś i nie chciałaś nikomu powiedzieć?
- Tak. Ja, przepraszam. Wiem, że…
- Nie masz mnie za co przepraszać. Rozumiem to. Wiem jak musiało ci być ciężko, ale mnie zawsze możesz o wszystkim powiedzieć. Zawsze. Pamiętaj o tym, dobrze? – uśmiechnął się delikatnie i pocałował mnie w czoło.
- Dobrze. – odwzajemniłam uśmiech.
- Kocham cię i nigdy cię nie opuszczę. – zapewnił, tuląc mnie do siebie.
Wtuliłam się w niego i rozkoszowałam ciepłem jego ciała.
- Nie chcę byś kiedykolwiek mnie opuszczał. – szepnęłam.
 ____________________________________________________________________________

Przepraszam, że taki krótki :c No ale wydaje mi się, że nie jest najgorszy i mam nadzieję, że choć trochę Was zadowoli.
Tym razem ja dodaję rozdział, ale jestem bardzo wdzięczna Ani za wstawienie poprzedniego <3 Odkryłam, że to z moim kompem jest coś nie tak -,- U mojej mamy na laptopie wszystko dobrze działa.
Udało mi się przebić 1000 komentarzy! :o Wow! Dziękuuuuuuję Wam bardzo <3 Nie wiecie jak mnie to cieszy :) A i u góry po prawej pojawiła się jakiś czas temu nowa sonda ;)
Zazwyczaj dedyki daję na początku no ale tym razem tak jakoś wyszło ;D Rozdział dedykuję Olivii (@StylesCurlsxx) <3 Za jej genialne pomysły do mojego bezsensownego pseudo imagina xd
Piszemy razem opowiadanie, na które serdecznie zapraszam :D http://bring-it-back-to-me.blogspot.com/ Póki co jest prolog. A i tego bloga nie zawieszę! :D Tym razem nie jestem sama :)
Wiele z Was pyta się, co z moimi pozostałymi blogami. Ruszą, kiedy skończę ten :)
Całusy,
Olga

środa, 7 marca 2012

Rozdział trzydziesty szósty

*Perspektywa Niall’a*

- I co masz zamiar zrobić? – spytał mnie Harry.
- Raczej, co już zrobiłem. – poprawiłem go. – Zamówiłem bilet lotniczy na czwartek wieczór.
- Pomimo tego, co powiedział Paul?
- Nie obchodzi mnie co powiedział, obchodzi mnie Amanda.
- W takim razie zamów jeszcze cztery bilety. – powiedział Liam.
- Co? – zdziwiłem się.
- Wracamy z tobą. – odparł, na co reszta mu przytaknęła.
- Nie, nie możecie. Paul będzie wściekły, a ja nie chcę, żebyście mieli przeze mnie problemy.
- Zrobimy to, czy tego chcesz, czy nie. Jesteśmy zespołem, a przede wszystkim przyjaciółmi.
- Jesteście pewni, że chcecie jechać? – upewniłem się.
- Tak. – wszyscy pokiwali głowami twierdząco.
- No dobra, to zamówię jeszcze cztery bilety. – uśmiechnąłem się, ciesząc się ze wsparcia przyjaciół.



*Perspektywa Rachel*

- Amanda, musimy porozmawiać. – oznajmiła Susan, wchodząc do naszego pokoju następnego dnia.
- Nie mam ochoty. – mruknęła moja przyjaciółka.
- Przykro mi, ale to nie zależy od twojego humoru.
- Ehh… – westchnęła, po czym niechętnie podążyła za Susan.
„O co chodzi?”, to pytanie od wczoraj nie dawało mi spokoju. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Jesteśmy z Amandą najlepszymi przyjaciółkami, a ona ukrywa coś przede mną… „Dlaczego?”. Miałam nadzieję, że miała ważny powód, żeby mnie oszukiwać. W tym momencie usłyszałam jak mój telefon dzwoni. Spojrzałam na wyświetlacz: Zayn.
- Hej, Kochanie. – przywitałam się, odbierając.
- Cześć, Skarbie. Tęsknisz? – spytał.
- Głupie pytanie! Jasne, że tak. Nie wiesz nawet jak bardzo.
- Domyślam się, że tak samo jak ja. – stwierdził. – Ale oszczędzę ci trochę katuszy. Będziemy w Londynie już w piątek.
- Jak to? – zdziwiłam się.
- Z Niall’a zrobił się mały buntownik. – zaśmiał się. – Piątek mamy wolny, więc uznał, że nie będzie marnować tego dnia w USA, kiedy Amanda go potrzebuje. Ja i chłopcy zadecydowaliśmy, że wracamy razem z nim.
- A co na to wasz manager? – spytałam. Nie lubiłam tego kolesia i wątpiłam, żeby był przychylny temu pomysłowi.
- Paul o niczym nie wie. – odparł Zayn. – W czwartek wieczorem powiemy mu, że idziemy na imprezę, a kiedy rano odkryje, że nie ma nas w pokojach, wtedy już sam będzie musiał się domyślić, gdzie zniknęliśmy.
- Nie ma to jak uciekać na inny kontynent. Ale zachowaj trochę energii, bo kiedy wrócicie nie opędzisz się ode mnie! – ostrzegłam go.
- Mi to nie przeszkadza. – odparł wesoło.
                                                                  

*Perspektywa Amandy*

- Usiądź. – poprosiła Susan, wskazując na krzesło obrotowe stojące przy biurku. Spełniłam jej prośbę. – Pierwsze, o co chciałabym cię spytać to, czy Rachel wie o zaistniałej wczoraj sytuacji?
- Nie. – odparłam. Miałam wyrzuty sumienia przez to, że nie powiedziałam nic mojej przyjaciółce, ale po prostu nie umiałam. Temat mojego ojca był dla mnie ciężki i nie było mi się łatwo z tego zwierzać, nawet przyjaciółce. Jednak wiedziała, dlaczego odebrano mu prawa rodzicielskie.
- Masz zamiar jej powiedzieć? – kontynuowała opiekunka.
- Kiedyś będę musiała, albo sama się dowie.
- Czyli na razie tego nie planujesz? – dociekała.
- Sama jeszcze nie wiem… Powiem jej, kiedy zbiorę się na odwagę. Przecież to nie jest żadna tajemnica?
- Nie, nie jest. Nic się nie stanie jeśli powiesz Rachel, może nawet będzie ci wtedy łatwiej. Ale wydaje mi się, że nie chciałabyś, aby wszyscy w sierocińcu wiedzieli o tym, prawda?
- Tak… – przytaknęłam.
- Dobrze tak więc powiedz Rachel, jeśli chcesz, ale nie rozmawiajcie o tym przy innych. – podsumowała. – Pierwszą sprawę mamy załatwioną.
- Domyślam się, że druga jest mniej przyjemna.
- Niestety masz rację. Twój ojciec dostał od sądu pozwolenie na spotkanie się z tobą. Jednak zanim się to stanie, przygotuje cię do tego psycholog.
- Teraz jeszcze chcą robić ze mnie wariatkę? – prychnęłam.
- Nie. – zaprzeczyła Susan. – Przygotuje cię do tego, żeby zapobiec twoim wybuchom złości, takim jak ten wczorajszy. – spojrzała na mnie karcącym wzrokiem.
- Przepraszam za tamto, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Rozumiem to, ale właśnie po to będzie ta terapia. Pomoże ci panować nad swoimi emocjami takimi jak gniew, czy strach. Po tym co zrobił twój ojciec możesz się go obawiać, to naturalne.
- A czy ja mam coś do gadania w tej całej sprawie? – zapytałam.
- Niestety niewiele.
- Świetnie. – mruknęłam. – Tylko, że tu chodzi o moje życie, prawda? Czemu inni mają nim kierować?
- Posłuchaj, wiem, że dla ciebie musi to być bardzo ciężkie, ale sąd uznał, że należy dać szansę twojemu ojcu. A jeśli on naprawdę się zmienił? Masz szansę zamieszkać w prawdziwym domu, czy to nie o tym marzyłaś, od kiedy tu trafiłaś?
- Tak, ale nigdy nie marzyłam o domu z nim. To raczej dom z koszmarów.
- Amanda przykro mi, że musisz robić to wbrew woli, ale niestety nie ma innego wyjścia. – powiedziała Susan. – W piątek po południu będziesz miała pierwsze spotkanie z psychologiem. To wszystko co od ciebie chciałam. Masz jakieś pytania?
- Ile to potrwa, zanim spotkam się z ojcem?
- Spotkasz się z nim, kiedy psycholog uzna, że jesteś gotowa. Wszystko zależy od twojej psychiki. Jeszcze coś?
- Nie, to wszystko. Mogę już iść?
- Tak. – przytaknęła.
Wstałam z krzesła, po czym udałam się do mojego pokoju. Gdy weszłam ujrzałam Rachel siedzącą na łóżku. Wyglądała na bardzo szczęśliwą, a przecież kiedy opuszczałam pokój była raczej naburmuszona.
- Stało się coś, że się tak cieszysz? – spytałam.
- Nie, nic takiego. – odparła, wzruszając ramionami. Wiedziałam, że mnie okłamała, ale nie drążyłam dalej tematu. W końcu też miałam przed nią tajemnicę. A właśnie… Może nadszedł czas, by wyznać jej, o co tak naprawdę chodzi?
- Rachel… – zaczęłam, ale nie zdążyłam dokończyć, gdyż usłyszałyśmy krzyki z korytarza, oznaczające, że podają już obiad.
- Tak? – spytała moja przyjaciółka.
- Nie, nic. – odparłam tylko. – Chodźmy na obiad, jestem głodna.



***

Nieeeee! Czemu ten dzień musiał nadejść?! Wolałam, żeby nigdy nie nastał. W trakcie roku szkolnego nic nie cieszyło mnie bardziej niż piątek, ale tym razem nie widziałam żadnego powodu do radości. Dziś miałam mieć pierwsze spotkanie z psychologiem. Był to już jeden krok bliżej do spotkania z ojcem, czego nie chciałam za nic w świecie. Błagałam Susan, żeby jakoś odwołała to wszystko, żeby sąd cofnął pozwolenie mojemu ojcu. Niestety nie mogła nic zrobić. Miałam tylko nadzieję, że moim psychologiem nie okaże się ta sama baba, który przyszła tu we wtorek. Jeszcze tylko tego brakowało.
Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie.
- Proszę. – krzyknęłam.
Drzwi otworzyły się, stanął w nich niebieskooki blondyn. Nie byle jaki tam blondyn.
- Niall? – zdziwiłam się. – Co ty tu robisz?

_______________________________________________________________

*Nie wiem jakie są procedury po wykroczeniu, jakie popełnił ojciec Amandy, tak więc bardzo przepraszam, jeśli coś jest niezgodne z rzeczywistością.


Rozdział dedykuję Ani <3 To dzięki niej rozdział pojawił się na blogu, mi się coś zryło i nie mogę dodawać postów -,- Wbijajcie na jej bloga, jest CUDNY http://mystoryfrombieber.blogspot.com/ Opowiada historię dziewczyny, o której miłość konkurują Niall i Justin. A no i jeszcze dedyk dla Sabiny, żeby przestała mi w końcu zrzędzić w szkole xd
Niestety pod ostatnim postem nie udało się dobić do 60 komentarzy ;c Natomiast w sondzie zagłosowało prawie 300 osób, no ale nie będę Was zmuszać do komentowania. A i zaczynam mieć wątpliwości, co do tego opowiadania ;/ Dlatego po prawej u góry pojawiła się nowa sonda. Proszę, odpowiadajcie szczerze.
Po prawej w kontaktach podałam mojego formspring’a, możecie mi tam zadawać pytania, jeśli chcecie ;) A tak w ogóle to nie skapłam się, że przebiłam 100 obserwujących ;o Dziękuję za to i za ponad 70 000 wyświetleń! <3
Ostatnia sprawa: niedawno napisała do mnie na gg Ada, niestety jej numer mi się nie zapisał -,- Mogłabyś napisać jeszcze raz? :)
Całusy,
Olga

czwartek, 1 marca 2012

Rozdział trzydziesty piąty

- Czego tu chcesz? – warknęłam.
- A może trochę grzeczniej? – spytała kobieta, stojąca obok mojego ojca.
- Przykro mi, ale grzeczniej nie będzie. A kim ty w ogóle jesteś?! Jego dziewczyną?
- Dla ciebie pani i jestem psychologiem.
- Przyda mu się. – prychnęłam.
- Twój ojciec był już na długiej terapii, ma pozytywne wyniki.
- I co w związku z tym?
- Chce żebyście znowu byli rodziną.
- Czy ja się przesłyszałam?! – wytrzeszczyłam oczy.
- Nie, nie przesłyszałaś się.
- Przepraszam cię. – odezwał się w końcu mój ojciec.
- Wsadź sobie w dupę te przeprosiny! Myślisz, że ci wybaczę po tym co mi zrobiłeś pedofilu?! – krzyknęłam.
- Amanda, uspokój się. – poprosiła Susan.
- Jej zachowanie jest całkowicie naturalne, spodziewałam się takiej reakcji. – powiedziała kobieta, poprawiając okulary, które zsunęły się jej z nosa. – Posłuchaj, wiem, że to nie jest łatwe. – zaczęła, zwracając się do mnie delikatnym głosem. – Ale twój ojciec naprawdę się zmienił, a każdy zasługuje na drugą szansę.
- Ode mnie jej nie dostanie. – powiedziałam, po czym wyszłam, trzaskając drzwiami.
Udałam się do swojego pokoju, rzuciłam na łóżko i zaczęłam płakać, sama nie wiem dlaczego. Chyba z powodu szoku wywołanego, przez spotkanie ojca. I chyba obawiałam się, że może udać mu się mnie zaadoptować…
- Co się stało? – spytała Rachel zmartwiona, siadając obok mnie na łóżku.
- Nic. – burknęłam.
- Więc niby dlaczego płaczesz?
- Nie ważne.
- Amanda…
- Daj mi spokój! – krzyknęłam, na co moja przyjaciółka zdziwiła się. – Przepraszam. – pożałowałam, że podniosłam głos. – Po prostu nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- Dobra, jak chcesz. – zrezygnowała. – Nie będę cię zmuszać. – powiedziała, po czym włożyła słuchawki do uszu i puściła muzykę tak głośno, że mogłam rozpoznać piosenkę. Była to piosenka Christiny Perri – „Jar of hearts”. Usłyszałam pierwsze słowa refrenu:

And who do you think you are?
Running ‘round leaving scars.*

Powróciłam myślami do dzisiejszego wydarzenia. „Chce, żebyśmy znowu byli rodziną? To chyba jakiś żart”. Po tym co mi zrobił myślał, że wystarczy, że nagle się pojawi i od razu rzucę się na szyję ukochanemu tatusiowi? Dobre sobie. Nigdy mu nie wybaczę. NIGDY. Nie obchodzi mnie, że jest moim ojcem. Chociaż… w sumie to już od dawna nim nie jest. Nie zasługuje na to określenie.
W tym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz – Niall łączenie. Przez chwilę wpatrywałam się w ekran, po czym mój kciuk sam nacisnął czerwoną słuchawkę. „Dlaczego?”, pomyślałam. Przecież tak tęskniłam za moim chłopakiem… Ale w tej chwili nie miałam ochoty rozmawiać nawet z nim. Telefon znów zadzwonił, a mój kciuk ponownie wykonał tę samą czynność. Weszłam w pisanie wiadomości i napisałam krótki tekst „Kocham Cię”, po czym kliknęłam „wyślij” i wyłączyłam telefon. Położyłam się na łóżku wpatrując się w sufit. „Chwila…”, pomyślałam. „Niall na pewno zadzwoni do Rachel”, olśniło mnie.
- Rachel. – szturchnęłam moją przyjaciółkę.
- Co? – spytała wyciągając jedną słuchawkę z ucha.
- Gdyby Niall dzwonił do ciebie, powiedz mu, że wszystko u mnie w porządku, tylko telefon mi się zepsuł.
- Ale przecież nie jest w porządku. I założę się, że twój telefon wcale nie jest zepsuty. Czemu mam go okłamywać?
- Bo nie chcę, żeby się martwił.
- Dlatego chcesz go oszukiwać?
- Nie mam wyboru. – westchnęłam.
- Zawsze jest jakiś wybór. Co się dzieje, Amanda? Nie poznaję cię.
- Nie wiesz o co chodzi, więc się nie wtrącaj. – powiedziałam chłodno.
- Masz rację. Nie wiem o co chodzi. – powiedziała, patrząc mi w oczy, po czym wyszła z pokoju.
„Ehh, co ja narobiłam”, pomyślałam. Ostatnim, co było mi teraz potrzebne była kłótnia z przyjaciółką. Prawie nigdy się nie kłóciłyśmy. Jasne, nie był to pierwszy raz, ale każdemu się zdarza. Mimo wszystko prawie zawsze byłyśmy zgodne i wspierałyśmy się nawzajem. Więc dlaczego nie zwierzyłam się Rachel? Dlaczego doprowadziłam do kłótni? „Nawaliłam…”, pomyślałam. „Ale przynajmniej dobrze zrobiłam wyłączając telefon. Jeszcze brakowało, żebym wyżyła na Niall’u swoją złość.”

*Perspektywa Niall’a*

Dzwoniłem do Amandy dwa razy, ale odrzuciła oba połączenia i wyłączyła telefon. Jednak zanim to zrobiła dostałem sms-a o treści „Kocham Cię”. Nie wiedziałem, co się dzieje. Dlaczego nie odbierała i po co wyłączyła telefon? I jeszcze ten sms… Miałem w głowie czarne myśli. Widziałem raz film, w którym dziewczyna napisała swojemu chłopakowi sms-a o tej treści, tuż przed popełnieniem samobójstwa. Być może przesadzałem, ale nie mogłem nic poradzić. Bardzo się martwiłem. Kiedy zorientowałem się, że ma wyłączony telefon zacząłem dzwonić do Rachel, ale ona też nie odbierała, co jeszcze bardziej pogarszało sytuacje. Spróbowałem kolejny raz. Kilka sygnałów…
- Halo? – usłyszałem w końcu głos Rachel.
- Nareszcie! – krzyknąłem. – Dlaczego nie odbierałaś? I co z Amandą? Wszystko w porządku? Dlaczego wyłączyła telefon?
- Przepraszam, nie słyszałam dzwonka. U Amandy wszystko dobrze. – powiedziała jakoś nieprzekonująco.
- Dlaczego ma wyłączony telefon?
- Zepsuł się jej.
- Zepsuł?  – spytałem. – Coś kręcisz. Rachel, o co chodzi?
- Ja nie mogę powiedzieć…
- Dlaczego?
- Amanda mnie prosiła.
- Czyli jednak coś przede mną ukrywacie. – stwierdziłem niezadowolony, po czym usłyszałem westchnięcie.
- Niall, posłuchaj… – zaczęła. – Ja sama nie wiem o co chodzi. Amanda rozmawiała o czymś z Susan, a potem położyła się na łóżko i zaczęła płakać. Tyle wiem.
- Domyślasz się, o co mogło chodzić? – dopytywałem.
- Nie mam pojęcia.
- Hmm… – zastanawiałem się, gdy nagle mnie olśniło. – Rachel… A co jeśli oni chcą przenieść Amandę gdzieś indziej?
- Co masz na myśli?
- No wiesz… Do jakiegoś innego sierocińca.
- Ale po co mieliby to robić? To bez sensu.
- Nie do końca… Może stwierdzili, że z tym miejscem ma wiele nieprzyjemnych wspomnień.
- A co z dobrymi wspomnieniami? – zapytała. – Przecież takie też są. I jest ich więcej.
- Wiesz, wymyślanie rozwiązań nie zawsze ludziom wychodzi. – stwierdziłem. – Możesz dać mi Amandę do telefonu? Może mnie powie, o co chodzi.
- Przykro mi, ale nie mogę. Nie powinnam z tobą w ogóle o tym rozmawiać. Obiecałam jej, że jeśli zadzwonisz to powiem, że wszystko w porządku. Najpierw ignorowałam twoje telefony, ale stwierdziłam, że nie powinnam cię oszukiwać. Tylko proszę, nie bądź zły na Amandę. Ona po prostu nie chciała, żebyś się martwił podczas koncertów.
- Nie jestem na nią zły. – zapewniłem. – Ale… mam do ciebie jedną prośbę.
- Jaką?
- Proszę cię, pilnuj, żeby nic sobie nie zrobiła. Jestem teraz przewrażliwiony. Martwię się o nią i było tak jeszcze zanim powiedziałaś mi prawdę, więc to nie twoja wina. Ale proszę, miej na nią oko, dobrze?
- Dobrze, obiecuję.
- Dziękuję. Przepraszam, ale muszę już kończyć.
- Nie ma sprawy, rozumiem. Pa.
- Pa.
Zakończyłem rozmowę, po czym udałem się do naszego manager’a, Paul’a. Byliśmy teraz zakwaterowani w hotelu, w Los Angeles. Zapukałem do drzwi jego pokoju.
- Tak? – spytał Paul, otwierając.
- Możemy porozmawiać?
- Oczywiście, wejdź. – powiedział, wpuszczając mnie do środka. – O co chodzi?
- O Amandę. Źle z nią i myślałem… czy nie byłoby szansy, żebyśmy trochę szybciej wrócili do Londynu?
- Nie ma takiej opcji. – odpowiedział, po czym usiadł na kanapie i włączył telewizor, co chyba oznaczało, że uznał rozmowę za skończoną.
- Ale przecież piątek mamy wolny. Nie ma żadnych koncertów, ani wywiadów, więc mógłbym sam wrócić…
- Powiedziałem już. Nie ma takiej opcji.
- Ale dlaczego?! – zdenerwowałem się.
- Nie podnoś na mnie głosu. – powiedział chłodno. – Jesteście zespołem, więc macie się trzymać razem.
- Chłopcy na pewno zrozumieją…
- Ale tu nie chodzi o nich. Tu chodzi o paprazzich. Jeśli przyuważą zespół na mieście, bez jednego członka, zaraz zaczną wymyślać przeróżne historie, a to zaszkodzi waszej karierze.
- Kariera nic dla mnie nie znaczy! Liczy się Amanda! – krzyknąłem.
- A co z fanami? Oni też nic dla ciebie nie znaczą?
- Przecież ja nic takiego nie powiedziałem! – coraz bardziej się denerwowałem. – Fani są dla mnie bardzo ważni, ale przecież oni też chcą, żebym był szczęśliwy. Poza tym, jak już mówiłem, nie mamy wtedy żadnych koncertów.
- Ale zawiedziesz tych, którzy liczyli spotkać cię w mieście.
- Marne ma pan te argumenty. – stwierdziłem, na co ona spojrzał na mnie gniewnie.
- Wracamy do Londynu planowo, ty razem z nami. Koniec tematu, a teraz wyjdź. – powiedział stanowczo.
Opuściłem jego pokój trzaskając drzwiami. Jedną ręką oparłem się o ścianę, a drugą uderzyłem w nią pięścią.

*Perspektywa Rachel*

„A co jeśli Niall ma rację?”, martwiłam się. „Co jeśli naprawdę chcą przenieść Amandę gdzie indziej?”. Miałam nadzieję, że tak nie jest, ale co innego mogłoby ją tak załamać? Chociaż w sumie… gdyby ją przenosili to chyba powiedziałaby mi o tym, żebyśmy jak najlepiej spędziły te ostatnie dni razem, prawda? Eh, nie wiedziałam już co myśleć… Ale spełniałam prośbę Niall’a i pilnowałam Amandy, żeby nie zrobiła jakiegoś głupstwa.
_________________________________________________________________________

*I myślisz, że niby kim jesteś?
Biegasz dookoła zostawiając blizny
**Nie lubię Paul'a -,- Dlatego wykreowałam go tutaj w taki sposób.

Przepraszam, że nie było rozdziału przez cały tydzień :C Ten dedykuję Pauli, jako spóźniony prezent urodzinowy :D Są tu 3 perspektywy, mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam to :)
A teraz: AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! WYGRAŁAM?! O.o NIE WIERZĘ! *-* DZIĘKUUUUJĘ WAM BARDZO ♥ Po prawej dodałam zdjęcie dyplomu, strasznie mi się podoba :D
Jeśli nie zauważyłyście to u góry od niedawna można wybrać "Strona główna", albo "O opowiadaniu". To drugie jest dla tych, którzy odwiedzają mojego bloga po raz pierwszy i chcą się dowiedzieć o czym ogólnie jest :) Jeśli macie pomysł na lepszy opis fabuły (mój średnio mi się podoba ;/) to piszcie swoje propozycje, może którąś wykorzystam :)
Syf mi się po prawej zrobił, nie uważacie? Będę musiała to jakoś ogarnąć. U góry pojawiła się sonda :)
Póki co najwięcej było 57 komentarzy. Jak myślicie, uda Wam się dobić do 60? :D
Nie wiem czy kogoś to interesuje ale dodałam opisy bohaterów na 3 blogu :P Tutaj link: http://two-different-worlds-collide.blogspot.com/p/bohaterowie.html Krótkie, bo krótkie ;p Tak miało być.
Całusy,
Olga

P.S. A i jak macie jakieś pomysły na nazwiska angielskie to mi piszcie, bo nie macie pojęcia jak się męczyłam wymyślając nazwisko dla każdej postaci xd