czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział czterdziesty siódmy

Proszę, przeczytaj tekst pod rozdziałem :)

- Co takiego?! – krzyknęłam.
- Wyjeżdżamy do USA. – powtórzył mój ojciec.
- To żart, tak?
- Żaden żart, mówię całkiem poważnie.
- Ale jak to?! Dlaczego?!
- Myślałem, że jesteś rozsądna, ale najwidoczniej przy tym chłopaku głupiejesz. Wiem, że mimo mojego zakazu zapewne i tak byś się z nim spotykała, dlatego postanowiłem, że wyjedziemy.
- Ale ja nie chcę nigdzie jechać! – krzyknęłam.
- Amanda, uspokój się. – poprosił.
- Jak mam się uspokoić, kiedy mówisz mi, że wyprowadzamy się na inny kontynent?! Co z moim życiem tutaj?! Co z Rachel, Niall’em i resztą chłopaków?!
- Ci chłopcy tylko mącili ci w głowie. A Rachel będzie mogła przyjeżdżać do nas w odwiedziny.
- Ale ja nie chcę nigdzie jechać! – powtórzyłam.
- Już wszystko jest postanowione. Bilety mamy zamówione, tymczasowy hotel też zarezerwowany. Wyjeżdżamy za dwa dni, więc lepiej już zacznij się pakować.
Wzbierał we mnie coraz większy gniew. Patrzyłam na mojego ojca i czułam jak w moich oczach wzbierają łzy.
- Nienawidzę cię! – krzyknęłam, po czym pobiegłam na górę do swojego pokoju.
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Nie umiałam sobie tego wyobrazić. Już za dwa dni miałam wyjechać i zostawić wszystko, co tu miałam? Nie, to było niemożliwe, nie chciałam tego… Ale co mogłam zrobić? Teraz mój tata był moim prawnym opiekunem i jeśli zarządził przeprowadzkę nie mogłam nic zrobić… „Ale chyba trochę przesadziłam z tym, że go nienawidzę”, stwierdziłam w myślach. Nie powinien tak zareagować, ale w sumie wielu ojców wkurzyłoby się, słysząc, że ich niepełnoletnia córka jest w ciąży.
Po chwili naszła mnie najgorsza myśl. „Jak ja mam to oznajmić przyjaciołom?”. Zwłaszcza Rachel i Niall’owi… I co będzie z naszym związkiem? Najprawdopodobniej Niall zapewni, że nadal możemy być razem, ale przecież będzie dzieliła nas taka wielka odległość… „Będę mu tylko sprawiać problemy”, pomyślałam.
Wytarłam oczy, wysiąkałam nos i ogarnęłam się trochę. Postanowiłam, że muszę z nimi porozmawiać, jak najszybciej, żebyśmy spędzili razem te ostatnie chwile. Zabrałam klucze i telefon, po czym po cichu wyszłam z pokoju i na palcach zeszłam po schodach. Zerknęłam do salonu – był pusty. Usłyszałam jakieś dźwięki dochodzące z kuchni, zapewne to tam był mój tata. Minęłam pomieszczenie najciszej i najszybciej jak umiałam, po czym znalazłam się w przedpokoju. Wsunęłam trampki na nogi, zawiązałam je i po cichu wykradłam się z domu. Kiedy byłam już na ulicy zaczęłam biec w kierunku centrum miasta, starając się oddalić na tyle daleko, by ojciec nie zdołał mnie zatrzymać, gdyby spostrzegł moją nieobecność.
Kiedy byłam już wystarczająco daleko od domu, wybrałam numer Niall’a.
- Cześć, Niall. – powiedziałam, zanim zdążył się odezwać.
- Hej, skarbie.
- Możemy się spotkać?
- A co na to twój ojciec?
- Nie wie, że wyszłam.
- Nie sądzisz, że może mnie jeszcze bardziej znienawidzić, kiedy dowie się, że spotykamy się potajemnie?
- Niall, posłuchaj, to bardzo ważne. Musimy się spotkać. – położyłam szczególny nacisk na pierwsze słowo. – To jak?
- Zgoda. Tylko gdzie?
- Będę czekać pod Milkshake City, dobrze?
- Dobrze.
- Pa.
- Pa, kocham cię.
- Ja ciebie też. – odpowiedziałam cicho, po czym rozłączyłam się. Zaczęłam iść w stronę Milkshake City.
Postanowiłam, że najpierw porozmawiam z Niall’em, gdyż ta rozmowa chyba będzie trudniejsza… Dzięki temu powinno mi być potem łatwiej z Rachel. Powinno…
Po jakichś piętnastu minutach dotarłam pod Milkshake City. Zobaczyłam auto chłopców, stojące po drugiej stronie ulicy, więc podeszłam do niego. Otworzyłam drzwi i usiadłam na siedzeniu pasażera.
- Tęskniłem za tobą. – powiedział Niall, przyciągając mnie do siebie i całując.
Odwzajemniłam pocałunek, jednak załamywała mnie myśl, że to jeden z naszych ostatnich. Nie udało mi się powstrzymać łez, które zaczęły spływać po moich policzkach.
- Co się stało? – spytał Niall zmartwiony, odsuwając się lekko ode mnie, tak, żeby mógł na mnie spojrzeć.
- Mam dwie wiadomości. – oznajmiłam, starając się opanować łzy. – Pierwsza: nie zostaniesz ojcem. Zrobiłam testy, jednak nie jestem w ciąży.
- A ta druga?
Wzięłam głęboki oddech.
- Niall… – zaczęłam niepewnie.
- Tak?
- Pamiętasz jak obiecałeś mi, że nigdy mnie nie opuścisz?*
- Oczywiście. – zapewnił. – I mam zamiar dotrzymać słowa.
- A co jeśli to ja będę musiała cię opuścić?
- Nie pozwolę ci odejść.
- Niestety nie masz na to wpływu. – spuściłam głowę.
- Amanda, co ty mówisz? Dlaczego wypytujesz o takie rzeczy? – zmartwił się.
- Niall, ja… Wyjeżdżam z ojcem do USA. Na stałe.
- Co takiego?! – zdziwił się.
Rozpłakałam się i wtuliłam w niego.
- Amanda, błagam cię, powiedz, że to nieprawda.
- Niestety to prawda. – powiedziałam, odsuwając się od niego. – Wylatujemy za dwa dni. – spuściłam głowę.
- A czy ty nie mogłabyś zostać? Zamieszkałabyś z nami i…
- Niall, właśnie o to chodzi, żeby nas rozdzielić. Mój ojciec twierdzi, że ty i chłopcy macie na mnie zły wpływ.
- Przecież to nieprawda! – oburzył się.
- Wiem o tym. – położyłam mu dłoń na policzku. – Ale on nie chce słuchać… Niall. – powiedziałam, patrząc mu w oczy i zabierając rękę. – Jest jeszcze kwestia nas, naszego związku.
- Nie martw się, jakoś damy radę. Będę cię odwiedzał. No i razem z chłopcami będziemy mieć dużo koncertów w USA, więc…
- Niall, nie. – powiedziałam stanowczo.
- Co, nie?
- To nie ma sensu… Będę dla ciebie tylko problemem, o którym nie będziesz umiał zapomnieć. Musimy to skończyć.
- O czym ty mówisz? – zmartwił się.
- O tym, że musimy skończyć. Skończyć z nami. Nasz związek nie ma szans przetrwać przy tak dalekiej rozłące. Zostańmy przyjaciółmi, dobrze? – wykrztusiłam. Nie miał pojęcia, jak trudno było mi mówić o nas w ten sposób. Zawsze wierzyłam, że poradzimy sobie, bez względu na problemy. Ale co jeśli teraz to ja byłam problemem?
Niall patrzył na mnie z niedowierzającym wzrokiem. Wiedziałam, że skrzywdziłam go tymi słowami. Skrzywdziłam go równie mocno jak siebie.
W końcu chłopak spuścił głowę.
- Masz rację. – powiedział. – Ale powinniśmy całkiem urwać kontakt.
- Co takiego? – zdziwiłam się.
- Jeśli zostaniemy przyjaciółmi, – powiedział, podnosząc na mnie wzrok. – ciągle będziemy sobie przypominać, o tym, co mieliśmy. Dlatego najlepiej będzie, jeśli zapomnimy. Zapomnimy o nas. Że kiedykolwiek byliśmy.
Tym razem to ja patrzyłam na niego niedowierzając. „Nie do tego miało dojść…”.
- Lepiej już cię odwiozę. – odezwał się beznamiętnie Niall, odpalając silnik.
Jechaliśmy w ciszy. Nie byłam nawet w stanie się odezwać, więc po prostu patrzyłam przez okno, na budynki, które mijaliśmy. Po niecałych dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Odpięłam pas, otworzyłam drzwi i zaczęłam wysiadać.
- Żegnaj. – powiedział cicho Niall.
Nie raczyłam go żadną odpowiedzią, po prostu zamknęłam drzwi. Podczas gdy ja szłam w kierunku domu, mój, już były, chłopak wykręcił samochodem i odjechał. Właśnie widziałam się z nim po raz ostatni.
- Gdzieś ty była?! – krzyknął mój ojciec, kiedy przekroczyłam próg domu.
- Z Niall’em. – mruknęłam.
- Chyba zakazałem się wam spotykać?!
- Nie masz się już o co martwić. – odparłam. – Już nigdy więcej się z nim nie spotkam, on też nie będzie próbował. Postanowiliśmy zapomnieć, że kiedykolwiek coś nas łączyło. Zadowolony? – powiedziałam oschle, po czym jak najprędzej udałam się do swojego pokoju, gdyż już dłużej nie umiałam powstrzymywać łez.
_________________________________________________________________________

*Końcówka 37 rozdziału.

Rozdział wesoły nie jest, no ale jestem zadowolona :) Epilog mam już prawie gotowy, ale pojawi się dopiero za tydzień, bo w sobotę wyjeżdżam i wracam w środę. Mam nadzieję, że do tego czasu pojawi się tu równie duża liczba komentarzy, co dwa rozdziały temu :) (ponad 170)
Całusy,
Olga

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział czterdziesty szósty

Dziękuuuję za ponad 170 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! ♥
Jesteście cudne, wiecie o tym? :3

Kiedy obudziłam się rano, samotnie w łóżku,  z moim żołądkiem ponownie było coś nie w porządku. Mój umysł momentalnie się ożywił. Natychmiast wstałam i rzuciłam się pędem do łazienki. Ponownie zwymiotowałam. Wczoraj nie zastanawiałam się, co jest powodem mojego złego samopoczucia, ale powtórzenie się tego nie wróżyło nic dobrego. Zaczęłam się obawiać, że może być to skutek, tego, co wydarzyło się miesiąc temu, we Włoszech. Skutek mojej pierwszej nocy z Niall’em. Natychmiast odpędziłam od siebie tę myśl, która szczerze mówiąc, przerażała mnie. Przecież to nie był jeszcze czas, by myśleć o dzieciach.
Wstałam i zabrałam się za mycie zębów. Kiedy kończyłam tę czynność, usłyszałam kroki na schodach, a następnie otwieranie drzwi. Chyba ktoś, Niall albo mój tata, sprawdzał mój pokój.
- Amanda? – usłyszałam głos mojego chłopaka, który zapewne zastanawiał się, gdzie się podziałam.
- Tutaj jestem! – krzyknęłam.
Po chwili pojawił się w drzwiach łazienki i natychmiast uśmiechnął na mój widok.
- Już nie śpisz? – spytał, podchodząc i obejmując mnie.
- Jak widzisz. – wzruszyłam ramionami. – A ty od dawna jesteś na nogach?
- Jakąś godzinę. Nie chciałem cię budzić. – powiedział, cmokając mnie w czoło. – Chodź, zrobiłem śniadanie.
- Poczekaj, tylko się przebiorę, dobrze?
- Dobrze. – odparł, po czym zszedł na dół.
Wzięłam z pokoju jakieś wygodne rzeczy do przebrania i założyłam je na siebie. Przeczesałam trochę włosy, po czym zeszłam na dół.
- Hej. – przywitałam tatę uśmiechem.
- Hej. Jak się spało? – spytał, odwzajemniając uśmiech.
- Dobrze. – odparłam.
Jak się okazało, Niall postanowił się wykazać i przygotował śniadanie dla nas wszystkich. Szczególnie oryginalny nie był, gdyż była to zwykła jajecznica, ale musiałam przyznać, że była pyszna. Pozmywaliśmy po śniadaniu, po czym ja i Niall udaliśmy się na górę do mojego pokoju. Siedzieliśmy chwilę i rozmawialiśmy, po czym znowu źle się poczułam. Czym prędzej pobiegłam do łazienki, w której po chwili pojawił się również Niall.
- Znowu? – spytał, wytrzeszczając oczy. Zapewne pomyślał, o tym, o czym ja wcześniej…
- Niall… – zaczęłam, jednak przerwało mi ojciec, który wołał mnie, żebym zeszła na dół.
- Ja pójdę. – odezwał się Niall, po czym zniknął za drzwiami.

*Perspektywa Niall’a*

Schodziłem na dół, martwiąc się tym, co się stało. Czy to oznaczało to, co mi się wydaje? Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że nie…
- Niall? – usłyszałem znajomy głos.
W przedpokoju stała Rachel, zdziwiona moim widokiem.
- Co ty tu robisz? – spytała.
- Zostałem tu na noc. A ty?
- Przyszłam do Amandy.
- A właśnie, gdzie ona jest?  – spytał ojciec mojej dziewczyny.
- W łazience. – odparłem, starając się nie pokazać zmartwienia.
- Rachel, masz ochotę czegoś się napić?
- Herbaty mrożonej.
- A ty? – zwrócił się do mnie ojciec Amandy.
- Nie, dziękuję.
- Dobrze, to wy poczekajcie tu na Amandę, a ja pójdę przygotować herbatę dla Rachel. – rzucił, wychodząc.
- Co ona tak długo robi w tej łazience? – spytała Rachel, siadając na kanapie.
- Wymiotuje. – powiedziałem cicho.
- Co? Jak to? – zmartwiła się.
- Nagle źle się poczuła. Wczoraj było to samo… – przyznałem.
- Co?! – wytrzeszczyła oczy. – Niall, czy wy już… No wiesz, spaliście ze sobą?
Kiwnąłem głową twierdząco.
- Czy to znaczy, że Amanda jest w ciąży?! – krzyknęła.
Zanim zdążyłem ją uciszyć, usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Natychmiast oboje się odwróciliśmy. W progu salonu stał ojciec Amandy, patrząc na nas, z wytrzeszczonymi oczami. Nagle jego szok, przerodził się w gniew. Widziałem wściekłość malującą się na jego twarzy.
- Co takiego?! – wydarł się. – Coś ty zrobił bydlaku?!
W tym momencie zobaczyłem, jak Amanda zbiega po schodach.
- Co się tu dzieje?! – wykrzyczała zdziwiona.
- On cię zgwałcił, tak?! – wyparował wprost jej ojciec.
„Co takiego?!”.
- Co?! – krzyknęła. – Co ty wygadujesz?! I to ty śmiesz go o coś takiego oskarżać, po tym, co sam mi zrobiłeś?!
- Mieliśmy do tego nie wracać…
- Niall nigdy, by mnie nie skrzywdził, a co dopiero mowa o gwałcie! – broniła mnie, stając przy moim boku.
- Więc jakim cudem jesteś w ciąży?!
Na te słowa wytrzeszczyła szeroko oczy.
- Skoro cię nie zgwałcił to znaczy, że sama dałaś się zaciągnąć do łóżka?
- To moja sprawa! – krzyknęła. – Poza tym, nawet jeśli to zrobiliśmy to dlatego, bo się kochamy!
- Pewnie wmówił ci, że masz mu w ten sposób udowodnić, że naprawdę go kochasz. – prychnął.
- Co takiego?! – oburzyłem się.
- A teraz pewnie będziesz musiała sama wychowywać dziecko!
- Mam już tego dość! – krzyknąłem. – Niech pan przestanie mnie oskarżać, o coś czego nie zrobiłem!
- Oo. Więc wcale nie spałeś z moją córką? – syknął.
Nie odpowiedziałem. Temu nie mogłem zaprzeczyć…
- Tak myślałem. – odparł mrużąc oczy. – Wynoś się stąd! – warknął.
- Ale tato…! – próbowała protestować Amanda, lecz ojciec jej przerwał.
- Nie wtrącaj się Amanda! Już wystarczająco nabroiłaś!
Podszedł, złapał mnie za ramię i zaczął wyprowadzać z mieszkania.
- Sam mogę iść. – warknąłem, wyrywając rękę.
Szybko wsunąłem buty.
- Rachel odniesie ci twoje rzeczy. A teraz wynoś się stąd i nigdy nie wracaj! I nawet nie waż się zbliżać do Amandy! – powiedział mężczyzna, wypychając mnie za drzwi.
Stanąłem przed domem i powiodłem swój wzrok w górę, do okna pokoju Amandy. Stała tam cała we łzach, patrząc na mnie smutno przez szybę.
„Kocham cię”, powiedziałem bezgłośnie, na co ona wzięła do ręki naszyjnik ode mnie i pocałowała go. Po chwili ujrzałem jej ojca. Odciągnął ją od okna i zasłonił je roletą. Spuściłem głowę i wściekły udałem się w kierunku domu.

***

Wszedłem do mieszkania, trzaskając drzwiami.
- Stary, co się stało? – usłyszałem głos Zayn’a.
- Nic takiego. – mruknąłem, chcąc udać się na górę, jednak Louis stanął mi na drodze.
- Przecież widzimy, że coś jest nie tak. – powiedział.
- Nie chcę o tym rozmawiać. – odparłem.
- Stary, kiedy coś się wali, to właśnie rozmowa jest najbardziej potrzebna. A z kim miałbyś pogadać, jeśli nie z nami?
- Ehh, no dobra. – westchnąłem, po czym udałem się do salonu, gdzie znajdowała się reszta chłopców.
- Więc o co chodzi? – spytał Liam.
- Ojciec Amandy wyrzucił mnie z ich domu. – wyznałem.
- Jak to? – zdziwił się Harry.
- Chodzi, o to, że… Amanda chyba jest w ciąży.
- Co?! – wykrzyknęli wszyscy jednocześnie. Nie pomagali mi w ten sposób.
- Zrobiliśmy to, kiedy byliśmy we Włoszech i… nie zabezpieczyliśmy się. A teraz Amanda często wymiotuje…
- Ale to, że jest w ciąży jest jeszcze niepewne, tak? – spytał Liam.
Kiwnąłem głową twierdząco.
- W takim razie niech zrobi testy. Jeśli wyjdą pozytywnie, wtedy zaczniecie się martwić.
- Masz rację. Tylko, że… Jest jeszcze jeden problem.
- Jaki?
- Jej ojciec zakazał nam się widywać.
- W takim razie rzeczywiście macie problem. – stwierdził Harry.
- Dzięki za pocieszające słowa. – mruknąłem. – Idę do swojego pokoju. – oznajmiłem ponuro, wstając.
Od razu po wejściu do pokoju rzuciłem się na łóżko. Ledwo co odetchnąłem, gdy usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę. – odezwałem się.
- Mogę wejść, stary? – odezwał się Zayn, wsuwając głowę między drzwi, a ich framugę.
- Jasne, właź. – powiedziałem, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Posłuchaj, chciałem cię spytać… A co, jeśli Amanda naprawdę jest w ciąży?
- Wtedy będziemy musieli sobie inaczej poukładać życie. – odparłem, wzruszając ramionami.
- Więc nie masz zamiaru jej porzucić? – chciał się upewnić.
- Oczywiście, że nie! Co prawda… Przeraża mnie myśl o zostaniu ojcem już teraz… Ale nigdy nie zostawiłbym Amandy samej. A już na pewno nie z dzieckiem.
- Wiem, o tym. Ale po prostu obwiałem się, że może przez ten szok mógłbyś chcieć ją zostawić…
- Nie. – odparłem stanowczo.

*Perspektywa Amandy*
*Następnego dnia*

Dziś rano zrobiłam testy. Na szczęście okazało się, że nie jestem w ciąży. Najprawdopodobniej zaszkodziło mi coś, co zjadłam. Zeszłam na dół, z zamiarem podzielenia się z ojcem wiadomością.
- Tato. – odezwałam się. – Zrobiłam testy. Nie jestem w ciąży.
- Bogu dzięki. – odetchnął. – Teraz wszystkie problemy mamy z głowy i będzie nawet jeszcze łatwiej.
- O czym ty mówisz? – nie wiedziałam, o co mu chodzi.
- Wyjeżdżamy do USA. – oznajmił.
 __________________________________________________________________________

*Nigdy nie planowałam ciąży Amandy na serio :P

Co powiecie na małego twitcam'a po zakończeniu tego opowiadania? :) Oczywiście to jeszcze nie teraz, ale chcę wiedzieć, czy byłyby chętne ;)

Dedykuję ten rozdział wszystkim dziewczynom, które poznałam/spotkałam po raz drugi na sobotnim zlocie w Katowicach, a które czytają mojego bloga :) Tzn dla: mojego idioty Kingi (styl ninja ! ♥), mojej kochanej Kaji (widzimy się w piątek ♥), mojej zboczonej Karolajny (klękanie przede mną, prosząc o sceny erotyczne zawsze spoko haha ♥), mojej cudownej Moniki (która tak samo jak ja jarała się naszym wspólnym foto haha :D ♥), mojej zacnej Klaudii (Twoje kółeczko :c hahaha xd) i Jessici, której niestety nie mogło z nami być :C We miss you ♥ No i oczywiście jeszcze dla Sabiny, Tusi i Sonii, które są z mojej szkoły i też były na zlocie :D Love you all girls ♥

A tu takie zdjęcie grupowe :) Sporo nas, a i tak nie ma tu wszystkich :P


Ja to ta, co wyszła jak udup, stojąca 2 od lewej :P
Całusy,
Olga

P.S. Powodzenia trzecioklasistkom :)

EDIT: Mam prośbę do @GumisiaBunia. Zapodziała mi się Twoja nowa nazwa na twitterze :s Może mi ją podać w komentarzu? Z góry dziękuję i przepraszam xx

czwartek, 19 kwietnia 2012

Rozdział czterdziesty piąty

PRZECZYTAJ POGRUBIONY TEKST POD ROZDZIAŁEM

Chwyciłam za uchwyt walizki i udałam się w kierunku wyjścia. Po raz ostatni kroczyłam tym korytarzem, jako mieszkanka sierocińca. Od dziś moje życie miało się zmienić – miałam mieć normalny dom i kochającego ojca. Czy aby na pewno tak będzie? Wydaje mi się, że tak.
Przy moim boku szła Rachel, która od rana nie odezwała się ani słowem, co było dziwne, gdyż zazwyczaj buzia jej się nie zamykała.
- Wszystko w porządku? – spytałam przyjaciółkę.
W odpowiedzi kiwnęła głową twierdząco. Widziałam, że coś jest nie tak, ale zapewne było jej po prostu smutno, że nie będziemy już mieszkać razem.
Opuściłyśmy budynek i udałyśmy się do samochodu zaparkowanego przy brzegu chodnika. Stał przy nim mój ojciec i rozmawiał z Susan.
- O, już są. – powiedziała opiekunka na nasz widok.
- Masz wszystko? – spytał mój tata.
- Tak. – odparłam.
- Nawet, jeśli czegoś zapomniałaś to nie martw się, nie zginie. – uśmiechnęła się Susan, po czym przytuliła mnie. – Trzymaj się Amanda. Będzie nam ciebie brakować.
- Mnie też będzie was wszystkich brakować. – powiedziałam, odwzajemniając uścisk.
Kiedy mnie puściła podeszłam do Rachel i objęłam ją. Z początku stała, nie reagując. Jednak po chwili zarzuciła mi ręce na ramiona i zaczęła płakać.
- Będę za tobą tęsknić! – krzyknęła.
- Spokojnie. – zaśmiałam się. – Przeprowadzam się do innej części miasta, a nie do innego kraju.
- Prawie na to samo wychodzi. – łkała.
- Nie płacz już, Rachel. – poprosiłam.
- Obiecujesz, że o mnie nie zapomnisz? – spytała smutno, odsuwając się, by móc na mnie spojrzeć.
- Oczywiście, że cię nie zapomnę! – zaśmiałam się ponownie. – Przecież nadal będziemy się widywać. Będę cię odwiedzać, albo ty mnie. A po wakacjach znowu idziemy razem do szkoły. Nic się nie zmieni, oprócz tego, że nie będziemy już razem mieszkać. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. – zażartowałam.
Przytuliłyśmy się po raz ostatni, po czym wsiadłam do samochodu razem z ojcem. Droga nie zajęła dużo czasu. Kiedy dojechaliśmy moim oczom ukazał się duży, biały dom, z ogrodem i garażem.
- Podoba ci się? – spytał mój ojciec.
- Tak. – przytaknęłam, uśmiechając się.
Zaparkowaliśmy przed garażem. Wyjęłam moją torbę z bagażnika, jednak tata uparł się, że sam ją zaniesie. Weszliśmy do domu po niewielkich schodkach. Ściągnęłam buty i stanęłam, nie wiedząc co powinnam ze sobą zrobić.
- Idź na górę, zobaczyć swój pokój. – polecił mi ojciec. – Drugie drzwi na prawo.
Weszłam po schodach i skierowałam się do pokoju, o którym wspominał tata. Nie był jakoś szczególnie ozdobiony, jednak podobał mi się. Zresztą sama myśl o moim własnym pokoju, w moim własnym domu, była już dość emocjonująca.
Do pokoju wszedł także mój tata.
- Nadal lubisz niebieski? – spytał, nawiązując do koloru ścian.
Kiwnęłam głową twierdząco. Teraz nawet jeszcze bardziej lubiłam niebieski. W końcu był to kolor tęczówek najpiękniejszych oczu, jakie w życiu widziałam – oczu Niall’a.
- Wiem, że jeszcze zbyt wiele tu nie ma, – kontynuował tata. – ale chciałem, żebyś urządziła sobie pokój po swojemu. Dlatego gdybyś miała jakieś pomysły, jak można go urozmaicić to daj mi znać, dobrze?
Kiwnęłam głową twierdząco.
Zwiedziłam resztę domu, który był całkiem obszerny, po czym zabrałam się za rozpakowywanie. Wyjęłam ubrania, które znajdywały się na wierzchu, a potem zaczęłam wyciągać te delikatniejsze rzeczy, które upchnęłam między ubraniami, obawiając się, żeby coś stanie się im w trakcie drogi. Jedną z tych rzeczy było zdjęcie moje i  Niall’a. Kiedyś stłukłam jego ramę, kiedy myślałam, że Niall mnie zdradził. Jednak gdy wszystko wróciło do normy kupiłam nową, jeszcze ładniejszą i na nowo oprawiłam zdjęcie. Teraz trzymałam je w dłoniach i uśmiechałam się do niego, ciesząc się ze szczęścia jakie mam. Postawiłam fotografię na szafce nocnej, żeby jak zwykle móc na nią patrzeć przed snem.

***

Cały dzień spędziłam z ojcem, który specjalnie dla mnie wziął sobie kilka dni wolnego od pracy. Oglądaliśmy razem telewizję, rozmawialiśmy, gotowaliśmy obiad. Było bardzo przyjemnie. Jednak teraz, gdy nadszedł wieczór nie byłam już w takim dobrym nastroju… Nie była to wina mojego taty, bo od czasu, kiedy wrócił, naprawdę stara się o mnie dbać i robi wszystko, żeby odkupić błędy przeszłości. Jednak właśnie – przeszłość… Ona zawsze powraca. Tym razem w postaci mojej traumy. Ufałam mojemu ojcu, lecz ten strach, że w nocy coś może się wydarzyć… Nie umiałam się go pozbyć. Miałam nadzieję, że czuję się tak, ponieważ to pierwsza noc w nowym domu, w którym mieszkam z ojcem i później będzie już dobrze. Jednak teraz nie umiałam się uspokoić.
Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Niall’a. Odebrał po trzech sygnałach:
- Witam piękną damę. – odezwał się.
- Hej, kochanie. – odpowiedziałam mu. – Posłuchaj mam do ciebie prośbę…
- Dla ciebie wszystko. – odparł wesołym głosem.
- Wpadłbyś do mnie na noc?
- Ale, że tak już? – zdziwił się. – Dopiero co się wprowadziłaś. No i nie sądzę, żeby twój ojciec to popierał…
- Pogadam z nim i go przekonam. To jak?
- No nie wiem…
- Niall, proszę cię. – powiedziałam błagalnie.
- Amanda, co się dzieje? – spytał zmartwiony.
- Nic. Tylko, po prostu… – urwałam. – Trochę się boję tej pierwszej nocy. Dlatego liczyłam, że przyjdziesz. Przy tobie będę czuć się bezpiecznie.
- Przecież wiesz, że nie masz się czego bać. No ale dobrze, przyjdę.
- Naprawdę? – ucieszyłam się.
- Tak. Będę za jakieś dwadzieścia minut, a ty przekonaj przez ten czas swojego tatę.
- Nie musisz się o to martwić. Kocham cię, pa.
- Ja ciebie też, pa.
Rozłączyłam się i udałam na dół, do salonu, gdzie mój ojciec oglądał telewizję.
- Tato… – odezwałam się słodkim głosikiem.
- Tak? – oderwał wzrok od telewizora i spojrzał na mnie.
- Czy Niall mógłby przyjść na noc?
- Ale kiedy?
- Dzisiaj.
- Dzisiaj? – zdziwił się. – No nie wiem. Dopiero, co się wprowadziłaś, a poza tym nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. – powiedział stanowczo.
- Ale tato. – jęknęłam. – Proooszę. – przeciągnęłam wyraz.
Przyglądał mi się przez chwilę, więc zrobiłam maślane oczka. W końcu westchnął.
- Eh, no dobrze. – powiedział. – Załóż poszewki na kołdrę w pokoju gościnnym…
- Ale przecież Niall może spać ze mną, mam duże łóżko. – odparłam.
- I myślisz, że ja się na to zgodzę? – uniósł brwi.
- Tato, jestem już prawie dorosła. A poza tym przecież to mój chłopak, który mnie kocha. Nie masz się, o co martwić. I mogę cię zapewnić, że nie będziemy robić żadnych głupot.
Tym razem myślał nad tym trochę dłużej, aż w końcu niechętnie kiwnął głową na znak, że się zgadza.
- Dziękuję! – krzyknęłam, radośnie.
Po jakichś dziesięciu minutach usłyszałam dzwonek. Zbiegłam ponownie na dół i otworzyłam drzwi. Od razu rzuciłam się Niall’owi na szyję.
- Spokojnie, bo mnie przewrócisz. – powiedział, śmiejąc się.
- Dziękuję, że przyszedłeś. – powiedziałam, wtulając się w niego.
- Nie masz mi za co dziękować. – odparł, również mnie obejmując.
Na początek Niall poszedł przywitać się z moim ojcem. Pomimo iż z początku nie podobał mu się pomysł z nocowaniem Niall’a, teraz wrócił mu dobry humor. Pogadaliśmy chwilę z moim tatą, po czym udaliśmy się na górę.
- Jak ci się podoba? – spytałam, demonstrując Niall’owi mój pokój.
- Przytulnie. – stwierdził. – I ładny kolor.
- Taki jak twoje oczy. – uśmiechnęłam się.
Słysząc to, Niall przyciągnął mnie do siebie i pocałował, obejmując mnie delikatnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i odwzajemniłam pocałunek. Staliśmy tak chwilę, aż w końcu trochę się od siebie odsunęliśmy.
- O, nasze zdjęcie już stoi. – zauważył Niall, uśmiechając się.
- A jakby inaczej. – odparłam odwzajemniając uśmiech.
Nagle jakoś źle się poczułam.
- Niedobrze mi. – jęknęłam i natychmiast pobiegłam do łazienki.
Nachyliłam się nad toaletą i zwymiotowałam.
- Amanda? – spytał zmartwionym głosem Niall, pojawiając się w łazience.
- Proszę, wyjdź. – jęknęłam.
- Nie ma mowy. – odparł. Podszedł i złapał mi włosy, które mnie ciężko było odgarnąć. – Nie zostawię cię samej w takim stanie.
- Właśnie, o to chodzi, że nie chcę, żebyś widział mnie w takim stanie.
- Przecież każdemu zdarza się taka sytuacja. – odparł, nie mając zamiaru mnie zostawić.
Na szczęście wymioty już się nie powtórzyły. Spuściłam wodę, po czym dokładnie umyłam zęby. Niall cały czas dotrzymywał mi towarzystwa.
- Ja już chyba wezmę prysznic, dobrze? – powiedziałam.
- Dobrze. – odparł Niall.
Poszłam do pokoju po pidżamę.
- Pooglądaj sobie telewizję, albo poczytaj jakieś magazyny. Są w górnej szufladzie biurka. – wytłumaczyłam, po czym udałam się do łazienki.
Prysznic dobrze mi zrobił, po tym nieprzyjemnym incydencie sprzed chwili. Miałam nadzieję, że wymioty się już nie powtórzą. Kiedy wróciłam do pokoju, Niall poszedł wziąć prysznic, więc włączyłam sobie telewizję. Po jakimś czasie zdawało mi się, że słyszę jakąś rozmowę z korytarza, a po chwili mój chłopak wszedł do pokoju, wyłączyłam więc telewizor.
- Rozmawiałeś z moim tatą? – spytałam.
- Ee, tak. – kiwnął, chowając swoje rzeczy do plecaka, który miał ze sobą.
- Stało się coś?
- Nie. Tylko po prostu twojemu tacie nie podoba się, że śpię w samych bokserkach.
Zaśmiałam się, słysząc to.
- W sumie to się nie dziwię, bo nie bardzo podobała mu się opcja, że będziemy spać razem. – stwierdziłam.
Niall zapiął plecak, po czym wślizgnął się do łóżka, obok mnie.
- Jeszcze raz dziękuję, że przyszedłeś. – powiedziałam, wtulając się w jego nagi tors i zaplatając jedną nogę na jego nogi, tak jak zazwyczaj robi się to z kołdrą.
- Już ci mówiłem, że nie masz mi za co dziękować. – odparł, po czym pocałował mnie.
Leżeliśmy wtuleni w siebie, muskając swoje usta. Było tak cudownie. Jednak brutalnie przerwało nam pukanie do drzwi.
- Tak? – odezwałam się, odsuwając się trochę od Niall’a.
Tata wsunął głowę do pokoju.
- Chciałem powiedzieć wam dobranoc. – powiedział, wymuszając uśmiech, jednak widziałam, że nadal nie podoba się mu, że śpię z Niall’em. A zapewne widok nas wtulonych w siebie nie uspokajał go.
- Dobranoc. – odparłam mimo wszystko.
- Dobranoc. – powiedział także Niall.
Tata wyszedł i zamknął drzwi.
- Twój tata chyba mnie nie polubił. – stwierdził Niall.
- Nie chodzi, o ciebie tylko o to, że razem śpimy. Nie przejmuj się, jestem pewna, że cię lubi. Poza tym ja jestem ci naprawdę wdzięczna, że przyszedłeś. – powiedziałam, całując go w policzek. – Nie wiem, jakbym sama sobie poradziła.
- Nigdy nie jesteś sama. Na mnie zawsze możesz liczyć. – powiedział, po czym ponownie złożył pocałunek na moich ustach, trzymając mnie za podbródek. Delikatnie przyciągnął mnie bliżej siebie, tak że nasze ciała tworzyły praktycznie jedną całość.
- Kocham cię. – szepnął, gdy odsunął twarz o parę milimetrów.
- Ja ciebie też kocham. – odpowiedziałam również szeptem, wtulając się w niego. Zasnęłam otulona jego ramionami.
______________________________________________________________________

Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać na ten rozdział, no ale za to jest w miarę długi i znowu macie swoich upragnionych Amandę i Niall'a :) Szczerze to mi tak średnio się podoba :s Kiedy pisałam jakiś taki lepszy mi się wydawał, ale po przeczytaniu całości sama już nie wiem...
Wiem, że nie każdy czyta moje notki pod rozdziałami dlatego dałam info na początku rozdziału. Sprawa jest taka: mogę liczyć na to, że przynajmniej połowa czytających skomentuje? :) Niby czyta prawie 600 osób, a nigdy nie udało mi się dobić do 100 komentarzy :C Proszę, jeśli czytacie, zostawiajcie po sobie ślad ♥ Jeśli nie macie w tym momencie czasu to później, albo następnego dnia, dla mnie to bez różnicy :) Będę bardzo wdzięczna wszystkim, którzy skomentują ♥
I oczywiście dziękuję wszystkim, które do tej pory komentowały :) A i jeśli chcecie się rozpisać to śmiało, ja chętnie przeczytam obfitsze komentarze :D Nie przepraszajcie mnie, jeśli dodacie długi komentarz, to bardzo miłe :)
Całusy,
Olga

EDIT: A i jeśli piszecie jako anonim to piszcie np. jak nazywacie się na twitterze, albo jeśli informuję Was przez gg to swoje imię, żebym wiedziała, kto pisze :)

sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział czterdziesty czwarty

*Perspektywa Amandy*

To już pewne. Zamieszkam z ojcem. Wszystkie papiery są podpisane, teraz to już tylko kwestia czasu, kiedy się przeprowadzę. Jak się czuję w tej sytuacji? Na szczęście lepiej, niż myślałam, że będę się czuć. Wydaje mi się, że mój ojciec naprawdę się zmienił. Udało mi się ponownie mu zaufać. Co prawda jeszcze nie do końca, ale jest dobrze. Cieszę się, bo będę miała teraz więcej swobody, ale muszę przyznać, że mimo wszystko trochę obawiam się zamieszkać z ojcem. Boję się, że może się powtórzyć sytuacja sprzed kilku lat… Niby wiem, że tak się nie stanie, ale trochę obawy zawsze pozostanie. Drugą wadą jest to, że teraz nie będę już mieszkać z Rachel… Znałyśmy się od ośmiu lat i nie umiałam sobie wyobrazić poranków bez pobudek, które mi robiła. Spędzałyśmy razem każdą chwilę dnia, a teraz nagle to wszystko miało się zmienić? Nie chciałam, żeby się zmieniało… No ale taka była cena normalnego domu.
Siedziałam sama w pokoju i pakowałam się. Rachel chciała zostać, żebyśmy spędziły razem wszystkie moje ostatnie chwile w sierocińcu, ale uznałam, że tylko by się nudziła, patrząc jak się pakuję. Wiem, że jest kochana i nie przyznałaby się do tego, dlatego zmusiłam ją, żeby wyszła gdzieś z Zayn’em.
Wkładanie rzeczy do walizki przerwało mi pukanie do drzwi.
- Proszę.
Okazało się, że moim gościem jest nie kto inny, jak Niall.
- Hej, skarbie. – podszedł i pocałował mnie w czoło.
- Cześć. – przywitałam go, uśmiechając się.
- Jak ci idzie?
- Dobrze, ale jeszcze masa rzeczy została mi do spakowania.
- W takim razie zrobisz sobie małą przerwę. – stwierdził.
- Nie mogę. Muszę spakować wszystkie moje rzeczy, a chcę mieć to jak najszybciej z głowy.
- Wyjdziemy teraz razem, a potem sam cię spakuję. – przekonywał.
- Niall, nie… – kontynuowałam, jednak chłopak mi przerwał.
- Ostatnio prawie nie masz dla mnie czasu. – posmutniał. – Najpierw zajmowałaś się sprawą Diany i Harry’ego, teraz ta przeprowadzka… A ja?
- Niall, wiesz, że kocham cię najbardziej na świecie. Po prostu ostatnio byłam zajęta, ale obiecuję… – nie dokończyłam, gdyż Niall złapał mnie za nogi i przewiesił sobie przez ramię. – Postaw mnie! – krzyknęłam, uderzając rękami w jego plecy. – Co ty robisz?!
- Porywam cię. – zachichotał.
Wyszedł z pokoju i poszedł do opiekunek.
- Ja i Amanda wychodzimy, dobrze? – zwrócił się do Tiffany.
- Dobrze. – odparła, śmiejąc się na nasz widok.
Niall wyszedł i skierował się do auta. Posadził mnie na fotelu dla pasażera i zapiął pas.
- Teraz już nigdzie mi nie uciekniesz. – powiedział zadowolony.
Obszedł samochód i zajął miejsce obok mnie.
- Gdzie właściwie jedziemy? – spytałam.
- Gdziekolwiek. Chcę po prostu spędzić z tobą czas. – uśmiechnął się. – To gdzie chciałabyś jechać?
- Może małe zakupy, co? Tylko wrócę się po portfel… – w tym momencie poczułam jak samochód ruszył.
- Ja stawiam. – oznajmił.
- Niall, ty zbyt często płacisz za mnie. Nie chcę, żeby wyglądało, na to, że jestem z tobą dla kasy…
- Ja wiem, że nie jesteś ze mną dla kasy. – powiedział, kładąc dłoń na mojej ręce.
Po jakichś piętnastu minutach byliśmy pod centrum handlowym. Zaparkowaliśmy, po czym udaliśmy się do środka. Na początek poszliśmy pooglądać ciuchy. Podobało mi się kilka zestawów, ale nic nie mówiłam, bo nie chciałam, żeby Niall zaraz wyrywał się z kupowaniem ich. Weszliśmy do kolejnego sklepu, gdzie zobaczyłam śliczną spódniczkę. Korciło mnie, żeby chociaż ją przymierzyć, ale powstrzymałam się. Następnie udaliśmy się do sklepu odzieżowego, gdzie zobaczyłam boskie buty na koturnie, które wołały „kup mnie!”, jednak ze względu na to, że nie miałam przy sobie żadnych swoich pieniędzy, ćwiczyłam silną wolę.
- Nic ci się do tej pory nie podobało? – spytał Niall, kiedy wyszliśmy ze sklepu.
- Nie. – wzruszyłam ramionami.
- Wiem, że na pewno coś ci się podobało, ale tylko udajesz.
- Były ładne rzeczy, ale nic nadzwyczajnego.
- Kłamiesz, wiem to. Jeśli nie powiesz  mi co byś chciała, to sam ci coś wybiorę.
- Ale ja nic nie chcę. – upierałam się.
- Ale dlaczego? Nie zawsze możesz sobie pozwolić na kupno czegoś, a przecież wiesz, że dla mnie to nie problem.
- Ale to nie znaczy, że masz spełniać każdą moją zachciankę. – odparłam. – Niall, wiem, że chcesz dobrze i jesteś przekochany, ale mimo wszystko czasami trochę umiaru nie zaszkodzi.
- Może rzeczywiście nie powinienem się tak upierać. – westchnął. – Ale jeśli coś ci się naprawdę spodoba to powiedz, dobrze? Nic się nie stanie jeśli od czasu do czasu coś ci kupię. – uśmiechnął się.
- No dobrze. – odwzajemniłam uśmiech.
Poszliśmy kupić lody, a potem pojechaliśmy do domu chłopców, który jak się okazało był pusty.
- Co robimy? – zapytałam.
- Nie możemy po prostu zająć się sobą? – spytał Niall. – Tak dawno nie miałem cię tylko dla siebie.
Uśmiechnęłam się, mając na myśli, że podoba mi się jego pomysł. Udaliśmy się na górę, do pokoju Niall’a. Położyliśmy się na łóżku i wtuliliśmy w siebie. Mój chłopak nie wytrzymał długo i już po chwili zaczął mnie namiętnie całować.
- Jak mi tego brakowało. – mruknął.
„Mnie też”, pomyślałam, nie chcąc przerywać pocałunków. Niall miał rację, już od dawna nie mieliśmy czasu tylko dla siebie. Ostatnie dni spędzaliśmy z pozostałymi, a ja i Rachel byłyśmy zajęte sprawą Diany i Harry’ego. Cudownie było znowu poczuć usta Niall’a i ciepło jego ciała. Dla takich chwil warto było żyć. Ogólnie warto było żyć, mając tak wspaniałego i kochającego chłopaka. Był idealny.
- O czym myślisz? – spytał, dając na chwilę spokój moim ustom.
- O tym, że jesteś idealny. – uśmiechnęłam się.
- To ty jesteś idealna. – odparł, zaczynając całować moją szyję. W pewnym momencie przyssał się na dłużej. – Co ty robisz? – zachichotałam.
- Nic takiego. – odparł przenosząc się ponownie na moje usta. Całował bardzo łapczywie, czułam, że to mu nie wystarcza. Zaczął podciągać moją koszulkę.
- Niall, nie. – zaprotestowałam, przerywając pocałunki.
- Dlaczego? – posmutniał.
- Nie jesteśmy nawet zabezpieczeni.
- Wtedy też nie byliśmy.
- Tak, i pod tym względem był to głupi pomysł. Innym razem, dobrze?
- Obiecujesz? – przymrużył oczy.
- Obiecuję. – cmoknęłam go w usta.
Leżeliśmy wtuleni w siebie i rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim – cokolwiek nasunęło się nam na język.
- Jak się czujesz, wiedząc, że przeprowadzasz się do ojca? – spytał nagle Niall.
- Jest lepiej niż myślałam. W sumie ten pomysł nie wydaje mi się już aż taki straszny. – odparłam. – Zaraz przyjdę, idę tylko do toalety. – cmoknęłam go w policzek.
Udałam się do łazienki na piętrze. Najpierw stanęłam przed lustrem i przyglądnęłam się bałaganowi na mojej głowie. Od tego leżenia moje włosy były całe potargane i sterczały na wszystkie strony. Jednak nagle mój wzrok przyciągnęło coś innego. Mała czerwona plamka na szyi. Malinka.
- Niall! – krzyknęłam.
W odpowiedzi usłyszałam śmiech blondyna.
_____________________________________________________________________

Tam ta dam, macie dużo Amandy i Niall'a :D Przepraszam, że troszkę nudnawo w tym rozdziale i nic szczególnego się nie dzieje :P No ale mam nadzieję, że mimo to rozdział się podoba, bo dostałyście Wasze upragnione gołąbeczki ;D
Mam do Was pytanie. Wiem, że niektóre z Was wolą, gdy piszę zwykłe historie, jak ta, a moje inne opowiadania są raczej oparte na nietypowych pomysłach. Dlatego pytam: czy chciałybyście, żebym spróbowała napisać nowe, zwykłe opowiadanie? Coś w stylu Amandy i Niall'a. Jeśli chciałybyście to mogłabym spróbować, ale to raczej dopiero w przyszłości :) No i musi mnie najść jakiś pomysł ;p
Ostatnia rzecz: pozbyłam się weryfikacji obrazkowej przy dodawaniu komentarzy, bo już kilka dziewczyn mówiło mi, że nie chce im się ona wyświetlać. Dlatego teraz możecie dodawać komentarze, bez potwierdzania ich kodem :)
Całusy,
Olga

P.S. Przeczytajcie http://www.twitlonger.com/show/gvbkls Może któraś z Was się zgłosi? :)
P.S.2. To też przeczytajcie xd http://twitition.com/spjjq Polska ma szansę zaistnieć ! ♥

Edit: Ktoś nie wiedział w jaki sposób Niall "porwał" Amandę, dlatego jak macie wątpliwości to zerknijcie tutaj: 0:28 <KLIKNIJ>

wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział czterdziesty trzeci

*Perspektywa Harry’ego*

Doszedłem do wniosku, że Diana mi się podoba. Wiem, to głupie tak co chwilę zmieniać gust, ale stwierdziłem, że zapewne nie mam szans u Valerie. Lecz nie tylko dlatego zmieniłem zdanie.
Jestem z Dianą na kolacji i po bliższym poznaniu jej stwierdzam, że jest urocza. Na dodatek jest śliczna i zabawna, choć nieśmiałość jeszcze do końca jej nie opuściła. Jednak jest dość rozmowna, dobrze się dogadujemy.
- Harry? – odezwała się Diana.
- Przepraszam, zamyśliłem się. Co mówiłaś?
- Nie, nic. – spuściła wzrok.
- Diana. – ująłem jej rękę. – Powiedz, proszę.
- Pytałam się, czy jest tak źle jak przypuszczałeś? – powiedziała, nie podnosząc wzroku.
- O czym ty mówisz? – zdziwiłem się.
- Zapewne zgodziłeś się na tę randkę z litości…
Zobaczyłem, jak po jej policzku spływa pojedyncza łza, jednak szybko ją starła. W rogu sali nastało jakieś poruszenie. Spojrzałem w tamtą stronę. Przy stoliku siedziały dwie dziewczyny w okularach przeciwsłonecznych. Jedna wstała, lecz druga pociągnęła ją i najwidoczniej kazała usiąść. Kiedy zorientowały się, że na nie patrzę natychmiast użyły menu do zasłonięcia twarzy. „Rachel i Amanda”, pomyślałem.
- Chyba ktoś nas szpieguje. – stwierdziłem, głową wskazując na stolik, przy którym siedziały dziewczyny. – Dość nieudolnie. – dodałem.
Ponownie zerknąłem do rogu sali. Dziewczyny wystawiały głowy znad menu i szeptały coś między sobą. „Serio?”, pomyślałem, załamując się ich „sprytem”. Niech Rachel nie waży się ponownie mówić mi, że jestem głupi!
- Jak mogłem ich nie zauważyć, kiedy podsłuchiwały naszą rozmowę w parku? – zdziwiłem się.
- Podsłuchiwały? – spytała Diana.
- Nie wiedziałaś?
- Myślałam, że sam powiedziałeś przyjaciołom, co zaszło…
- Nie, Amanda i Rachel podsłuchały jak rozmawialiśmy. – odparłem. – Może wyjdziemy, co? – zaproponowałem, na co dziewczyna skinęła głową.
Pomogłem jej wstać, po czym razem udaliśmy się do wyjścia. Stanęliśmy za rogiem restauracji i czekaliśmy, aż zjawią się nasze „sprytne” przyjaciółki. Usłyszałem ich szepty, po czym obie na mnie wpadły.
- Yy, przepraszamy. – powiedziała jedna z nich, spuszczając głowę i starając się zmienić głos.
- Nie ma sprawy, Rachel. – odparłem.
- Jaka Rachel? Ja nie znam żadnej Rachel.
- Przestań udawać głupszą niż jesteś. – mruknąłem.
- Ej! – oburzyła się i walnęła mnie w ramię.
- Ałć! – syknąłem. Musiałem przyznać, że uderzenie ma niezłe.
- Należało ci się. – mruknęła.
- To wam by się należało, za to, że nas śledzicie.
- Nie śledzimy. – odparła Amanda.
- Tylko co?
- Zupełnie przypadkiem znalazłyśmy się w tym samym miejscu i w tym samym czasie. – wzruszyła ramionami.
- Uważaj, bo udziela ci się zbyt długie przebywanie z Rachel. – powiedziałem, za co drugi raz oberwałem w ramię.
- Możecie zostawić nas w spokoju? – poprosiłem.
- No dobra. – Amanda uległa.
- Ale…! – próbowała protestować Rachel, jednak przyjaciółka ją uciszyła.
- Dzięki. – zwróciłem się do Amandy, po czym odwróciłem się do Diany. Postanowiliśmy, że pospacerujemy trochę po mieście. Miałem tylko nadzieję, że nagle nie wyskoczą na nas paparazzi.
- Wracając do twojego pytania. – zacząłem. – Co prawda, nie byłem do końca przekonany do tej randki, ale jestem mile zaskoczony. – uśmiechnąłem się.
Diana odwzajemniła uśmiech, jednak po chwili znowu lekko posmutniała.
- Ale podoba ci się moja mama…
- Wiesz, chyba z początku trochę mnie zauroczyła i tyle. – stwierdziłem.
- Z początku?
- Tak, z początku. Teraz jest dla mnie tylko managerką.
Diana chyba odetchnęła z ulgą. Moja ręka znalazła jej rękę i splotła nasze palce, co ponownie wywołało uśmiech na twarzy mojej towarzyszki.
- Masz śliczny uśmiech. – powiedziałem, na co dziewczyna się zarumieniła. – Wiem… – urwałem, przystając.
- Co takiego? – spytała i również przystanęła.
- Wiem, że możesz uznać, że zbyt często zmieniam zdanie, ale… Po tym wspólnym wieczorze widzę, że jesteś naprawdę słodką dziewczyną i… podobasz mi się. Nawet bardzo. – wyznałem.
- Cieszę się z tego Harry, ale to nie takie proste…
- Co masz na myśli? – zdziwiłem się.
- Ty czujesz do mnie tylko zauroczenie, a ja… jestem w tobie zakochana. – wyznała smutnym głosem. – Zakochałam się w tobie już w szkole.
- I nadal jesteś we mnie zakochana? – upewniłem się.
Kiwnęła głową.
Przysunąłem się bliżej Diany, ująłem dłonią jej brodę i nachyliłem się. Złożyłem delikatny pocałunek na jej słodkich ustach. Z chęcią przeciągnąłbym tę cudowną chwilę. Jednak uznałem, że nie wypada, więc odsunąłem się powoli i położyłem dłoń na jej policzku.
- Dlaczego? – szepnęła.
- Proszę, daj mi szansę bym cię pokochał. – odpowiedziałem również szeptem.
- Dam. – odparła patrząc mi w oczy. – Jeśli tylko chcesz.
- Chcę. – powiedziałem, składając kolejny delikatny pocałunek na jej ustach. Tym razem go odwzajemniła. Kiedy nasze usta się rozdzieliły, staliśmy chwilę wtuleni w siebie. – Chodź, nie stójmy tu tak. – powiedziałem ponownie ujmując jej rękę.
___________________________________________________________________

Przepraszam, że początek taki dziwny i nijaki, ale najpierw perspektywa Harry'ego miała być tylko fragmentem rozdziału. Wyszło dłuższe niż planowałam, a wprowadzanie perspektywy Amandy pod koniec byłoby bez sensu, więc postanowiłam zrobić z tego osobny rozdział. Wiem, że brakuje Wam Amandy z Niall'em, ale next będzie perspektywą Amandy, tak więc nie martwcie się :)
Ten rozdział dedykuję Monice (followujcie ją na twitterze: @LoverToMusic) za to, że wielokrotnie pomaga mi zdobyć więcej czytelników, polecając mojego bloga na twitterze :) Jestem Ci za to bardzo wdzięczna ♥
To tyle ode mnie, mam nadzieję, że mimo wszystko ten rozdział przypadł Wam do gustu :) Liczę na komentarze ♥
Całusy,
Olga

piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział czterdziesty drugi

*Perspektywa Rachel*

- Mówię do ciebie! – krzyknęłam, przyśpieszając kroku.
- Sory Rachel, ale nie mam czasu. – odparł Styles.
- No ej, zatrzymaj się! – wkurzałam się coraz bardziej. Tak trudno stanąć na chwilę?! – Gdzie się tak śpieszysz, co?!
- Muszę znaleźć Dianę.
- Nie głupio ci jeszcze?! Po tym co powiedziałeś… – urwałam.
Harry nareszcie stanął.
- Podsłuchiwałaś. – stwierdził, nareszcie przystając. Odwrócił się przodem do mnie i założył ręce.
- No… Może troszkę. – przyznałam. – Ale jak mogłeś ją spytać o coś takiego, wiedząc, że jej się podobasz?!
- A podobam się jej? – uniósł jedną brew.
- Nie zauważyłeś?! – wytrzeszczyłam oczy. On jest ślepy, czy co?!
- Skąd miałem wiedzieć, że to coś więcej? Wiele dziewczyn tak na mnie reaguje. Cóż poradzić, jestem uroczy.
- I bardzo skromny. – mruknęłam. – Co masz zamiar jej powiedzieć, kiedy ją znajdziesz?
- Jeszcze nie wiem…
- To lepiej to przemyśl, bo znając ciebie to pewnie palniesz jakąś głupotę.
- Nie prawda! – oburzył się.
- Prawda. – odparłam. – Harry… Czy tobie naprawdę podoba się Valerie?
- Chyba… Chyba tak.
- Jak to chyba?
- Fajna jest i w ogóle, więc stwierdzam, że chyba tak.
- Jest dużo fajnych dziewczyn, które NIE mają nastoletnich córek.
- Wiek to nie problem dla miłości. – odparł.
- Wiem… Ale mimo wszystko nie mógłbyś sobie poszukać dziewczyny w swoim wieku? Ponoć po rozstaniu z Caroline postanowiłeś się już nie umawiać ze starszymi.
- Tak, ale po rozstaniu z Rose mam nowe postanowienie.
Wzniosłam oczy ku niebu. Jakie on ma pseudo problemy! Rozumiem, rozstanie boli itp., ale żeby zmieniać upodobania zależnie od tego czy rzuciła go młoda, czy stara? No proszę was… Hazza zdecydowanie potrzebuje pomocy w zeswataniu. Już ja się tym zajmę.
- A Diana ci się nie podoba? – spytałam.
- Jest śliczna. – przyznał. – Ale nie wiem jak jej charakter. Dla was była dość wredna, a przy mnie nie umiała wydukać słowa. Poza tym… – urwał.
- Co „poza tym”?
- Bardzo przypomina mi Rose. – westchnął.
- Przecież Rose była dla ciebie ideałem, więc Diana też może być.
- Rose to Rose, a Diana to Diana. – powiedział stanowczo. – To dość… nieprzyjemne uczucie spędzać czas z dziewczyną, która przypomina ci kogoś, kto tak naprawdę nigdy cię nie kochał…
Zrobiło mi się go żal. Czasami zachowywał się jak idiota, ale mimo wszystko był wrażliwym kolesiem, którego łatwo było zranić.
- Harry, posłuchaj. – zwróciłam się do niego. – Amanda poszła do domu Diany, żeby z nią porozmawiać. Może wróćmy do chłopców i też pojedźmy do domu, a potem się okaże, jak poszło Amandzie. Zgoda?
- Zgoda. – odparł, po chwili namysłu.
Kiedy wróciliśmy do parku okazało się, że Niall pojechał zawieźć Amandę, więc będziemy musieli trochę poczekać z powrotem do domu. Na szczęście nie trwało to zbyt długo. Po jakimś czasie, kiedy byliśmy już w domu, odebrałam telefon od Amandy. Opowiedziała mi swoją rozmowę z Dianą i muszę przyznać, że tego się nie spodziewałam. Kto by pomyślał, że Harry jest jej miłością z liceum? Po zakończonym połączeniu poprosiłam lokatego na osobność, żeby z nim pogadać.
- Harry, nie kojarzysz skądś Diany? – spytałam, unosząc brwi.
- Nie. Mówiłem ci tylko, że kojarzy mi się z Rose, ale tak to nie.
- Jesteś pewien?
Kiwnął głową.
- A nie słyszałeś wcześniej jej imienia? Diana Moore. Harry, myśl!
- No przecież ci mówię, że nie kojarzę! – oburzył się.
- Dobra, spytam inaczej. Pamiętasz blondynkę, z aparatem na zębach, z którą siedziałeś na angielskim w drugiej klasie liceum?
- Myślisz, że ja sięgam pamięcią tak daleko wstecz?
- Harry! – zaczynałam się irytować.
- No dobra, daj mi chwilę.  – mruknął. – Blondynka z aparatem na zębach, z którą siedziałem na angielskim w drugiej liceum? – zamyślił się. – Ty, a wiesz, że kojarzę? – olśniło go.
- Nareszcie! – podziękowałam niebiosom.
- Ale co ona ma z tym wspólnego?
- Ona to Diana! – krzyknęłam. „Nie mógł połączyć faktów?!”
- Co?! – zdziwił się. – Ale skąd to wiesz?
- Mówiłam ci przecież, że Amanda rozmawiała z Dianą. Ogarniaj trochę!
Harry nic nie odpowiedział, chyba nadal był zdziwiony całą tą sytuacją.
- Nie poznałeś jej? – spytałam.
- Szczerze?
Kiwnęłam głową na „tak”.
- Nie miałem pojęcia jak nazywała się ta dziewczyna z liceum.
- Ale jak to?
- Poznaliśmy się przypadkiem na korytarzu i był taki gwar, że nie usłyszałem. A nasza nauczycielka nie miała w zwyczaju wyczytywać nazwisk. Przypuszczaliśmy, że po to, aby uniknąć przekręcania tych zagranicznych. Albo była po prostu dziwna. – wzruszył ramionami.
- A nie mogłeś zaglądnąć jak podpisywała prace, albo sprawdziany?
- Jej nazwisko nie było mi potrzebne do szczęścia. – mruknął.
- Więc ty na serio jej nie poznałeś? – upewniłam się.
- Na serio. Ale muszę przyznać, że wyładniała.
- A wtedy, w liceum, czy ty… czułeś do niej coś więcej? – musiałam zadać to pytanie. Niestety on odpowiedział krótko:
- Nie.
- Ale może dałbyś jej szansę, co?
- Co masz na myśli? – zmrużył oczy.
- Jak to co? Randkę! – oznajmiłam radośnie. – Będziecie mieli okazję lepiej się poznać. Co ty na to?
- No, nie wiem…
- Harry, to tylko jedno wyjście razem. Kto wie? Może ci się spodoba? Amanda powiedziała mi, że Diana tylko udawała wredną, bo jest samotna. Ponoć tak naprawdę jest bardzo wrażliwa.
Myślał przez chwilę.
- Eh, spróbować można. – westchnął w końcu. – Dobra, zgadzam się na randkę.


*Perspektywa Harry’ego*

Podjechałem pod dom z adresem, który podała mi Amanda. Wysiadłem z samochodu, po czym udałem się do wejścia i zapukałem. Czekałem chwilę, aż drzwi się uchyliły. W progu stała Diana w ślicznej sukience, na niewielkich obcasach i ze słodkim uśmiechem na twarzy.
- Hej. – przywitała się nieśmiało.
- Hej. – odpowiedziałem, automatycznie się uśmiechając. – Pięknie wyglądasz. – na te słowa się zarumieniła. „Może Rachel miała rację?”, pomyślałem. Może rzeczywiście to może być całkiem przyjemny wieczór…
______________________________________________________________________

Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Wiem, że beznadziejnie rozwiązałam tę sprawę z Dianą, ale nie miałam pomysłu na coś innego ;s Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiałe...
Nie wiem czy w trakcie świąt uda mi się dodać nowy rozdział :s A propos świąt, to życzę Wam, żebyście spędziły je jak najlepiej no i oczywiście mokrego dyngusa! :D
Dziękuję za wszystkie komentarze ♥ Czytam KAŻDY :) Niektóre dziewczyny piszą, że nie będą się rozpisywać, bo i tak mam dużo komentarzy do czytania, ale właśnie te wyczerpujące komentarze cieszą mnie najbardziej! :) Co nie znaczy, że nie doceniam tych krótszych ;) Niestety zauważyłam, że jest coraz mniej komentujących ;c Niby czyta prawie 600 osób, a jakoś tego nie widać... Smuci mnie to ;c
Natomiast wiecie co mnie BARDZO cieszy? To, że moje opowiadanie ma szansę zostać opowiadaniem kwietnia na http://onedirection.pl/ ! :)) Jeśli uważacie, że historia Amandy i Niall'a na to zasługuje, głosujcie na mojego bloga w sondzie, która znajduje się po prawej, druga od dołu ;)
Na koniec chciałabym Wam polecić bloga z imaginami :) http://dreams-come-true-onedirection.blogspot.com/ Dziewczyna, która je pisze ma naprawdę wielki talent ;)
Całusy,
Olga

P.S. Jeszcze dziś pojawią się nowe rozdziały na blogach, które współtworzę: Bring it back to me i The summer of '69 oraz postaram się dodać siódemkę na One more time :)

wtorek, 3 kwietnia 2012

Nominacja

Hej :)
Moje opowiadanie zostało nominowane do opowiadania kwietnia na http://onedirection.pl/. Nie macie pojęcia jak się z tego cieszę! ♥ No, może Zuza wie, bo się jej jarałam przez gg haha ;D A ona nie potrafiła zrozumieć, czemu tak się jaram xd Ale ważne, że ja rozumiem haha :D Jeśli uważacie, że mój blog na to zasłużył to możecie na niego zagłosować na tej stronie :) Sonda jest po prawej, druga od dołu ;) Z góry dziękuję za wsparcie ♥
Całusy,
Olga

P.S. Mam już połowę 42 rozdziału, niedługo powinien się tu pojawić ;) Komentujcie II część 41 rozdziału, bo im więcej komentarzy, tym szybciej postaram się dodać kolejny :)

niedziela, 1 kwietnia 2012

Rozdział czterdziesty pierwszy, część II

Odwróciłam się przodem do dużego domu, pomalowanego na beżowy kolor. Weszłam po małych schodkach, które prowadziły do drzwi wejściowych. Wzięłam głęboki oddech, po czym zapukałam. Czekałam chwilę, lecz bezskutecznie. Za to moich uszu dobiegł jakiś dźwięk. „Czy to muzyka?”, pomyślałam. Wsłuchałam się i zdawało mi się, że słyszę pianino oraz czyjś śpiew. Nagle muzyka i śpiew ucichły. Nasłuchiwałam dalej, mając nadzieję, że może znowu się zacznie, jednak tak się nie stało. Za to drzwi poruszyły się, a ja upadłam na twarz.
- Czyli jednak nie zdawało mi się, że ktoś pukał.
Podniosłam wzrok i ujrzałam stojącą nade mną Dianę.
- Nie wiesz, że to nie ładnie podsłuchiwać?
- Przepraszam. – bąknęłam wstając. – Nikt nie otwierał, a zdawało mi się, że coś słyszę, więc zaczęłam nasłuchiwać, co to.
- Po co tu przyszłaś? – spytała chłodno. Zauważyłam, że ma zaczerwione oczy. Chyba rzeczywiście płakała.
- Chciałam pogadać.
- Niby o czym?
- O Harry’m…
- Nie mam ochoty o nim rozmawiać, a już na pewno nie z tobą. – warknęła.
- Dobra Diana, mam dość! – krzyknęłam, co trochę ją zdziwiło. – Wszyscy jesteśmy dla ciebie mili, staramy się z tobą zaprzyjaźnić, a ty co?! Masz to po prostu gdzieś! Zdaje ci się, że jak będziesz chamska to ludzie będą cię szanować, czy co? W takim razie oświecę cię, tak nie będzie! – wyrzuciłam to wszystko z siebie na jednym tchu. Dziewczyna patrzyła na mnie wytrzeszczając oczy, a po chwili spuściła głowę.
- Nie wiesz jak to jest, – szepnęła. – kiedy nie ma osoby, którą byś obchodziła.
Zauważyłam, że po jej policzkach spływają łzy.
- O czym ty mówisz? – zdziwiłam się. – Przecież twoja matka…
- Moja matka ma mnie w dupie! – krzyknęła, podnosząc głowę i patrząc mi prosto w oczy. – Nigdy jej nie ma, nie ma dla mnie czasu. Wiele razy łudzę się, że naprawdę spędzimy razem dzień, ale zawsze się zawodzę. A ojca żadna z nas nie obchodziła dlatego nas zostawił… – osunęła się po ścianie, kucnęła i zaczęła płakać.
- A twoi przyjaciele? – spytałam, kucając obok niej.
- Nie mam przyjaciół, co najwyżej znajomych. Czasami gdzieś z nimi wyjdę, ale najczęściej siedzę w domu, licząc, że może mama wcześniej wróci. Jej zawsze mówię, że cały dzień świetnie się bawiłam, żeby nie wiedziała, że spędziłam go samotnie. Wiem, jestem żałosna. – powiedziała, opierając głowę o kolana.
- A próbowałaś powiedzieć mamie, jak się czujesz? – spytałam delikatnie.
- Kiedyś tak. Wszystko zaczęło się dwa lata temu, kiedy tata nas zostawił. Z początku mówiłam jej, że czuję się zaniedbywana, ale kiedy nic się nie zmieniało, stwierdziłam, że to nie ma sensu. – pociągnęła nosem.
Zrobiło mi się jej żal. Nie myślałam, że jej zachowanie może wynikać z trudnych przeżyć… Myślałam, że jest po prostu rozpuszczonym dzieciakiem, któremu za dobrze w życiu. Tymczasem było całkiem na odwrót.
- A o co chodzi… z Harry’m? – spytałam. Wiedziałam, że był to dla niej trudny temat , ale musiałyśmy o tym porozmawiać.
Widziałam, że stara się powstrzymać łzy, których na dźwięk jego imienia zaczęło płynąć więcej.
- Chodziliśmy kiedyś do jednej szkoły. – zaczęła. – Kiedy byłam w pierwszej klasie liceum poznałam go przypadkiem, wpadając na niego. Od razu mnie zauroczył. Gdy mijałam go na korytarzu starałam się za wszelką cenę, żeby mnie zauważył, czasami nawet mi się udawało. W drugiej klasie mieliśmy razem angielski. Zajęłam miejsce obok niego, kłamiąc, że nikogo innego z obecnych tam uczniów nie znam. Chyba wiedział, że to nieprawda, ale nie przeszkadzało mu to. – uśmiechnęła się lekko, na to wspomnienie. – Widywaliśmy się tylko na lekcjach, ale mimo to, z każdym dniem moja sympatia do niego rosła. Po jakimś czasie zorientowałam się… że jestem w nim zakochana. Niestety on zachowywał się tylko jak kolega. Nie dawał żadnych znaków, mogących świadczyć o tym, że odwzajemnia moje uczucia. – znów posmutniała. – Potem rodzice się rozwiedli, a mama nalegała, żebym zmieniła szkołę. Wybrała tę najbardziej oddaloną od poprzedniej. Twierdziła, że musimy zacząć żyć od nowa i zapomnieć o przeszłości. Starałam się zrobić, co mówiła i prawie zapomniałam o Harry’m… Aż nagle dziś się pojawił.
- Dlaczego nie powiedział nam, że się znacie?
- Nie mam pojęcia… Może mnie nie poznał? Ale to przecież niemożliwe… Co prawda bardzo się zmieniłam od czasu, kiedy ostatni raz się widzieliśmy. Przefarbowałam włosy, nie mam już aparatu na zębach, zaczęłam inaczej się ubierać i zachowywać. Ale przecież wiedział jak się nazywam…
- Wiedziałaś, że twoja mam pracuje z One Direction? – spytałam.
- Tak, ale nigdy się nimi nie interesowałam i nie widziałam ich na oczy. Nie miałam pojęcia, że Harry należy do tego zespołu. Wiesz… – zaczęła, lecz zamilkła na chwilę.
- Co takiego?
- Nie, oczywiście, że nie wiesz. – załamała się.
- Ale o co chodzi?
- Nie masz pojęcia… – ponownie urwała. – Nie masz pojęcia, jakie to okropne uczucie, kiedy chłopak, którym jesteś zakochana pyta się ciebie, czy ma szanse u twojej matki. – zaczęła jeszcze bardziej płakać.
Objęłam ją ramieniem i przytuliłam. Było mi jej tak szkoda. Co prawda Harry to mój przyjaciel, ale zachował się jak skończony idiota, pytając ją o coś takiego. Nawet, gdyby nie była w nim zakochana to takie pytanie jest po prostu nie na miejscu. A poza tym on jest ślepy, czy co? Przecież było widać, że jej się podoba.
- Śpiewałaś, kiedy przyszłam? – postanowiłam zmienić temat na przyjemniejszy.
Kiwnęła głową.
- Co to było?
- Moja własna piosenka. Wiesz, jak ciągle się siedzi samemu w domu to ma się dużo czasu.
- Zaśpiewasz mi ją? – poprosiłam.
- Chodźmy do fortepianu. – powiedziała, wstając. Skierowałyśmy się do dużego salonu, urządzonego w bardzo eleganckim stylu. Dziewczyna usiadła przy instrumencie i zaczęła grać, po chwili dołączając do tego śpiew:
I’m looking for a lover, not a friend
Somebody who can be there
When I need someone to talk to
I’m looking for someone who won’t pretend
Somebody not afraid to say the way they feel about you

Is it you, is it you?
Maybe you’re the one I’ve been waiting for
Could you be the one for me?
Could you be the one I need?

W tej piosence widać było delikatność Diany. Jej prawdziwe ja, które do tej pory przed nami ukrywała. Zasługiwała na szczęście, nie mogła go w końcu dostać? Teraz wszystko było w rękach Rachel. Ciekawe jak jej poszła rozmowa z Harry’m…
____________________________________________________________________

Tego co wciąż jest niejasne, dowiecie się w następnym rozdziale ;) Jak można się domyślić będzie z punktu widzenia Rachel :)
Ten rozdział dedykuję coco za to jaka aktywna była w komentarzach pod ostatnim rozdziałem haha :D No i ogólnie za to kim jest, bo jest przeeekochaną osobą ♥ Zachęcam do czytania i komentowania jej opowiadania, bo jest świetne! :) <iimfreefallin>
Zapraszam też na nasze wspólne opowiadanie "The summer of '69", którego narratorem jest Harry, więc ogólnie jest pozytywnie i wesoło ;D Jest już prolog i chapter 1 ;)
Nie mogę uwierzyć, że ten blog przebił 100 tysięcy wyświetleń! *___________* Strasznie Wam dziękuję ♥
Jeśli pytacie o nowy rozdział na moim koncie na odpowie.pl (TUTAJ) to uwzględniajcie o jakiego bloga Wam chodzi ;)
Usunęłam nr gg z bloga. Jeśli chcecie być informowane przez gg to zostawcie swój nr w komentarzach.
Przepraszam, że tak się rozpisuję, ale to już ostatnia i NAJWAŻNIEJSZA rzecz. Pomóżmy chorej Directionerce spełnić jej marzenie! Tutaj macie więcej o akcji [LINK]. U chłopców jest dopiero południe, więc mamy jeszcze dużo czasu. Jeśli są tu dziewczyny, które mają wąty o tę akcję np. uważają, że ona zmyśliła sobie chorobę to niech lepiej się nie wypowiadają na ten temat, bo nie ręczę za siebie -,- Już mnie wkurzyły niektóre egoistki na fb...
Całusy,
Olga