- Czego tu chcesz? – warknęłam.
- A może trochę grzeczniej? – spytała kobieta, stojąca obok mojego ojca.
- Przykro mi, ale grzeczniej nie będzie. A kim ty w ogóle jesteś?! Jego dziewczyną?
- Dla ciebie pani i jestem psychologiem.
- Przyda mu się. – prychnęłam.
- Twój ojciec był już na długiej terapii, ma pozytywne wyniki.
- I co w związku z tym?
- Chce żebyście znowu byli rodziną.
- Czy ja się przesłyszałam?! – wytrzeszczyłam oczy.
- Nie, nie przesłyszałaś się.
- Przepraszam cię. – odezwał się w końcu mój ojciec.
- Wsadź sobie w dupę te przeprosiny! Myślisz, że ci wybaczę po tym co mi zrobiłeś pedofilu?! – krzyknęłam.
- Amanda, uspokój się. – poprosiła Susan.
- Jej zachowanie jest całkowicie naturalne, spodziewałam się takiej reakcji. – powiedziała kobieta, poprawiając okulary, które zsunęły się jej z nosa. – Posłuchaj, wiem, że to nie jest łatwe. – zaczęła, zwracając się do mnie delikatnym głosem. – Ale twój ojciec naprawdę się zmienił, a każdy zasługuje na drugą szansę.
- Ode mnie jej nie dostanie. – powiedziałam, po czym wyszłam, trzaskając drzwiami.
Udałam się do swojego pokoju, rzuciłam na łóżko i zaczęłam płakać, sama nie wiem dlaczego. Chyba z powodu szoku wywołanego, przez spotkanie ojca. I chyba obawiałam się, że może udać mu się mnie zaadoptować…
- Co się stało? – spytała Rachel zmartwiona, siadając obok mnie na łóżku.
- Nic. – burknęłam.
- Więc niby dlaczego płaczesz?
- Nie ważne.
- Amanda…
- Daj mi spokój! – krzyknęłam, na co moja przyjaciółka zdziwiła się. – Przepraszam. – pożałowałam, że podniosłam głos. – Po prostu nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- Dobra, jak chcesz. – zrezygnowała. – Nie będę cię zmuszać. – powiedziała, po czym włożyła słuchawki do uszu i puściła muzykę tak głośno, że mogłam rozpoznać piosenkę. Była to piosenka
Christiny Perri – „Jar of hearts”. Usłyszałam pierwsze słowa refrenu:
And who do you think you are?
Running ‘round leaving scars.*
Powróciłam myślami do dzisiejszego wydarzenia. „Chce, żebyśmy znowu byli rodziną? To chyba jakiś żart”. Po tym co mi zrobił myślał, że wystarczy, że nagle się pojawi i od razu rzucę się na szyję ukochanemu tatusiowi? Dobre sobie. Nigdy mu nie wybaczę. NIGDY. Nie obchodzi mnie, że jest moim ojcem. Chociaż… w sumie to już od dawna nim nie jest. Nie zasługuje na to określenie.
W tym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz – Niall łączenie. Przez chwilę wpatrywałam się w ekran, po czym mój kciuk sam nacisnął czerwoną słuchawkę. „Dlaczego?”, pomyślałam. Przecież tak tęskniłam za moim chłopakiem… Ale w tej chwili nie miałam ochoty rozmawiać nawet z nim. Telefon znów zadzwonił, a mój kciuk ponownie wykonał tę samą czynność. Weszłam w pisanie wiadomości i napisałam krótki tekst „Kocham Cię”, po czym kliknęłam „wyślij” i wyłączyłam telefon. Położyłam się na łóżku wpatrując się w sufit. „Chwila…”, pomyślałam. „Niall na pewno zadzwoni do Rachel”, olśniło mnie.
- Rachel. – szturchnęłam moją przyjaciółkę.
- Co? – spytała wyciągając jedną słuchawkę z ucha.
- Gdyby Niall dzwonił do ciebie, powiedz mu, że wszystko u mnie w porządku, tylko telefon mi się zepsuł.
- Ale przecież nie jest w porządku. I założę się, że twój telefon wcale nie jest zepsuty. Czemu mam go okłamywać?
- Bo nie chcę, żeby się martwił.
- Dlatego chcesz go oszukiwać?
- Nie mam wyboru. – westchnęłam.
- Zawsze jest jakiś wybór. Co się dzieje, Amanda? Nie poznaję cię.
- Nie wiesz o co chodzi, więc się nie wtrącaj. – powiedziałam chłodno.
- Masz rację. Nie wiem o co chodzi. – powiedziała, patrząc mi w oczy, po czym wyszła z pokoju.
„Ehh, co ja narobiłam”, pomyślałam. Ostatnim, co było mi teraz potrzebne była kłótnia z przyjaciółką. Prawie nigdy się nie kłóciłyśmy. Jasne, nie był to pierwszy raz, ale każdemu się zdarza. Mimo wszystko prawie zawsze byłyśmy zgodne i wspierałyśmy się nawzajem. Więc dlaczego nie zwierzyłam się Rachel? Dlaczego doprowadziłam do kłótni? „Nawaliłam…”, pomyślałam. „Ale przynajmniej dobrze zrobiłam wyłączając telefon. Jeszcze brakowało, żebym wyżyła na Niall’u swoją złość.”
*Perspektywa Niall’a*
Dzwoniłem do Amandy dwa razy, ale odrzuciła oba połączenia i wyłączyła telefon. Jednak zanim to zrobiła dostałem sms-a o treści „Kocham Cię”. Nie wiedziałem, co się dzieje. Dlaczego nie odbierała i po co wyłączyła telefon? I jeszcze ten sms… Miałem w głowie czarne myśli. Widziałem raz film, w którym dziewczyna napisała swojemu chłopakowi sms-a o tej treści, tuż przed popełnieniem samobójstwa. Być może przesadzałem, ale nie mogłem nic poradzić. Bardzo się martwiłem. Kiedy zorientowałem się, że ma wyłączony telefon zacząłem dzwonić do Rachel, ale ona też nie odbierała, co jeszcze bardziej pogarszało sytuacje. Spróbowałem kolejny raz. Kilka sygnałów…
- Halo? – usłyszałem w końcu głos Rachel.
- Nareszcie! – krzyknąłem. – Dlaczego nie odbierałaś? I co z Amandą? Wszystko w porządku? Dlaczego wyłączyła telefon?
- Przepraszam, nie słyszałam dzwonka. U Amandy wszystko dobrze. – powiedziała jakoś nieprzekonująco.
- Dlaczego ma wyłączony telefon?
- Zepsuł się jej.
- Zepsuł? – spytałem. – Coś kręcisz. Rachel, o co chodzi?
- Ja nie mogę powiedzieć…
- Dlaczego?
- Amanda mnie prosiła.
- Czyli jednak coś przede mną ukrywacie. – stwierdziłem niezadowolony, po czym usłyszałem westchnięcie.
- Niall, posłuchaj… – zaczęła. – Ja sama nie wiem o co chodzi. Amanda rozmawiała o czymś z Susan, a potem położyła się na łóżko i zaczęła płakać. Tyle wiem.
- Domyślasz się, o co mogło chodzić? – dopytywałem.
- Nie mam pojęcia.
- Hmm… – zastanawiałem się, gdy nagle mnie olśniło. – Rachel… A co jeśli oni chcą przenieść Amandę gdzieś indziej?
- Co masz na myśli?
- No wiesz… Do jakiegoś innego sierocińca.
- Ale po co mieliby to robić? To bez sensu.
- Nie do końca… Może stwierdzili, że z tym miejscem ma wiele nieprzyjemnych wspomnień.
- A co z dobrymi wspomnieniami? – zapytała. – Przecież takie też są. I jest ich więcej.
- Wiesz, wymyślanie rozwiązań nie zawsze ludziom wychodzi. – stwierdziłem. – Możesz dać mi Amandę do telefonu? Może mnie powie, o co chodzi.
- Przykro mi, ale nie mogę. Nie powinnam z tobą w ogóle o tym rozmawiać. Obiecałam jej, że jeśli zadzwonisz to powiem, że wszystko w porządku. Najpierw ignorowałam twoje telefony, ale stwierdziłam, że nie powinnam cię oszukiwać. Tylko proszę, nie bądź zły na Amandę. Ona po prostu nie chciała, żebyś się martwił podczas koncertów.
- Nie jestem na nią zły. – zapewniłem. – Ale… mam do ciebie jedną prośbę.
- Jaką?
- Proszę cię, pilnuj, żeby nic sobie nie zrobiła. Jestem teraz przewrażliwiony. Martwię się o nią i było tak jeszcze zanim powiedziałaś mi prawdę, więc to nie twoja wina. Ale proszę, miej na nią oko, dobrze?
- Dobrze, obiecuję.
- Dziękuję. Przepraszam, ale muszę już kończyć.
- Nie ma sprawy, rozumiem. Pa.
- Pa.
Zakończyłem rozmowę, po czym udałem się do naszego manager’a, Paul’a. Byliśmy teraz zakwaterowani w hotelu, w Los Angeles. Zapukałem do drzwi jego pokoju.
- Tak? – spytał Paul, otwierając.
- Możemy porozmawiać?
- Oczywiście, wejdź. – powiedział, wpuszczając mnie do środka. – O co chodzi?
- O Amandę. Źle z nią i myślałem… czy nie byłoby szansy, żebyśmy trochę szybciej wrócili do Londynu?
- Nie ma takiej opcji. – odpowiedział, po czym usiadł na kanapie i włączył telewizor, co chyba oznaczało, że uznał rozmowę za skończoną.
- Ale przecież piątek mamy wolny. Nie ma żadnych koncertów, ani wywiadów, więc mógłbym sam wrócić…
- Powiedziałem już. Nie ma takiej opcji.
- Ale dlaczego?! – zdenerwowałem się.
- Nie podnoś na mnie głosu. – powiedział chłodno. – Jesteście zespołem, więc macie się trzymać razem.
- Chłopcy na pewno zrozumieją…
- Ale tu nie chodzi o nich. Tu chodzi o paprazzich. Jeśli przyuważą zespół na mieście, bez jednego członka, zaraz zaczną wymyślać przeróżne historie, a to zaszkodzi waszej karierze.
- Kariera nic dla mnie nie znaczy! Liczy się Amanda! – krzyknąłem.
- A co z fanami? Oni też nic dla ciebie nie znaczą?
- Przecież ja nic takiego nie powiedziałem! – coraz bardziej się denerwowałem. – Fani są dla mnie bardzo ważni, ale przecież oni też chcą, żebym był szczęśliwy. Poza tym, jak już mówiłem, nie mamy wtedy żadnych koncertów.
- Ale zawiedziesz tych, którzy liczyli spotkać cię w mieście.
- Marne ma pan te argumenty. – stwierdziłem, na co ona spojrzał na mnie gniewnie.
- Wracamy do Londynu planowo, ty razem z nami. Koniec tematu, a teraz wyjdź. – powiedział stanowczo.
Opuściłem jego pokój trzaskając drzwiami. Jedną ręką oparłem się o ścianę, a drugą uderzyłem w nią pięścią.
*Perspektywa Rachel*
„A co jeśli Niall ma rację?”, martwiłam się. „Co jeśli naprawdę chcą przenieść Amandę gdzie indziej?”. Miałam nadzieję, że tak nie jest, ale co innego mogłoby ją tak załamać? Chociaż w sumie… gdyby ją przenosili to chyba powiedziałaby mi o tym, żebyśmy jak najlepiej spędziły te ostatnie dni razem, prawda? Eh, nie wiedziałam już co myśleć… Ale spełniałam prośbę Niall’a i pilnowałam Amandy, żeby nie zrobiła jakiegoś głupstwa.
_________________________________________________________________________
*I myślisz, że niby kim jesteś?
Biegasz dookoła zostawiając blizny
**Nie lubię Paul'a -,- Dlatego wykreowałam go tutaj w taki sposób.
Przepraszam, że nie było rozdziału przez cały tydzień :C Ten dedykuję Pauli, jako spóźniony prezent urodzinowy :D Są tu 3 perspektywy, mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam to :)
A teraz: AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! WYGRAŁAM?! O.o NIE WIERZĘ! *-* DZIĘKUUUUJĘ WAM BARDZO ♥ Po prawej dodałam zdjęcie dyplomu, strasznie mi się podoba :D
Jeśli nie zauważyłyście to u góry od niedawna można wybrać "Strona główna", albo "O opowiadaniu". To drugie jest dla tych, którzy odwiedzają mojego bloga po raz pierwszy i chcą się dowiedzieć o czym ogólnie jest :) Jeśli macie pomysł na lepszy opis fabuły (mój średnio mi się podoba ;/) to piszcie swoje propozycje, może którąś wykorzystam :)
Syf mi się po prawej zrobił, nie uważacie? Będę musiała to jakoś ogarnąć. U góry pojawiła się sonda :)
Póki co najwięcej było 57 komentarzy. Jak myślicie, uda Wam się dobić do 60? :D
Całusy,
Olga
P.S. A i jak macie jakieś pomysły na nazwiska angielskie to mi piszcie, bo nie macie pojęcia jak się męczyłam wymyślając nazwisko dla każdej postaci xd